Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2014, 10:22   #71
KurtCH
 
KurtCH's Avatar
 
Reputacja: 1 KurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skał
Biegnąc w stronę grupki odmieńców ogarnięty zapalczywością Balin nawet nie zdawał sobie sprawy jak daleko od zabudowań wsi dotarli. Teraz był jednym z tych którym przyszło mutanta ciągnąć z powrotem. Idąc tak miedzą czuł, że w najbliższych dniach mogą spotkać więcej takich grup. I te spotkania raczej nie zakończą się tylko gonitwą i tak łatwym zwycięstwem. Bardzo sposępniał i zaczął się w duchu żarliwie modlić.

~ Pani Nasza, Matko Nasza. Opromieniona swoją Boską mocą Vallayio! Chyba znów nadchodzą ciężkie czasy. Dej mi siła bych w momencie próby nie zawiódł Ciebie i moich krasnoludzkich kompanów. Oba są dobrymi khazadami. Wszyscy bardzo na mie liczą i niy moga zawieść ich nadziei. Pomóż mi być mądrym doradcą i silnym ramieniem we potrzebie. Niechaj nigdy nie braknie mi języka w gębie i nie zawachom się przy wymierzeniu słusznego ciosu. Natchnij mie częścią swojej mocy. Tako kornie Cie prosza o Dobra Matko! ~

Kiedy dotarli do wioski mieszkańcy zachowywali się butnie. Ale to chyba wynikało z ich strachu. Gdzieś tam w głębi każdy z nich wiedział, że to jeszcze nie koniec niepewności. Wystarczyło gdziekolwiek się rozejrzeć po ufortyfikowanej wsi żeby dostrzec niepewne spojrzenia kobiet i zacięte miny młodzików. Może już niedługo powrócą zwiadowcy i będzie wiadomo coś więcej...

Słowa modlitwy kapłana ledwo przebrzmiały, dym z truchła mutanta zaczął się rozwiewać więc nadeszła pora żeby coś uradzić. Balin poprosił resztę by poszła z nim do karczmy. W końcu trza przepłukać ciemnym piwem gardło niemożebnie zaschnięte po takim biegu.
W progu minęli kilka dysputujących osób – byli tam i tutejsi władni. Nie trudno było usłyszeć kilka zdań przez nich wymienionych. Niezbyt się one Balinowi spodobały. Wynikało z nich, że khazadzka kopalnia to w ostatnim czasie miejsce podróży wielu nieproszonych gości.

~ Najpierw tyn magun. Jego pal licho. Ale żeby do naszego downego i uświęconego przelanym potem miejsca pracy szły odmieńce? Czegóż mogły tam szukać? Przeca to yno istoty bezmyślnie mordujące i grabiące. To my są znani ze fachu, kunsztu i pracowitości. I jo się niy zgadzom żeby te plugawce tam właziły. Do tego zostaje pytanie czamu nasi zaloli część korytarzy i zawolili wejścia… ~

Rozmyślania przerwał mu stuk kładzionych na drewnianym blacie kufli. Balin jednym solidnym haustem opróżnił prawie całe naczynie.

- Ło jakie to dobre! Łyknijcie se brodaci bracia, a i Wam ludzie nie poskąpia boście się dobrze spisali. Ciebie dziewuszko nawet bych nie posądzał, że tak ciulnąć umisz! Mosz do tego talent! Przyznom się Wam do czegoś. Okropnie mnie mierzi myśl, że odmieńce łażą tam czegoś szukać po kopalni. Nojchętniem bym tam polecioł rozpędzić ich na cztery wiatry. Ale to może nie być takie łatwe skoro taka moc ich je tutaj. Co byście pedzieli na to, żeby jak yno zwiadowce przyjdą ze dobrą wieścią - że je spokój od razu ruszyć pod ta Sowio Góra? Oczywiście jeśli okaże się, że zagrożenie dla wsi je dalej wielkie to proponuja jak wcześniej siedzieć tu na dupie i poczekać co się wydarzy.
 
KurtCH jest offline