Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2007, 12:29   #3
Noise
 
Reputacja: 1 Noise nie jest za bardzo znanyNoise nie jest za bardzo znanyNoise nie jest za bardzo znanyNoise nie jest za bardzo znanyNoise nie jest za bardzo znanyNoise nie jest za bardzo znany
Do drewnianej konstrukcji przykute było dziwne stworzenie. Kształtem przypominało zwykłego humanoida, ale było znacznie wyższe i potężniej zbudowane. Wysokie było prawie na siedem stóp. Było całkowicie łyse, koloru ciemnego brązu. Miało dużo rogów. W równych szeregach na szczęce i łukach brwiowych, oraz równomiernie rozłożone na głowie. Ze spłaszczonego nosa zwisał kolczyk z brązu. Z lekko rozchylonych ust wystawały zęby kształtem przypominające groty bełtów. Odziany był tylko w czarne, szerokie spodnie spięte szerokim pasem z brązową spinką.

Ciemność...

Nagle tysiące różnych bodźców rozpoczęły swoją inwazję na ciało półczarta.
-Już... Dość...
Różnokolorowe światła zaczęły gonić przed jego oczami. Ból pulsował w każdym mięśniu. Miał trudności z nabranie oddechu.
-Nie... Koniec...
Nie mógł się poruszyć. Był przyczepiony do jakiejś konstrukcji. Oddech coraz bardziej przyspieszał. Duże, czerwone oczy zaszły bielą.
-Dosyć!
Stwór wierzgnął się, a kajdany oderwane zostały od reszty konstrukcji. Opadł na podłogę desperacko zaciągając się powietrzem. Oddech powoli się wyrównywał. Magyar otworzył oczy. W pomieszczeniu było zimno. Zauważył to, ale nie odczuwał chłodu tak jak zwykłe istoty. Klęczał jeszcze przez kilka chwil. Podniósł rogatą głowę i...

Ale... Nie! To nie było ważne. Gdzie szmaragd? Gdzie jego matka?


Sigil, gdzie wreszcie Magyar dowie się o swojej przeszłości.

Stał pośrodku komnaty ściskając kurczowo szmaragd. Wszystko było gotowe do rytuału. Wymalował symbole na ścianach zgodnie z instrukcjami zawartymi w Kodeksie. Wszystko było gotowe. Rozpoczął inkantację. Świece rozstawione dookoła magicznego symbolu zapalały się, jedna po drugiej. Pomieszczenie wypełnił nieprzyjemny dym. Półczart nie przestawał recytować pradawnych słów zawartych w tej starej księdze. W końcu z dymu zaczęła kształtować się tajemnicza postać. Przypomniała piękną elfkę z czarnymi skrzydłami. Magyar zaczął się śmiać. Szaleńczo. Postać z dymu wyciągnęła ku niemu swą smukłą dłoń.
-Głupi. - Wyszeptała.
W tym samym momencie świece zgasły, a piękna elfka rozpłynęła się w ciemności.

Ciemność...

Oczy Magyara zapłonęły ognistą czerwienią, gorszą od płomieni otchłani. Wstał gorączkowo rozglądając się po pomieszczeniu. Nie obchodziły go inne stworzenia leżące w tej sali. Obchodził go tylko jego klejnot. Jego cenny klejnot. Jedyne świadectwo tego, że jego rodzice istnieli. Tego, że nie wypluła go sama otchłań, sama ciemność. Tego, że jest istotą, a nie potworem. Chodził dookoła pomieszczenia rozglądając się po półkach.
-Nie ma? Nie ma. Nie ma! - Półczart wrzasnął i uderzył szponami w jedną z półek. Kilka flakonów spadło i rozbiło się o podłogę. Z nienawiścią spojrzał na metalowe drzwi.

Ten ktoś tam jest. To on zabrał Magyarowi klejnot. Ten, który położył swoje brudne łapy i odebrał go Magyarowi zapłaci za to. Słono za to zapłaci. Będzie żałował. Będzie płakał krwią...

http://bluelaguna.net/downloads/mp3s/wow-burning-crusade-sountrack/03+The+Sin'Dorei.mp3
 
Noise jest offline