Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2014, 11:16   #212
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Ucieszył się na widok, całej i zdrowej Lyndis. Gdyby nie jej znajomy głos, Eusebio zastanawiałby się czy to, aby na pewno ona. Przez ostatnie dni oglądał ją bowiem mizerną, zaniedbaną i brudną. Teraz zaś dziewczyna prezentowała się ekstraordynaryjnie, jakby wkrótce wybierała się na upiorny bal... Czaszka na sukni zwróciła uwagę pokutnika i szczególnie przypadła mu do gustu, przypomniała o ludzkim przeznaczeniu...

Walbrecht prowadził ich uliczkami przeklętego miasta. Fanatyk po niedługim czasie, przestał zwracać uwagę na koszmarne odgłosy i zobojętniał na wszechobecną pożogę.
Zamiast tego pogrążył się w gorliwej modlitwie, sięgając pamięcią po słowa, które były z nim przez większą część żywota... Choćbym przechodził przez dolinę śmierci, zła się nie ulęknę... Bo jesteś ze mną! Od świtu po czarną jak smoła noc, stąpam po twych ścieżkach Sigmarze!
Święta Księga goręła jak jego serce oddane bez końca Młotodzierżcy.

Infernalna studnia na moment przeszyła jego serce grozą. Czuł, że są to te piekielne siły o których wspominał łowca potworów. Dochodzący z trzewi sylvańskiej ziemi pomruk i feeria ognia, kazały przypuszczać, że źródło czystego zła i mrocznej magii jest niewyczerpane. Będzie spadać na mieszkańców, dopóki nie pochłonie wszystkiego plugawym ogniem.

Świątynia Morra przykuła nie tylko jego uwagę. Zrujnowana brama tonęła w krwistej poświacie, wabiąc jakimś nieokreślonym magnetyzmem. Wrota do królestwa Śmierci, były zawsze otwarte...
Biczownik nie wybierał się na zwiad, mimo szczypty ciekawości instynkt podpowiadał mu, że będzie to droga w jedną stronę, bez możliwości powrotu... Przeczucie go nie zawiodło.

Po niedługiej chwili ze świątyni wyłoniła się pokraczna postać w otoczeniu kościotrupów. Morr z pewnością nie był zadowolony, że bezczeszczono miejsce jego kultu, łamiąc prawa ustalone u początku istnienia świata... Eusebio wpatrywał się zafascynowany w tajemniczą postać. Zdradzała pewne podobieństwo do... starca z Volkenplatz! Ten niepozorny, poczciwy znachor pokonał potężną śmierć i był sprawcą zagłady wioski, a teraz niszczył miasto? Trudno było to pojąć, ale zelota jak nikt inny wiedział, iż zło potrafi maskować swoją prawdziwą, szkaradną naturę... Przylgnął do zmurszałego nagrobka, kiedy wróg zbliżył się do miejsca, w którym schroniła się drużyna.

Słowa Fritza, uświadomiły mu, że czeka go nieuchronna walka nie tylko o życie, ale również o ocalenie duszy... Kiedy szkielety zbliżyły się niebezpiecznie blisko, Eusebio był gotowy dać im odpór, korzystając z osłony wiekowych pomników i obelisków.

Serce przepełniał gniew pomieszany ze strachem. Sił dodawała mu świadomość, że jeśli polegnie nikt nie pochowa jego ciała. Zostanie splugawione przez nieczyste siły. Wierzył, że Sigmar nie opuści swego wiernego sługi w tym odwiecznym starciu... Wymawiał jego święte imię, ściskając broń i tarczę...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 08-05-2014 o 13:47.
Deszatie jest offline