Baba z wozu, koniom lżej, pomyślał Oswald, widząc jak Rose, pełna złości i zapału, zabiera swoje manele i wychodzi z karczmy.
Uważał jej zachowanie za przykład typowej głupoty, ale dyskutować z nią czy jej przeszkadzać nie miał zamiaru. Podobnie jak nie miał zamiaru towarzyszyć jej w tym bohaterskim przedsięwzięciu.
Z drugiej strony wcale nie miał zamiaru grzać (jak to obrazowo określiła dziewczyna) dupska w obrębie palisady. Było jeszcze mnóstwo rzeczy do zrobienia, zanim mutanci przylezą by zdobyć wioskę.
Bo przecież nie wpadną na piwo. |