Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2014, 18:00   #33
Python
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Wojownik, Rekus
Zimny wiatr co i rusz smagał twarze obu mężczyzn. Z każdym jego podmuchem, opary Pomroki przesuwały się i kłębiły jeszcze bardziej. Patrząc na nie można było odnieść wrażenie, że to żywy, czujący i myślący twór. I wielu tak też uważało.
Po kolejnych uderzeniach, które nie przyniosły żadnych widocznych rezultatów, Wojownik podniósł z ziemi kamień i cisnął nim tak wysoko, jak tylko potrafił. Kamień poleciał łukiem i ku zaskoczeniu Wojownika i Rekusa zawisł, jakieś siedem metrów nad ziemią. Upadając wydał głuchy i dudniący dźwięk.

Rekus doświadczył kolejnej wizji i po raz kolejny nie było mu do śmiechu. Sytuacja stawała się naprawdę koszmarna, a obrazy jakie ujrzał gdy kamień zawisł nad ziemią, zmroziły mu krew w żyłach.
Kobieta ponownie przylgnęła do niewidzialnej ściany i coś krzyczała do Rekusa. Ten jednak nie potrafił nic wyczytać. Jednak jej gwałtowne ruchy i jakieś dziwny błagalny wzrok podpowiadały mężczyźnie, że albo prosi ona o pomoc, albo ostrzega go przed czymś.
Nie to jednak przeraziło weterana szlaków przez Pomrokę. W momencie, gdy kamień zawisł w powietrzu, za kobietą w bieli Rekus ujrzał dwie pary czerwonych niczym rozgrzane żelazo ślepi. Były to ślepia jakiś dzikich zwierząt, które szykowały się do ataku na bezbronną zwierzynę.

Sav Nevard
Nadzieja Nevarda, że przeszkoda zostanie szybko usunięta rozwiewała się z każdą kolejną upływającą sekundą. Rozdrażnienie i zdenerwowanie było także coraz bardziej widoczne w ruchach przewodników.
Sav widział, jak po raz kolejnych naradzają się oni z dala od reszty.
Nevard zauważył też że opary Pomroki niebezpiecznie zgęstniały i jej snujące się wstęgi sięgały już niemal połowy końskich nóg.
Aura stawała się bardzo nieprzyjemna i Nevard zaczął zdawać sobie sprawę z powagi sytuacji.
Najgorsze w tym wszystkim była panika przewodników i nieobecność Westerwelda.
- I jak tam, szanowny panie? - po raz kolejny sługa Klingenborga wychylił się z powozu - Kiedy ruszamy? Jest chyba jeszcze za wcześniej na rozbicie obozu, prawda? A i okolica nie wygląda zbyt przyjaźnie.
 
Python jest offline