Rekus powrócił do reszty konwoju ze strapioną miną. Tak na prawdę nie wiedział co ma powiedzieć i jaką decyzję podjąć, coś jednak musiał powiedzieć. Jego ludzie, ale także klienci tego oczekiwali. Jeden z nich zniecierpliwiony czekaniem nawet włączył się do rozmowy przewodników. - Panie Sav ma pan rację, to nie drzewo. Jakaś magiczna zapora tarasuje drogę. Nie wiemy jak ją sforsować. Niestety ten problem nie ma prostych rozwiązań. Każde obarczone jest ryzykiem a my nie wiemy na co się zdecydować. Do tego kierownika całej wyprawy pana Westerwelda nie ma.
Tłumaczenie się klientowi odbierał jako dyskomfort w i tak mało komfortowej sytuacji. Trzeba było podjąć jednak jakąś decyzję. - Proponuję panowie by każdy powiedział co należy według niego zrobić. Ja jestem za próbą objechania zapory bokiem. Skupimy wszystkie lampy jakie mamy w niewielkich odległościach od siebie w bliskości powozu i spróbujemy to ominąć. Jeśli się uda jest szansa, że przed zmrokiem znajdziemy się w oazie. Co wy na to?
Zdawał sobie sprawę ze słabości jego planu. Jeśli z boku traktu znajdowały się drzewa, lub co gorsza zostaną po wjechaniu w pomrokę zaatakowani mieli kiepskie szanse na uratowanie się. Uważał jednak, że powinni spróbować. |