Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2007, 21:11   #9
Solfelin
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Przychodzi moment, w którym fakty zostają odkrywane przez kogoś, kto wie więcej. Przez kogoś, kto te fakty już doskonale zna. Jednak chodzi tu bardziej o sprawę tego, kto posiadając informację, całkowicie był bez świadomości jej ważności.
Jakby każdy fakt był niesamowicie ważny.


Wernachien

- Dzień dobry - odpowiedział oficer, był to mężczyzna, około czterdziestki, dość gruby, szorstki w głosie i szyderczy w uśmiechu - hm, pani Brzeziecka? Proszę iść tamtym korytarzem i zapukać w pierwsze drzwi na prawo. - ostatnie zdanie powiedział tonem grobowym, niemal bezbarwnym, wydawało się Joannie, że z nutką zazdrości.

Poszła zatem i uczyniła tak, jak jej polecił. Wzięła oddech i zapukała.
- Proszę - odpowiedział miły, czysty, mocny, męski głos.

Otworzyła drzwi i stanęła niemal jak wryta. W fotelu, za biurkiem, siedział całkiem przystojny, wysoki mężczyzna w garniturze. Przez chwilę przeszła jej przez myśl „pewnie federalny” i jakoś dziwnie rozbawiło ją to, w duszy. Zaraz jednak poczuła zakłopotanie i wesołość. Bardziej nieśmiało weszła, rozglądając się po pokoju.

Był dość przyciemniony, z okna za „federalnym” (spontanicznie zaczęła go tak nazywać we własnych myślach) padał jasne światło słońca, w taki sposób, że sam stał w cieniu, podczas gdy parapet i podłoga lśniła kurzysto-biało-żółtym pyłem.

Uśmiechnął się miło i otwarcie, mówiąc:
- Proszę usiąść. - wskazał miejsce przed biurkiem. Zdawało się jej, że był przepełniony spokojną wesołością.

Posłusznie usiadła, na wpół uśpiona, jakby w śnie.
- A teraz proszę mi powiedzieć - zrobił bardzo długą pauzę, jego chłodna, mała radość oraz ciepłe opanowanie udzielało się i jej - co naprawdę wydarzyło się tamtej nocy.

Przez chwilę milczała, zupełnie bez wiedzy, o co mu może chodzić. Bardziej z powodu stanu, w jaki ją wprowadził, niż dlatego, że naprawdę nie wiedziała. I chwilę to trwało, on nadal pozostawał taki sam.

- Tak, tak, ta noc - odezwał się, nadal czekając na odpowiedź, patrząc uważnie, prosto i otwarcie na Joannę - w barze. Wybaczysz, mogę zapalić? - pozwolił sobie od razu na to, wyciągnął papierosa oraz czerwoną zapalniczkę, na której widniał biały orzeł. Zabłysł na tle słońca.

Jednak, po zapaleniu, ona zamiast poczuć smród papierosów, do jej zmysłu węchu doszła cała gama zapachów, na czele przyjemna mięta, jakby z kadzidełek zapachowych.

Wydmuchiwał miarowo, regularnie dym do góry, patrzył prosto, długo w jej oczy.


Po kim przyznaje się przyjaciół, a po czym wrogów? Kto jest tym, za kogo się podaje? Czasami musimy przekonać, dowiedzieć się tego. Liczymy się z tym, że gdy ma wrogów, to na pewno ma się przyjaciół - a gdy ma się przyjaciół, to można mieć i spokój.
Niektórzy po prostu woleliby to drugie, ale bardziej widocznie wielka przygoda ima się tych pierwszych.


Tammo

Pojechał wprost na niego. Jednak, ku jego większemu i rosnącemu zaskoczeniu, a zaraz niewiarygodnemu zdumieniu, ten również ruszył wprost przed niego. Kilka metrów przed nim zatrzymał się, nadepnął na deskę, biorąc ją do ręki i próbował się z nim skontaktować jakkolwiek, lecz ten, najzwyczajniej w świecie, po prostu go... olał.

Poszedł wprost na niego i ominął go, idąc bokiem, z kamiennym wyrazem twarzy, patrząc prosto przed siebie, zupełnie tak, jakby mało go obchodził los chłopaka.

To tak bardzo zdumiało Janusza, że stał jak osłupiały przez pewną ilość czasu. Zauważył, gdy ten przechodził koło niego, że był całkowicie ubrany w czerń, płaszcz, sztruksy, biały kołnierz oraz posiadał krótkie włosy. Był wysoki, miał brązowe, kasztanowe oczy.

Na jego lewym rękawie zauważył czerwoną przepaskę, a na niej białego orła.


Wyjątek od reguły czasami robi coś zupełnie innego, niż powtarza regułę.
Wyjątek jest czasami zapowiedzą nowej reguły.


Szusaku

Zapukał i przez dłuższą chwilę stał, czekając na jakąkolwiek odpowiedź, nawet ciszę. Doczekał się jednak ciszy. Pomyślał, że może być gdzieś indziej, ale po prawie godzinnych poszukiwaniach, zaprzestał takiego działania, wracając do pracy.

Przez chwilę jego myśli były skierowane w stronę profesora, pewna świadomość, a z nią pytanie: „A jeśli coś mu się stało?” - zaraz porzucił tę myśl, ale nadal wędrowało mu po umyśle „A co, jeśli...”.
 
Solfelin jest offline