Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2014, 23:22   #89
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Gdzieś w lesie

Guślarka zakasała kieckę i połyskując gołymi łydkami wpadła w krzaki. Czar zadziałał. Rose nie pozostawiała żadnych śladów w poszyciu lasu, ale przecież potwory widziały gdzie skoczyła w krzaki. Słyszała ich krzyki i porykiwania na drodze. Usłyszała też coś jeszcze. Gdzieś przed sobą, nieco w lewo. Był to cichy szloch. Ktoś siedział skulony pod korzeniami wywróconego drzewa i płakał. Rose rozpoznała chłopaka. Był to Fritz. Młody myśliwy z Behemsdorfu, jeden z tych którzy wyruszyli na zwiady.

- Wystraszyłem się tych maszkar, które przecięły mi drogę. Na Sigmara! Te lasy są ich pełne – opowiedział przez łzy. Wyglądało na to, że ku Behemsdorfowi kierowała się jeszcze jedna grupa mutantów. – Powinienem być już we wsi. Miałem zanieść wiadomość! Na Starego Taala, zawiodłem. Oni wszyscy zginą... – znów zaniósł się płaczem i nie mógł więcej mówić.

Droga Behemsdorf – Biała Skała

Siegfried wlókł się w kierunku wsi. Bolało jak cholera. Krew chlupała w butach i oblepiała nogi, ale szedł. Słyszał przed sobą plugawe głosy zwierzoludzi i mutantów. Jego misją było ich powstrzymać. I śmierć nie była mu straszna. Bandę odmieńców zobaczył akurat w chwili, gdy oni spostrzegli Rose. Dzięki temu mógł niezauważony zbliżyć się do nich, kiedy rozbiegli się po drodze w poszukiwaniu śladów dziewczyny.

Pierwszego dorwał mutanta, którego ranił już wcześniej. Wielkouchy został na drodze, nieco z tyłu. Siegfried podbiegł do niego i z rozmachu przywalił między uszy. Kości czaszki popękały, wbijając się w mózg i mutant padł na ziemię.
Drugi odmieniec, potężnie umięśniona kobieta z gałkami ocznymi zamiast brodawek na obwisłych piersiach i łabędzimi skrzydłami wyrastającymi z ramion, zorientowała się, że ktoś jest tuż obok. Wydała wysoki, wibrujący gwizd, ostrzegając innych mutantów i zaatakowała Siegfrieda trzymanym w łapsku konarem. Cios był tak silny, że pogruchotał fanatykowi kości. Z ramienia została tylko krwawa papka. Ból był zbyt duży. Siegfriedowi oczy zaszły mgłą i upadł na ziemię bez zmysłów. Wielka mutancica podwinęła podartą spódnicę i piszcząc radośnie, oddała mocz na martwego człowieka. Wokół niej zgromadziło się kilku innych mutantów, którzy porzucili pogoń i z radością rozpoczęli masakrowanie zwłok.

Powyżej drogi

Gunther, Søren i Thoma przedzierali się przez chaszcze, krzaki i młodniaki, pozostając cały czas w pobliżu biegnącej dołem drogi. Co jakiś czas dostrzegali tam postać Siegfrieda, uparcie dążącą za bandą mutantów. W końcu sigmaryta dogonił mutantów i niezauważony podkradł się do jakiegoś rannego. Potem widok przesłoniły drzewa, a trójka ludzi parła do przodu. Wtem usłyszeli wibrujący gwizd, a chwilę potem tryumfalne wrzaski mutantów. Najwidoczniej Siegfried w końcu uległ wrogowi. Nie mogli mu pomóc.

Wieś

Mutanci przyszli, ale wioski nie zdobywali. Krasnoludy, zajęte zbieraniem kamieni nie dostrzegły ich. Ostrzegł ich krzyk jednego z wartowników, który wskazywał w kierunku drogi wiodącej w dół doliny. Początkowo wiele osób pomyślało, że to wracają zwiadowcy. Jednak szybko uświadomiono sobie pomyłkę. Z lasu na otwartą przestrzeń, zajętą przez pola uprawne wyszła grupka postaci. Od razu widać było, że nie są ludźmi. Kiedyś z pewnością nimi byli. Było ich pięciu. Przewodził im niemal trzymetrowy olbrzym o białej jak śnieg skórze i takich samych włosach, związanych w dwa długie warkocze, które udekorowane były ludzkimi czaszkami. Pozostali mniej lub więcej przypominali ludzi, zniekształconych, obdarzonych dodatkowymi kończynami, lub posiadającymi jakieś zwierzęce lub potworze cechy. Mutanci stali na skraju lasu i naradzali się. Olbrzym w końcu wyraźnie wskazał na szczyty gór za wsią i grupka szybkim krokiem, zupełnie ignorując zbrojący się, ufortyfikowany Behemsdorf ominęła osadę, idąc skrajem lasu i pozostając poza zasięgiem strzał.

- Jeszcze jedni – jęknął Torsten Wenzl, jeden z gospodarzy, ten którego syn poległ na wojnie. – Gdzież są nasi zwiadowcy? Módlmy się, żeby wrócili cało...

Rose – PM [4] 5, sukces!
Rose – spostrzegawczość 23, sukces!
Siegfried – WW [50+37+20-33=74%] 12, sukces! Obrażenia 7/8+4-3=9 [umierający]
Mutant – spostrzegawczość 31, sukces!
Inicjatywa – Siegfried 35+2=37 vs Mutant 31+7=38, Mutant sukces!
Mutant – WW [50+33-37=46%] 03, sukces! Obrażenia 6+4-4-1=5 [umierający]

 
xeper jest offline