Hans westchnął nim dosiadł klaczy po duchownym. Widać uparta była jak jego Nadia i żeby ją udobruchać będzie musiał się nasilić. Nie mniej ruszył przed faktorię dostrzegając parchatego... zakonnika? Miał z nim do pogadania więc zatrzymał się przy nim i górując nad nim powiedział srogo. - Ciekawe, że Ciebie jednego oprychy ocaliły z całego zakony co nie? Mógłby kto pomyśleć, że pomogłeś im dostać się do środka... coś co sam Sigmar karze i jaśnie pan Hrabia nie pochlebia. Masz jednak szanse odpokutować swoje grzechy i ładnie się wyspowiadać jak się dostać do klasztoru tajemnym przejściem o którym już zapewne nie raz bąknąłeś nieostrożnie. To, albo czeka Cię stryczek, lub stos co to wypali twoją chorobę i nikczemność, bo nikczemnością jest powstrzymywać prawych obywateli przed odbiciem świętego przybytku Sigmara z rąk banickich. Gadaj więc i nie myśl nawet o ucieczce, bo łuk mam szybki, a strzały celne. - powiedział mierząc wzrokiem parchatego jedną dłoń kładąc na rękojeści miecza.
Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 16-05-2014 o 12:23.
|