Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2014, 02:02   #520
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Drzwi do pokoju okazały się otwarte co zaoszczędziło grzebania w zamku i próbowania otwarcia ich wytrychem co mogłoby zająć nie wiadomo ile czasu. Dzięki temu patrol nic nie zauważył ani nie zwrócił uwagi na pomieszczenie w którym się ukrywał. Bardziej niepokojące okazało się to, że na korytarzu był ktoś jeszcze. Szedł w przeciwnym kierunku i minął się z patrolem, po czym niespodziewanie zwolnił tempo a następnie starał się ponownie przyspieszyć. Dokładnie tak jakby wiedział, że coś czai się w pokoju i zastanawiał się jak to obejść, lub zaatakować. I to był jego błąd. Dirith dokładnie to odczytał i w tym momencie wiedział, że z dalszego przekradania sie można już zrezygnować. Dziwne jednak, że osobnik nie zaalarmował patrolu. Lub zrobił to w języku migowym i owy patrol zachował się lepiej od niego nie dając podobnego znaku zdradzającego świadomość o intruzie ukrywającym się za drzwiami. Bardziej jednak prawdopodobne, że osobnik póki co jeszcze nie wszczynał alarmu. Czemu? Zastanawiał się może czy samemu da rade poradzić sobie z tygrysołakiem? Jeśli tak, to albo był szalonym samobójcą, albo nie wiedział z kim ma do czynienia, albo był na tyle dobry żeby myśleć iż może mieć szanse w walce z tygrysołakiem, lub miał po prostu wyolbrzymione zdanie na temat własnych umiejętności. Najprawdopodobniej to właśnie z tego ostatniego powodu zaalarmowany drow nie wezwał pomocy patrolu. Jakby był na tyle dobry aby móc się mierzyć z Dirithem, to nie popełniłby tak podstawowego błędu jak zmiana tempa kroków zdradzająca zawahanie. Fakt, że nie jest najłatwiej udawać, że nie dzieje się nic nadzwyczajnego gdy wie się o obecności intruza ukrywającego się za drzwiami. Nie jest to jednak nic czego nie opanowałby profesjonalista chcący dobrze zaatakować z zaskoczenia... choć ponoć to na amatorów powinno się bardziej uważać ze względu na ich nieprzewidywalność. A tak przez swój błąd osobnik niedługo spotka się z Lolth, czy innym bogiem w jakiego wierzy. Wszystko przez to, że pewnie zbyt często opowiadał o swoich wyczynach wyolbrzymiając do tego stopnia, że sam w te kłamstwa zaczął wierzyć.
Dirith nie zamierzając grać na przeczekanie zamierzał wziąć sprawy w swoje ręce i nadać im własnego tempa. Wyjął z kieszeni butelkę z miksturą niewidzialności i zwrócił się w stronę Venorika do którego skierował kolejne polecenie wydane w migowym języku.
- Wracaj tutaj, policz do 5 i otwórz drzwi wychodząc z pokoju tak żeby zagłuszyć moje kroki. Ja zajmę się resztą. - powiedział wbijając w drowa spojrzenie nie znoszące sprzeciwu aby dać mu do zrozumienia, że w tej sprawie nie będzie większej dyskusji.
Dirith nie zdążył jednak samemu przygotować sie do wypicia mikstury, czy też nawet dostać odpowiedź zanim sprawy nabrały nieco gwałtowniejszego obrotu. Wszystko za sprawą niespodziewanego ataku z powietrza jaki przeprowadziła jakaś nieznana mu chimera wpadając przez okno. Dirith zdążył tylko dobyć sztyletu i nadstawić go w gardzie i już było po wszystkim. Napastnik wylądował i dopadł Venorika nad którym zaczął się pastwić nie zwracając uwagi na likantropa. Lub też udając, że nie zwraca na niego uwagi. Dirith zauważył, że Venorik też zdążył dobyć ostrze, jednak mimo wszystko zbyt wiele mu to nie pomogło.
- Czyli jednak mówił prawdę, że go tutaj niezbyt lubią... - powiedział pod nosem po czym schował zarówno sztylet jak i miksturę niewidzialności. - No i to tyle z tego planu... - dodał krzywiąc się lekko przy czym cały czas uważnie obserwował przeciwnika.
Skierował się w stronę stojaka ze sztyletami. Znajdowały się na nim interesujące ostrza, choć dwa z nich bardziej wyglądały jak haki do mięsa niż sztylety. Dobre co prawda do wbicia w przeciwnika i utrzymania go w zasięgu aby zadźgać drugim sztyletem, jednak to nie po te ostrza Dirith zamierzał sięgnąć. Może i mogły zdawać się pomocne, jednak nie dla tego drowa. Na przyzwyczajenie sie do tego typu ostrza potrzeba było trochę czasu, żeby wykorzystać w pełni efektywnie ich nietypowy kształt, na co Dirith nie zamierzał marnować czasu. W jego mniemaniu lepiej było czas na trening poświęcić na lepsze wprawienie się w używaniu zwykłego ostrza. Raz, że zwykłych ostrzy zawsze było pod dostatkiem a dwa, jeśli potrzebował hak to zawsze mógł go uformować z Tysiąca Ostrzy. Dlatego wybrał jedno ostrze, po które sięgnął i również schował za pas:
http://i61.tinypic.com/2vwve2r.png
Rękojeść nie wyglądała na najwygodniejszą, jednak sam sztylet wyglądał w mniemaniu Diritha na mniej egzotyczny jednak bardziej użyteczny. Szczególnie kolce na gardzie. Dodatkowo wyglądał nieco podobnie do już posiadanego sztyletu już spoczywającego za pasem:
http://webzoom.freewebs.com/norstar1/KM58291a1.jpg
Dlatego nie trzeba będzie mocno przyzwyczajać się do nowego oręża.
Po zabraniu nowego ostrza likantrop spokojnie powrócił w pobliże drzwi. Nadal jednak uważnie obserwował chimerę a szczególnie na jej lub jego reakcje na własne poczynania. Kiedy był z powrotem pod drzwiami zwrócił jeszcze uwagę na to, czy słychać coś na korytarzu po czym uśmiechnął się.
- To zabawę czas zacząć... - stwierdził prezentując zęby.
Zaraz potem ciałem drowa wstrząsnęły gwałtowne drgawki pojawiające się przy każdej zmianie formy, szczególnie jeśli była ona szybka tak jak w tym przypadku. O ile atakująca chimera nie zwracała na niego szczególnej uwagi, to zaraz na pewno się to zmieni. Dlatego Dirith skupił się na jak najszybszym przeobrażeniu w tygrysołaka. Po raz kolejny kości zaczęły trzeszczeć i trzaskać jakby były łamane, ciało zaczęło rosnąć i pokrywać się czarno-białym pręgowanym futrem, które jak zwykle wchłonęło noszone przez niego ubranie tak jak działo się to setki razy podczas każdej poprzedniej przemiany. Trwało to na prawdę krótką chwilę po której w miejscu gdzie wcześniej stał drow, teraz spoczywała na czterech łapach masywna chimera z łbem oraz tylnymi łapami tygrysa, a resztą ciała drowią. No może prawie drowią resztą ciała, bo teraz był masywniejszy i bardziej umięśniony a palce zakończone były ostrymi pazurami zarówno u dłoni jak i stóp.
http://i42.tinypic.com/2vl6uti.jpg
Nie czekając dalej Dirith rzucił się do ataku. Tak po prostu z gardłowym warkotem bez żadnych dalszych ceregieli i czajenia się. Jego celem były plecy chimery która wleciała przez okno. Wiedział dobrze, że przeciwnik zareaguje i tą reakcję już kalkulował. Mógł oberwać skrzydłem, którąś z łap uderzającą na odlew, ogonem lub też zostać ugryziony. Wszystko to przewidywał w tych krótkich ułamkach sekund przed samym atakiem, które zdawały się jednocześnie być chwilami pozwalającymi na przemyślenie wszelkich zagrożeń. Zależy z jakiej perspektywy spojrzeć. Czy pobocznego obserwatora, czy doświadczonego wojownika właśnie ruszającego do ataku i bardziej czującego jakie ataki może wyprowadzić przeciwnik oraz po prostu wiedzącego co może właśnie nastąpić niż faktycznie rozmyślającego na ten temat. Jednakże dzięki coraz większej ilości adrenaliny we krwi te krótkie chwile zdawały się wydłużać dając odpowiednio dużo czasu na przyswojenie natłoku informacji jakie właśnie przetwarzał mózg tygrysołaka.
A to nie było wszystko co mogło się wydarzyć. Wroga chimera mogła zamiast zaatakować to spróbować uskoczyć unikając pierwszego ataku i dopiero potem zaatakować. W takim wypadku tygrysołak oczywiście nie zamierzał być dłużny tylko puścić się dalej w pogoń, jeśli nie udałoby mu się wyczuć w którą stronę nastąpi unik i skąd nadejdzie kontratak aby wyprzedzić je własnym atakiem. Samemu jednak pozostawał czujny i skupiony nie tylko na ataku, ale i na możliwości uniknięcia ewentualnego ciosu obróceniem się lub zmianą kierunku własnego ataku. Dodatkowo trzymał w gotowości Tysiąc Ostrzy, aby spróbować przemieścić je w sobie w miejsce w które miałby oberwać jeśli nie udałoby mu się trafić przeciwnika lub uniknąć kontrataku. Nawet jeśli nie udało by mu się uformować zbroi, to zawsze istniała szansa, że dzięki temu nie oberwie tak mocno.
Tak czy inaczej nie zmieniało to faktu, że Dirith atakował i nie zamierzał odpuścić. Skradanie się trwało już trochę długo i czas najwyższy obwieścić wszem i wobec o swojej obecności. A nic nie zrobi tego lepiej jak wszczęcie dobrej rozróby. Na wykorzystanie mikstury niewidzialności przyjdzie jeszcze czas, kiedy dom będzie zdezorientowany chaosem wywołanym nagłym pojawieniem się Diritha w jego wnętrzu.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline