| - No Panie, no co Pan! Ratuj Pan! Jedzenia dałem, pod dach wpuściłem, nie bądź Pan! – Grey nie patrzył na gorączkującego się farmera z trudem dopinając plecak pełen żywności, jakiej zarobił podczas kilkudniowej gościny.
- Chłopcze, przecież nas nie zostawisz w potrzebie. – Szarak zerknął tylko przelotnie na żonę farmera. Pomarszczonej kobiecinie brakowało już kilka zębów, co zobaczył, gdy ta ze złożonymi rękami zbliżyła się do niego próbując wybłagać ochronę dla swojego gospodarstwa – całkiem nieźle zaopatrzonego, musiał przyznać Grey.
- Tatko, tatko! Oni tu idą! – Wykrzyczała dziewczyna wskazując za oknem. Rzeczywiście szli, czas było się zbierać. Szarak założył ciężki plecak, ugiął się pod jego ciężarem i ruszył do tylnich drzwi.
- Gamble. – Głos mężczyzny osadził go w miejscu. Szarak odwrócił się patrząc mu prosto w oczy. Farmer stał na środku pokoju gościnnego z Winchesterem w rękach. Najemnik przeniósł wzrok na płaczącą w rogu dziewczynę, otaksował ją wzrokiem przygryzając dolną wargę.
- Gamble, jakie tylko będziesz chciał.
Plecak z hukiem spadł na ziemię.
- Niech one się schowają. Ty mi pomożesz. – Powiedział Grey odbezpieczając karabinek i naciągając na głowę hełm. Zlęknione kobiety zaczęły gramolić się pod łóżko. Szarak nie przepuścił sposobności, żeby jeszcze raz spojrzeć na grubaśny tyłek córki jego dobrodziei. – Jeżeli oberwę – rzucił mijając mężczyznę. – po prostu uciekajcie. Zajmą się moim sprzętem, za nim ruszą za wami. – Farmer skinął głową ładując garść naboi do kieszeni.
Najemnik skulony podbiegł do okna, z którego widział wcześniej gangerów. Odchylił firankę, żeby mieć lepszy widok na sytuacje. Szli dalej w kierunku domu, widocznie podenerwowani z bronią w ręku. Szarak przemieścił się w głąb pomieszczenia, wygodnie rozłożył na jednym z foteli i opierając broń o stół, wycelował w jednego z nich.
Nim zdążył zareagować drugi padł na ziemię skoszony niespodziewanym strzałem. Farmer stracił zimną krew i również nacisnął za spust. Kula minęła tamtego, który wziął rozbieg, pokonał ostatnie kilkadziesiąt metrów i susem wskoczył razem z oknem do pomieszczenia. Na ten moment czekał Grey. Nacisnął za spust swojego karabinu, obserwując jak kula wyszarpuje kawał mięsa z korpusu tamtego. Facet upadł na ziemię z krzykiem upuszczając broń. Grey doskoczył do niego, mocno wbił but w jego gardło i ponownie nacisnął na spust. Rozbity mózg rozbił się po drewnianej podłodze. Farmer spojrzał na niego i przeżegnał się.
- Strzelaj, do kurwy nędzy! – Wykrzyknął najemnik wskazując na czterech kolejnych mężczyzn, którzy widząc strzelaninę ruszyli biegiem w kierunku farmy. Ojciec rodziny oddał kilka strzałów, kładąc nawet jednego z bandytów trupem, kiedy Szarak podniósł z ziemi UZI i trzymając go w jednej ręce opróżnił cały magazynek w kierunku gangerów. Dwójka z nich przywarła do ziemi ostrzeliwując się, kiedy trzeci – pewnie mający u Aniołków ksywę Jełop przyspieszył próbując okrążyć domostwo. Szarak oddał w jego kierunku dwa, niecelne strzały, wyklinając na czym świat stoi, kiedy padł na ziemię pod długą serią z PMki.
- Jezus Maryja, Jezus Maryja… - rzęził leżący obok niego rolnik. Grey nie zwracał na niego uwagi, próbując wychylić się, żeby oddać kolejny strzał. Rozpłaszczył się przy podziurawionej futrynie, celując w jednego z mężczyzn. Wymierzył w głowę ładującego swoją broń gangera i pociągnął za spust, kiedy kolejny pocisk rozbił się tuż obok niego. Strzał z M4 dosięgną jednak tamtego poważnie raniąc go w udo. Szarak nie miał czasu poprawić, kiedy drzwi budynku wypadły z futryn po mocnym uderzeniu Jełopa. Bandyta z krzykiem ruszył na Greya wymachując siekierą.
- SKURWYSYNYYY!!!
Najemnik upadł na plecy, przełączając karabin na krótką serię i pociągając za spust. Trzy pociski przeszyły klatkę piersiową tamtego obalając go na Greya. Ten na chwilę zamarł, po czym zrzucił go z siebie z obrzydzeniem, drugą ręką wycierając twarz z krwi.
Kolejna seria i krzyk rannego farmera przypomniały mu gdzie jest. Nie spojrzał nawet by sprawdzić, czy tamten żyje, biegnąc do wyważonych drzwi. Wyskoczył na zewnątrz i wślizgiem wpadł zza wrak pick-upa. Wziął kilka głębszych oddechów, rozejrzał się dookoła, przeładował karabinek, wrócił do ognia pojedynczego i wychylił się zza osłony.
Wprost pod lufę Aniołka.
Karabin i PMka zajazgotały jednocześnie. Kilka kul uderzyło o płytę balistyczną jego kamizelki kuloodpornej prawie przewracając go na ziemię. Ganger był tutaj tym, który nie zainwestował w sprzęt. Kilka kul rozerwało jego skórzaną kurtkę, obalając na ziemię. Grey przeniósł lufę na drugiego, gdy znowu coś załomotało w kamizelkę. Zanim nacisnął za spust tamten skulił się trzymając za nogę. Z okna farmy wystawał Winchester. Dobra wiadomość, będzie miał mu kto płacić. Szarak przeskoczył przez wrak i celując w tamtego wolno zbliżał się.
- Poddaj się! Łapy do góry, chuju. – Krzyknął grożąc mu bronią.
Tamten spojrzał na swoje kolano, krwawa miazga, amputacja w najlepszym bądź razie. Pokracznie podniósł się na jednej nodze wcelowując broń w Greya.
Mężczyźni spojrzeli sobie prosto w oczu. Przekrwione, zmęczone ślepia, przepełnione gniewem i strachem. Nacisnęli za spust.
Grey złapał się za szyje, czując piekący ból. Bandyta upadł na kolana wciąż wpatrując się w swojego oprawcę. Między oczyma ziała krwawiąca już dziura po kuli. Ciało ciężko upadło w piach.
- Zostaw ich tam. – Rzucił farmer trzymając się za zakrwawione ramię. – Niech reszta tych psów, wie że ktoś broni tej farmy.
Grey przetarł wierzchem dłoni spocone czoło. Właśnie wpakował się w kolejne gówno. Po chwili wracając z łupami uśmiechnął się sam do siebie. Jednego mógł być przynajmniej pewien.
Cokolwiek się jeszcze wydarzy, na pewno nie będzie nawet w połowie, tak źle, jak ostatnim razem. |