Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2014, 23:24   #240
Dziadek Zielarz
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Tarcza, zatem i jej właściciel musiał być gdzieś opodal. Gęste paprocie ociekały juchą, którą wytoczyć musiał z siebie mytnik, ale jego jak na złość nigdzie nie było.

- Kieska, gdzieś się podział kozi farfoclu... -

Czas uciekał. Dotąd Leudenowi udało się unikać potwora zajętego walecznym krasnalem, jednak krzyki Zefira słabły, a ogon maszkary wciąż młócił wściekle, za każdym uderzeniem wstrząsając okolicą. Drzewa najeżone już były drzazgami, pośród liści mnogo wiórów się nazbierało z potrzaskanych pni, a poszycie znaczyły pokaźne bruzdy po smagnięciach okrutnymi szponami. Wtedy tak, gapiąc się w bury ślad ciągnący w jednym z zagłębień po ogonie Gunther dostrzegł wreszcie Kieskę.

- Tuś mi bratku. - Szepnął mniej ucieszony z widoku towarzysza, a bardziej zdenerwowany, że zmitrężył tyle czasu pod okiem bestii.

Mytnik wpatrywał się w niego ledwo widzącymi oczyma. Krwawa ślinka ściekała mu po brodzie zabarwiając skraj tuniki na karmazynowo, a ręka z której wyrwać się musiała tarcza sterczała jakoś tak dziwnie. Reszta podstarzałego strażnika mostów również pozostawiała wiele do życzenia w kwestiach integralności, ale nie była to teraz rzecz na Gutnherową głowę.

- No, zwijamy interes.

Drab niewiele myśląc złapał Hansa Apfela pod pachy i na ten moment nie zważając na stan jego obrażeń jął ciągnąć go byle dalej od maszkary. Zefir, choć dzielny wojak, sam w zasadzie wepchnął się w gardziel potworowi, zapewne by zyskać tym słynną Dobrą Krasnoludzką Śmierć. W mniemaniu osiłka śmierć, jaka by nie była, musiałaby być bezwarunkowo poprzedzona garncem grzanego miodu, ładną dziewką, solidną wyżerką w doborowym gronie i kilkoma gębami do sprania, a i wtedy miałby wątpliwości czy śpieszno mu w objęcia Morra.

Faktem pozostawało, że miejsce do którego było mu śpieszno w tym momencie, było gdzieś z dala od szalejącego smoka.
 
Dziadek Zielarz jest offline