Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2014, 17:30   #7
Cao Cao
 
Cao Cao's Avatar
 
Reputacja: 1 Cao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie coś
Młody mężczyzna, nieco zaniedbany, zarost od kilku dni nie golony, czarne długie włosy, luźno zwisające z głowy, On sam ubrany w nieco znoszony strój. Początkowo krążył tyłem kompani, nie rozmawiał z nikim a jedynie przyglądał się. Obserwował (głównie) damską część kompani, jedząc po drodze jabłka, miał ich sporo, widać było to po jego kieszeniach.

*********

Po skończeniu rozmowy przy ognisku, zwrócił się w stronę dwójki młodych towarzyszy. Nie interesował go chłopak, jednak jego towarzyszka. Podniósł się ciężko po czym dodał
- Przepraszam was Panowie.

Rina oraz Revelden

Zaczynało zmierzchać, z oddali widać było małe punkciki ognisk, które oblegali uczestnicy wyprawy. A ona… cóż, jak zwykle z magusem były same problemy. Poprawiła na nim koc nie wiedząc do końca czy więcej kłopotów przyspoży jej jego śmierć czy zdrowie. Wtedy usłyszała kroki, ktoś zdecydowanie zbliżał się w jej kierunku. Odwróciła głowę patrząc na osobę
- Coś się stało? - spytała niepewnie
Podszedł chłopak, podrzucając przed sobą jabłka. Po czym jedno rzucił wprost do kobiety.
- Przyniosłem witaminy. - Obdarzył ją uśmiechem.
- Mam nadzieje, że to tylko ten sam kierunek, aniżeli cel w którym podąrzamy… - Dodał od razu.
Złapała jabłko, które rzucił i uniosła pytająco brew
- Jestem niemal pewna, że jedynie kierunek. Ale dziękuję za jabłko - wytarła je w chustkę i ugryzła - Przysiądziesz się panie?
- Z przyjemnością! - Odparł bardzo energicznie. Zbliżył się po czym przykucnął
- To ciekawe, nie każdy przyjmuje owoce, od zupełnie obcej osoby. Szczególnie w czasach, kiedy człowiek jest w stanie, użyć go do tak niecnych celów. - Wyszczerzył zęby.
- Jednak, bardzo lubie jabłka…Mógłbym je jadać, jadać, jadać, aż pewnie z czasem bym się po… Miał bym dość. - Przetarł o swój brudny płaszcz, prawdopodobnie jabłko wyglądało po tym gorzej, niż zanim to zrobił.
- Zwę się Revelden, szlachetna Pani.
Parsknęła w odpowiedzi serdecznym, ale głośnym śmiechem próbując mimo wszystko to ukryć
- Prze… przepraszam - wydyszała wreszcie między kolejnymi tłumionymi salwami chichotu i westchnęła - Jestem Rina - podała rękę mężczyźnie - I z całym szacunkiem - wyjęła mu z dłoni jabłko wycierając o swoją chustkę, oddała - Chyba twój płaszcz potrzebuje solidnego prania - popatrzyła znacząco - Co cię niesie w stronę smoka mój panie?
Chwycił ją za dłoń, po czym ucałował, pamiętał przynajmniej tyle z dobrych manier.
- No cóż… To chyba widać… Pragnę nowego płaszcza! Mój już troszkę się… zurzył. Nie mniej, wiąże się z nim wiele wspaniałych wspomnień! - Odparł by docenić, ten zacny ubiór.
- Jednak, Panienka stwierdziła, że jedynie kierunek. Rad jestem słyszeć, pięknych Panienek pod smok nadstawiać. Chyba że czarodziejki! Oh.. Nie jesteś, czarodziejką, prawda?
Popatrzyła na niego czujnie przez chwilę, później zlustrowała dyskretnie jego ubiór
- Nie, nie jestem czarodziejką, choć… równie magiczne dziwy potrafię wyczyniać jeśli dać mi kilka składników - zaśmiała się - Jestem alchemiczką - wyjaśniła wreszcie - Ty zaś panie? - popatrzyła zaciekawiona - Nie lubisz magiczek… albo jakaś zalazła ci za skórę albo sam jesteś magiem
- Ohhh… Czyli… mój żarcik, o jabłuszkach był wysoce nie trafiony! - Podniósł szybko się na nogi, po czym zgiął się w pasię
- Błagam o wybaczenie, albowiem jestem jedynie prostym człowiekiem, lubującym się w prostym humorze! - Poprawił swój płaszcz.
- Magiem? Nie, nie.. Jestem… Hmm, nie wiem. Skrybą? Pisarzem? Podróżnikiem? Wielbicielem, wszelakiego piękna! Panienko, Rino. Poznać Cię, to dla mnie, zaszczyt!
Znów wywołał uśmiech na jej twarzy
- Jest pan niezwykle miły - powiedziała przyjaźnie wskazała miejsce - Może się pan dosiądzie, zaiste nudno siedzieć samej, a rozmowa sprawia, że czas biegnie szybciej - ugryzła znów jabłko - Bardzo dziękuję za owoc, może być pan pewien, że postaram się odwdzięczyć za tę uprzejmość
- Ależ nie! To był tylko podarek, nie wymagam żadnej odpłaty, żadnego zadość uczynnienia czy też zobowiązania! Jakiżbym był człowiekiem, gdybym śmiał wykorzysywać w taki sposób niewiasty?!
Popatrzyła badawczo
- Mój panie, wybacz, ale żyję na tym świecie dostatecznie długo by wiedzieć, że nie ma tu nic za darmo. Zawsze rozchodzi się o jedną z dwóch rzeczy, o zysk bardzej lub mniej materialny albo o czynność, znaną każdemu, mianowicie pieprzenie - wywróciła oczami jedząc dalej - Dlatego też z dwojga złego wolę to pierwsze - uśmiechnęła się lekko - W razie potrzeby może pan na mnie liczyć, za uprzejmość zawsze odpłacam uprzejmością
Był wyraźnie zaskoczony
- Oh…Nie, nie! To znaczy… Khm. - Spojrzał jej w oczy - W świecie, ludzi światłych, uczonych oraz u władzy, zawsze istnieje coś takiego, jak dwustronna korzyść. Jednakże w świecie, osób takich jak Ja, którym do badacza daleko, bogaty zaś jestem w przygody oraz marzenia. Mój świat jest prosty, bez tej wzajemnej walki. Kiedy pragnę komuś coś dać, daję mu to. Kiedy zależy mi na czymś, proszę o wycenienie danej kwestii. Nie lubę podchodów, nie lubię ukrytych przesłań! Po prostu, lubię proste podejście, klarowne, jasnę i czystę!
Popatrzyła na niego jakby przyjaźniej, z większym zrozumieniem
- Mam nadzieję, że zaiste tak jest. Mało jest ludzi, którzy myślą w ten sposób - westchnęła cicho - Mój towarzysz zaniemógł, a nas czeka jeszcze dalsza droga, mam nadzieję, że do rana mu się polepszy - powiedziała cicho patrząc z troską na postać mężczyzny
- Czy, cel waszej podróży jest tajemnicą? Być może, dałoby radę znaleźć miejsce na powozie? - Odparł nie spoglądając w jego stronę. - Chorzy oraz ranni, nie powinni przemęczać się niepotrzebnie.
Pokiwała głową w zamyśleniu
- To prawda, szczególnie, że mojego towarzysza trawi gorączka i ma dziwne bóle, nie tylko nie powinien, ale wręcz nie jestem pewna czy da radę iść dalej o własnych siłach przez te nieprzyjazne tereny - powiedziała cicho - Chyba pomysł z powozem nie jest zły, choć nie wiem, czy jest to realne, tamci raczej niezbyt przejmują się naszym losem, mają się za lepszych
Chłopak rozejrzał się po obozie.
- Postaram się zrobić wszystko, byle by znaleźć miejsce. Przynajmniej dla jednej osoby, jednak sądzę że i to uraduję, Panienkę - prawda? - Wydawał się, zainteresowany jej towarzyszem.
- Nie mniej, dla Panienki wygody. Oddałbym moje prace, czy nawet narysował mapę do tego smoka, niemniej wątpie że ich to zainteresuję…
Z każdą chwilą była bardziej zdziwiona
- Naprawdę byłby pan w stanie pomóc mi znaleźć miejsce na wozie? - spytała by upewnić się czy dobrze zrozumiała - To by bardzo pomogło i z pewnością byłoby dobre dla niego - uśmiechnęła się - W takim tempie nie odwdzięczę się do końca tej wyprawy - zaśmiała się serdecznie
- Czy jestem w stanie… zobaczymy, zapewniłem jedank. Że z całą pewnością spróbuje! - Odparł.
- Niestety, jestem tylko podróżnikiem. Ale w próbowaniu, cóż… Nic mi się raczej nie stanie! Ewentualnie, mnie powieszą. Chociaż nie, prędzej zetną. Szkoda czasu na wieszanie. - Widać, rozbawił go jego własny żarcik
- Jednak, nie odpowiedziałaś Pani, odnośnie celu wyprawy…
- Jestem alchemiczką, jak już powiedziałam panie, myślałam, że cel mojej wyprawy jest oczywisty - powiedziała patrząc na ludzi przy ognisku - Jak wiadomo smok to stworzenie magiczne, a więc i jego ciało utkane jest w pewnym stopniu z magii, przesiąknięte nią. Niewyobrażalna jest siła, której nadałaby eliksirowi choć odrobina truchła smoka
- Ale kiedy pytałem na początku, stwierdziłaś jeno że ten sam kierunek, a nie cel - Zauważył “skryba”.
- Wybacz Panienko, mój brak zrozumienia! Po prostu, jestem prostym człowiekiem. Nie jestem wystarczająco domyślny.
- Też zamierzasz uszczkąć odrobinę z zabitego smoka? - popatrzyła na niego badawczo - W takim razie jest nas dwoje, ale spokojnie, smok jest ogromny, starczy go i dla całego miasta gdyby każdy przyszedł po jedną łuskę
- Oj, obawiam się Panienko… Że będziemy mogli zbierać, jednak truchła poległych. Głównie wybieram się w celu… zobaczenia? Tak, to dobry cel. Chciałem zobaczyć smoka. Dla mnie to już nagroda. Napiszę o tej wspaniałej bitwie, a później? Później… nie wiem, może zdołał zachować życie. - Wyjawił bez ceregieli.
- Każdy ma na to nadzieję - westchnęła cicho, smutno - Każdy ma nadzieję, że wyjdzie cało z tej całej wyprawy. Tak samo i ja… tyle jeszcze do zrobienia, zobaczenia, przeżycia… - pokręciła głową - Niech to szlag, na takie rozmowy to by się raczej jakaś butelka przydała - zakończyła cichym żartem
- Nie jedna… Oj nie jedna… - Dodał z dziwną satysfakcją - Nie mniej, dlaczego podróżujesz? Ja, ja wiem… Że pewnie słyszałaś to setki razy, jednak… Młode, zdrowe kobiety które nie są czarodziejkami, nie powinny właśnie… Uwodzić mężczyzn? Rodzić dzieci, pleść warkoczy czy gotować obiadów? Nie, że to dla mnie coś… niezwykłego.. tak, taka…. e..emm….ciekawość?
Spojrzałą z ukosa
- Nie jestem kurą domową by gotować, bawić dzieci i dogadzać mężczyźnie. Studiuję i nie zamierzam tego rzucać z tak przyziemnych powodów jak miłostki i popędy cielesne - wzruszyła ramionami - Najpierw powinnam zabezpieczyć swoją przyszłość, wtedy przyjdzie czas na folgowanie swoim fantazjom - zaśmiała się - Tak, teraz nie zamierzam ryzykować, za dużo mam do starcenia. Jedyny kandydat musiałby mieć pełną kabzę bym nie musiała na niego zarabiać, ale takich to ze świecą szukać.
- Oj, ludzie stanowczo źle odbierają stwierdzenie, kura domowa! Nie, przecież młode mamy też mogą podróżować! Spójrz ile dziecko by zwiedziło. Tam by widziało smoka, tutaj Wyzne. Poza tym, posiadanie partnera, nie przeszkadzałoby w studiach, chyba że wiązałoby się to z pojawieniem się tego pierwszego, wówczas pojawiły by się problemy. Niemniej, sądzę że dla osób ambitnych oraz odważnych, świat należy. Chyba że chcą ubić smoka… - Starał się wyjaśnić, jednak nie patrzył na dziewczynę. - Poza tym, masz niezwykle silną wolę! Jestem zaskoczny, Panienko!
- To nie wola, mój panie - westchnęła ciężko - To potrzeba. Mam przed oczami dwa scenariusze i świadomość, że od moich decyzji zależy który z nich będzie moją przyszłością. Ale jak już powiedziałam to rozmowa na nocne przesiadywanie przy ogniu, z butelką w ręku - zapewniła
- Rozumiem… Mogę coś Ci powiedzieć? Bardziej prywatnie, wole by nikt tego nie słyszał…. - odparł po cichu…
Uniosła pytająco brwi, ale nachyliła się nieznacznie do niego ciekawa
- Słyszałem o pewnym sposobie… na smoka… Od czarodziejki… - Pokazał jej by się zbliżyła
- Ale, to opcja… kontrowersyjna… -
Nachyliła się jeszcze bardziej patrząc z rosnącym zaciekawieniem
- Jaki to sposób? - spytała szeptem
- Specjalny - Po czym przychylił się do kobiety, by ich usta zetknęly się, dając jej mocny pocałunek
Dziewczyna zrobiła wielkie oczy i momentalnie się odsunęła
- Panie Revelden! - niemal krzyknęła oburzona - Już powiedziałam coś na temat… takiej… wdzięczności - widać było gniew w jej oczach - Bardzo proszę stąd odejść i nie próbować więcej tego typu zachowań!
- Pokazuje Ci twój świat… - Uśmiechnął się przyjaźnie. - Świat w którym, każdy musi płacić, nawet za dobry gest. Pomyśl, czy taki świat Cię satysfakcjonuje? - Wyciągnął ku niej dłoń
- Mam nadzieje, że nie zatruje mi Panienka jedzenia!
Spojrzała na niego znów wrogo
- Proszę w takim razie oszczędzić mi na przyszłość swojej grzeczności, a i ja oszczędzę panu swojej i nie zatruję panu jedzenia by skrócić męki - odwróciła od niego głowę
- Jest Panienka za miłą osobą. - Mówił bardzo łagodnie - Nie ze względu na zatrucie, czy inne sprawy związane z alchemią. Jednak, jako osoba, na swój sposób bardzo pociągająca. Jednak smutno mi, kiedy nawet tak urocze damy, muszą podróżować z taką zgrają. Poza tym, nie spoliczkowałaś mnie - Dotknął się za polik
- Ciągle mogę to nadrobić, więc radzę zrobić jak prosiłam i odejść. Ostrzegam ponownie póki nie doszło do nieprzyjacielskich gestów - podrzuciła w dłoni znacząco jabłko
- Dziękuje za rozmowe. Była wielce pouczająca, jestem wdzięczny. - Wykonał dworski ukłon - Słowa dotrzymam, próbować będę załatwić pomoc dla twojego towarzysza. Tym razem, nawet według mojego świata… Dobrej nocy, Rino… - Ruszył z powrotem w stronę ogniska.
 
Cao Cao jest offline