Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2014, 21:26   #525
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Po pierwszej fali niepowodzeń pan chimera zdał sobie sprawę z powagi sytuacji. Początkowo podejrzewał że po terytorium szwendają mu się szczury; zlokalizował i zidentyfikował Venorika, był przekonany, że się nie pomylił. Ot, Venorik, stary dobry Venorik, wrócił po raz kolejny, szukając guza. Zdziwieniem było, że zaszył się tak daleko, w jego progi i wręcz do jego komnat. Nie był sam, ale kto mógł przyjść
z tym szczurem? Nikt ważny by się na to nie zdecydował. Pan chimera zrozumiał swój błąd. Venorik był z kimś ważnym, z kimś, kto umiał
walczyć, a do tego przypominał bardzo pewną postać, o której było do niedawna głośno w Domu. Chimera-tygrys. Nie pamiętał imienia, nie znał osobiście, ale coś tam kojarzył.

Ostry ból porażki i ran przypomniał mu natychmiast, wszystko co słyszał o chimerze-tygrysie. Pojął swój błąd i powagę sytuacji. Do tego zrozumiał, że w pomieszczeniu było jeszcze coś, co pokrzyżowało mu szyki, coś niewidzialnego i coś magicznego. Cala ta sytuacja po prostu bardzo go w...wkurzyła...

Zraniona chimera wpadła w szał. Rozdziawiła paszczę i wydała z siebie wściekłe wycie, które samą Lolth w głębi piekieł by zbudziło. Po pierwsze Venorik powinien znać swoje miejsce. Miejsce Venorika było w cholernej Narni i ktoś musiał go tego nauczyć. Venorik musiał jeszcze wiele się nauczyć, albowiem właśnie wrócił, jakże uroczo zachodząc wroga od tyłu i wbijając mściwie sztylet w jego prawą łopatkę, po samą rękojeść. Pan chimera obrócił się tylko lekko, odpowiednio, i gwałtownym rozłożeniem jednego skrzydła, z hukiem posłał Venorika z powrotem do szafy. Po drugie ten niewidzialny dowcipniś powinien wiedzieć, kiedy przestać. Zrozumiawszy co i jak, pan chimera ocenił, że nie cierpi na paraliż, a jego nogi zostały po prostu spętane niewidzialną liną. Niezbyt profesjonalnie i na szybko, co dało chwilowe efekty przy elemencie zaskoczenia. Ale potężne nogi chimery miały wyrzeźbione mięśnie, zdolne nie tylko rozerwać i poluzować linę, ale i zasadzić porządnego kopniaka. Wierzgnął na oślep, nie mogąc znaleźć celu, głownie chcąc się uwolnić. Prowizorycznie i na szybko obwiązana lina puściła i choć nie pękła, chimera rozciągnęła ją z łatwością. Kolejne wierzgnięcie chwilowo załatwiło sprawę niewidzialnego kawalarza. Kiedy zrozumiał że Dirith nie chce bawić się w koci-koci-łapki i raczej planuje rozerwać go na strzępy, a obecnie cisnąć nim o ścianę lub wywalić go za okno, przy okazji urywając mu to i owo, pan chimera wziął się w garść. Wykorzystując swoje skrzydła, nieproporcjonalnie długie łapy i długi pysk pełen ostrych kłów, pan chimera robił wszystko by ustawić się tak, aby rzut się nie powiódł. Wykorzystując starą zasadę różnych sztuk walk i blokowania rzutów, pan chimera usiłował wybić Diritha z równowagi i wyrwać się mu, odpychając go przy okazji skrzydłami i łapskami. Plan powiódł się – powiedzmy – bo wprawdzie rzut chimerą się nie powiódł, ale szewska pasja Diritha i zero dobrej woli z jego strony w sprawie puszczenia ofiary skończyły się tym, że obie chimery zawirowały w dzikiej walce, po czym ta skrzydlata rzuciła się na drzwi, próbując rozbić o nie plecy Diritha, by go z siebie dosłownie zdrapać. Skończyło się wielkim hukiem i wybiciem drzwi, a obie chimery runęły na podłogę w korytarzu, z czego obecnie Dirith był na dole, a setki wrednych ząbków wielkopyszczastej chimery wbiły się w jego lewe ramię. Z zajętą gębą, chimera wydała z siebie zaciekłe i tryumfalne warczenie. Usłyszeliście też inny, bardziej ludzki eeer drowi głos, na korytarzu!
- Co do...?!
Podniosłeś wzrok. O-oh...
Dark Elf by NathanRosario on deviantART
Korytarzem nadbiegał jakiś drow, nie kojarzysz go, ale sądząc po ostrzu w jego rękach kojarzysz, że nie ma zbyt przyjaznych zamiarów. Co gorsza, w głębi korytarza, w bezczelnie bezpiecznej odległości kilkunastu metrów, stała drowka i to bardziej cię martwiło...
Female Drow Wizard by LazarusReturns on deviantART
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline