Biegli, kluczyli wyszukując korytarzy. Szukali alternatyw. Bestia okazała się być szybka. Zbyt szybka, a ich wyborem pozostały jedynie wąskie korytarze z niekończącymi się szeregami drzwi. Niektóre z nich były rozwalone, inne zamknięte, ale nie wyglądały na takie, które zatrzymają potwora na dłużej niż kilka sekund.
Ścigająca ich bestia była coraz bliżej i z każdą chwilą skracała dzielący ich dystans, a czara rozpaczy przelała się, kiedy wskoczyli w kolejny korytarz za kolejnym zakrętem i ujrzeli na jego końcu... Drugiego potwora, bliźniaczo podobnego do tego wcześniejszego.
Teraz nie mieli wyjścia. Musieli wybrać którąś kajutę - mieli wybór od 2279 do 2295 w interiorze oraz 2273 do 2303 w zewnętrznej części okrętu. Żadne z drzwi na wskazanych odcinkach nie były zniszczone.
Malcolm wybrał pierwszą lepszą kajutę. 2281. Jej numer jakoś skojarzył mu się z własną kabiną, która miała numerek o jeden większy. Rzucił się do wnętrza razem z Clementine, po czym obrócił się na pięcie i zatrzasnął za sobą drzwi.
- Szafka! Pod drzwi!
Złapali jakiś mebel i pchnęli go by zatarasować wejście. Drzwi zatrzęsły się od uderzeń.
Byli w opłakanej sytuacji, ale wciąż, jakimś cudem żyli. Godspeed rozejrzał się szybko po kabinie szukając kolejnych dróg ucieczki. Może przejście do innego pokoju, albo balkon? A może zwyczajnie skupić się na normalności, jak radził Paavo? Spojrzał w bladą twarz ratowniczki. Normalność chyba wyszła tylnymi drzwiami, dobrą godzinę temu, ale musieli spróbować. Skupił się na wystraszonych oczach Clementine.
Jest czwarta w nocy, to się nie dzieje naprawdę, jesteś na wycieczkowcu. Obudź się!
Uderzenia w drzwi stawały się coraz ostrzejsze. Było pewne, że ta przeszkoda nie zatrzyma zbyt długo szarżujących bestii.
Osoba mająca problemy z odpoczywaniem i snem, która po przebudzeniu się była bardziej zmęczona niż przed snem, mimo utrzymywania przyzwoitej kondycji, po takim wysiłku padła na kolana. Dyszała wolno i ciężko mając zamglone oczy z wysiłku. Wymieszany strach i zmęczenie po podstawieniu szafki rzucił Clem na środek pokoju. Torba medyczna opadła gdzieś po drodze a sama legła na wykładzinę opierając się o łóżko. Podciągnęła nogi i przylgnęła do siebie rękoma. Drżała cała a jej wystraszone oczy były tylko nikłą namiastką tego jaką sieczkę doświadczała w głowie. Widać było, jak walczy z trudnościami, które w niej się tworzyły. Podobnie jak Godspeed twierdziła, że wszystko jest chorą projekcją jej umysłu. Z tym, że z nią było gorzej - nie podchodziła do tego z zaskoczeniem i dezorientacją. Była w tym bardzo poważna.
W końcu chaotyczne drżenia powodowało, że zaczęła się odzywać, choć okazało się to dziwnym majaczeniem do samej siebie. Palce wplotły się we włosy i zacisnęły na czaszce, jakby miały wymusić zakończenie przerażającej projekcji. |