- Jasne, musimy tylko… - Nie mogli jej tak zostawić. To było jasne. Robert zdecydowanie lepiej radził sobie z logicznymi łamigłówkami niż wściekłym napastnikiem z siekierą. Potrzebował planu, teraz, już, natychmiast.
Dane wyjściowe: dwóch lub trzech ludzi nieobliczalnych i nawykłych do zabijania, uzbrojeni w co najmniej jedną siekierę.
Słabe punkty:
1. prawdopodobny obłęd, bezmyślny krwawy amok, który zmienił ich w dzikie zwierzęta myślące tylko o żarciu i dupczeniu.
2. przewaga zaskoczenia
Silne punkty: jeden, ale duży: miażdżąca przewaga fizyczna.
Wniosek… w bezpośrednim starciu nie mieli szans. Musieli kombinować.
- Musimy wykorzystać topografię okolicy. Znamy ją dość dokładnie, wiemy gdzie są portale, jeśli uda nam się wmanewrować ich na któryś z nich, możemy wyeliminować ich z gry. - szeptał pospiesznie w głowie już kreśląc schemat działania. - Bramy cztery i pięć. Przejścia techniczne. Początkowo nie zwróciłem na nie uwagi, nie mają wind, prowadzą do nich zwykłe drzwi, w półmroku, gdy wszystko jest ubabrane krwią, łatwo je pomylić z wejściami do kajut.
Siekiera uderzała raz za razem, kolejne elementy w głowie Roberta trafiały na swoje miejsce.
- Schowaj się tu, za załomem, zwrócę na siebie ich uwagę i sprawię, że pobiegną za mną tym korytarzem. Gdy minę załom, uchylę drzwi na techniczną klatkę schodową i zanim zdążą dobiec do zakrętu schowam się razem z tobą. Poruszone drzwi sprawią wrażenie, że pobiegłem zabarykadować się w łazience pierwszej otwartej kajuty… która okaże się portalem. - wyrecytował szykując się do wybiegnięcia. - Jeśli wpadną w nasz zaułek… cóż, strzelasz flarą w twarz i uciekamy.
__________________ Show must go on! |