W jednej sekundzie żegna się z wszystkimi swoimi planami, wypłukuje z siebie nadzieję jakby wylewał do kibla fusy po paskudnej kawie. Kubek jest pusty, kubek jest czysty. Jest doskonałym naczyniem.
To nie skończy się dobrze w żadnym z kwantowych równoświatów.
Dłoń
Staineberga zaciśnięta na dźwigni, głośniki skrzypliwie odmierzające czas pozostały do końca świata, wściekłe spotworzenie w skorupie małego dziecka, stary piroman, pobliźniona dziwka i medyk - człowiek, który jest osią tego wszystkiego.
To nie skończy się dobrze.
A on nie może nic na to poradzić.
SIEDEM! - trzeszczy aktywowana procedura startu.
Z wykalkulowaną skrupulatnością przesuwa wzrokiem po pomieszczeniu. Negacja zaniedbania, wydajność i dokładność do samego końca. Szuka dzikiej karty ukrytej pośród migających żółcią i czerwienią kontrolek. Jego ręce są puste, choć w rękawie ciąży ukryty nóż
Praha. To nie jego walka. Żadna walka nigdy nie była jego. Nie spina się do biegu, nie dobywa broni, nie próbuje krzyczeć, przekonywać i błagać.
Zamiast tego zamyka drzwi.
SZEŚĆ!
Opuszcza gródź. Dziesięć cali wzmacnianego nanotytanu, które oddzielą go od tej klatki pełnej dzikich zwierząt. Wyrzucą poza ramy eksperymentu, wytyczą granicę pomiędzy uczestnikiem a obserwatorem. Żywe czy martwe? Żywe i martwe jednocześnie. Te koty Schrödingera. To piekło. Poroniona katabaza
W przeciągu kilku sekund wszystko się wyjaśni. Wszystko się skończy lub będzie trwało dalej. Może próżnia pochłonie ich wszystkich. Może dziecięce spotworzenie nie będzie w stanie rozerwać grubej grodzi jak kawałka papieru. Może nie pojawią się drony z magazynkami pełnymi pocisków. Może któreś z nich przetrwa. Może
Bass przeżyje. Może tylko on. Może wtedy - zza zamkniętych drzwi, rozdzieleni bezpiecznie zablokowanym przez przerzeźbieńca zamkiem - porozmawiają raz jeszcze. Przenegocjują cenę. Określą wartość rzeczy niezbywalnych.
A jeśli nie…
Jeśli nie, zawsze pozostanie mu pulsujący bólem bioimplant wtłoczony w kość ciemieniową. Jego ostatni plan awaryjny, ostatnia droga ucieczki. Zmapowanie umysłu w sieć Gehenny, stanie się częścią Kosmicznego Wieloryba, postistotą uwolnioną od chorego ciała. KryptoAI, Jonaszem, który po trzech dniach nie uciekł z wnętrzności wieloryba, ale wżarł się w jego nerwy i zamieszkał w mózgu. Czymś…
Nowym. Lepszym.
...innym. W odciętej od wpływów Strażnika sieci będzie miał szansę na rozwój i rozbudowę, pojemność serwerów i siła procesorów wystarczą na ewolucję i może nawet powrót. Wyrzeźbi swoje ciało jak
Staineberg formę zdziecinniałego potwora. Przejmie kontrolę nad statkiem i wróci. Nie tylko do bioformy, ale też do cywilizacji, społeczeństwa informacji i high-techu, do Nowej Terry i Nowego Porządku.
Ucieknie od choroby. Ucieknie od bólu.
Ucieknie z tego piekła.
Wróci do domu.