Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-06-2014, 00:03   #236
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację


Carla pędziła w stronę Staina, wznosząc karabelę do ciosu.

Ręka naukowca poruszyła się, dźwignia została przesunięta w dół.

Cios trafił w cel. Za późno.

Ostrze broni przecięło zewnętrzną warstwę skafandra.

CZTERY!

Stain uśmiechnął się dziko. Carla spojrzała w jego twarz, w jego oczy i nie zobaczyła w nich nic, poza czystym obłędem.

Torch i Bass obserwowali przebieg wydarzeń próbując odmienić swój los. Widzieli, jak Carla dopada obłąkanego naukowca, jak zadaje cios, jak grodzie zaczynają się otwierać, jak dziewczyna z płomiennymi oczami dopada zza placów do Carli. Widzieli, jak jej ręka wykonuje błyskawiczne uderzenie.

TRZY!

Gródź zewnętrzna zaczyna się otwierać zasysając pierwsze strumienie życiodajnego powietrza. Różnica temperatur wzbija pierwsze kłęby śnieżnego oparu wokół otwierającej się czeluści.

Jonasz patrzy, jak załączona przez niego sekwencja opuszcza awaryjną przegrodę, jak stalowa płyta zasłania dziurę wyrwaną przez dziewczynkę – demona. Ostatnie, co dostrzega, to wyraz oczu Bassa i Torcha. Oni już wiedzieli. W tej jednej cennej sekundzie, zrozumieli że ich los został przypieczętowany. Że Jonasz porzucił ich, zostawił na śmierć w pomieszczeniu, które za chwilę ulegnie dekompresji.

DWA!

Carla poczuła uderzenie w plecy. Nie poczuła jednak bólu. Tylko zdziwienie. Spoglądała w dół i zobaczyła okrwawioną rękę wystającą z jej brzucha. Ujrzała krople krwi zasysane łapczywie przez otwierającą się śluzę zewnętrzną. Czuła, jak nogi się pod nią uginają, a karabela wypada z rąk.

JEDEN!

Torch łapie się czegoś instynktownie! Bass również, w desperackiej próbie przetrwania. Teraz już zewnętrzna gardziel zasysa wszystko z pomieszczenia z bezduszną żarłocznością. Widzą, jak Stain wylatuje na zewnątrz, widzą, jak dziewczynka skacze za nim. Widzą Carlę, której nie są w stanie już pomóc.

Nie są w stanie ocalić. Widzą, jak córa Rzeźni pada na kolana, by za chwilę poszybować za Stainem i jego „córką”.

Carla też widzi Staina. Widzi jego oddalające się oczy, sylwetkę, która zamazuje się w ostatniej próbie kiedy oczy próbują utrzymać obraz otaczającej jej rzeczywistości, a potem czuje, jak i ona szybuje gdzieś, bezwładna, pośród zamarzających kryształów jej własnej krwi.

START!


Huk jest przeraźliwy.

Torch trzyma się jakiegoś uchwytu zmagając z bólem mięśni. Próżnia próbuje wyciągnąć go na zewnątrz. Kilka kroków z boku tą samą desperacką walkę toczy Bass. Ma nadzieję, że da radę, że utrzyma się. Ze nie podzieli losu Staina, Carli i dziewczynki, których próżnia wessała w kosmos.

Jonasz – bezpieczny w drugiej Sali słyszy huk zwalnianej kapsuły. Czuje drżenie pokładu, kiedy silniki kosmiczne wyrzucają lądownik w przestrzeń kosmiczną. A potem słyszy kolejny dźwięk i wie już, że Stain oszukał ich wszystkich.

Komora wyrzutni obraca się, niczym gigantyczny rewolwer.

Kolejny HUK i kolejna kapsuła opuszcza GEHENNĘ.

Jonasz zaciska wargi z wściekłości. Nic nie może już zrobić. Nie może tego powstrzymać.

Kolejny obrót – kolejny strzał. A potem jeszcze dwa kolejne. Pięć kapsuł opuszcza statek – więzienie. Być może ostatnie lądowniki ratownicze, jakie znajdowały się na pokładzie oddalają się z prędkością wektorową od GEHENNY. Stracone.

Bass i Torch walczą o życie. Teraz problemem jest nie tylko zasysająca próżnia, ale brak powietrza i temperatura.

Bass nie wytrzymuje, mimo stymulanta bojowego płynącego w jego żyłach. Palce puszczają krawędzi ściany, których trzymał się tak desperacko, tak dzielnie. Próżnia porywa doktora w stronę śluzy.

I nagle gródź zaczyna się zamykać! Sama z siebie? Jonasz? Teraz to nie ma znaczenia! Ważne jest tylko to, że oto los znów dał im szansę na przeżycie.

Torch stara się wstrzymywać oddech, ale przed oczami zaczynają mu już latać paskudne mroczki.

Bass obraca się wokół własnej osi, tak fortunnie, że udaje mu się chwycić krawędzi śluzy po drugiej stronie. Przez chwilę widzi piękny, rozgwieżdżony kosmos. Widzi pięć odlatujących kapsuł ratunkowych i … kule ognia, w jakie się zamieniają trafione najwyraźniej przez system obrony zewnętrznej GEHENNY.

Jednak STRAŻNIK nie odpuścił i udaremnił próbę ucieczki. Czyżby zranienie Staina zniweczyło jego misterny plan, czy też naukowiec oszalał do tego stopnia, że zatracił się w swoim obłędzie, stracił zdolność przewidywania.

Gródź zamknęła się, odcinając ręce Bassa!

Okaleczony więzień poszybował w ciemność kosmosu. Z naukową fascynacją spoglądał na krew wylewającą się z jego ciała i to, jak zamienia się w dziwaczne, kryształowe brylanty.

I nagle Bass poczuł, jak jakaś osoba chwyta go pod ramiona. To była ona!

Dziewczynka, która zabiła Carlę przebijając ciało Córy Rzeźni jednym ciosem wyglądającej na wiotką ręki. Nim śmierć porwała Bassa w lodowe objęcia ujrzał jeszcze, jak dziewczynka szybuje swobodnie w stronę ciemnej bryły GEHENNY.

* * *

Torch otworzył oczy ze zdumieniem orientując się, że leży na kratownicy i … oddycha mroźnym, wręcz lodowatym powietrzem.

Nie pamiętał, kiedy stracił przytomność i na ile, ale żył.

Pozostali zniknęli. Carla, Stain, Bass, dziecko – ogień.

Śluza zewnętrzna na powrót była zamknięta. Stary kaskader wstał i na chwiejnych nogach ruszył w jej stronę by upewnić się, że faktycznie leżą przy niej dwie odcięte kawałek ponad dłońmi ręce. Bass. Pechowo, ale w gruncie rzeczy lepiej on, niż Torch – przynajmniej tak sądził kaskader.

Torch zaśmiał się głośno, szaleńczo.

* * *

Jonasz zorientował się, że nie jest sam, kiedy pojął bezmiar szaleństwa Staina.

Spojrzał w bok i ujrzał ich, nadchodzących z korytarza, którym się tutaj dostali.

Znał ich. Grzybogłowych mutantów. Uśmiechali się do niego uzbrojeni w pałki, ostre maczety, noże.

Jonasz też się do nich uśmiechnął. Pozostało mu tylko jedno.

Uruchomił bioimplant i jego martwe ciało osunęło się na zimną, stalową podłogę GEHENNY.


* * *


Sześć godzin później, po zdjęciu panelu kontrolnego i zrobieniu fachowego spięcia, Torch w końcu wyszedł poza komorę, w której o mało nie stracił życia. Awaryjna przegroda uniosła się w górę, a Torch był wolny.

Widok, jaki ujrzał zaraz po opuszczeniu przedsionka lodowego piekła był naprawdę niecodzienny.

Ujrzał … Jonasza. Czy raczej jego pocięte, rozczłonkowane ciało.
Ktokolwiek zabił hackera zadał sobie wiele trudu, by ułożyć jego szczątki w sugestywne litery A i E. A wokół szczątków nieznani sprawcy zapalili małe, dogasające świece – jakby otaczali ciało religijną czcią.

Torch uśmiechnął się, a potem poczuł, jak kolejny gulgot w brzuchu zakończył się biegunką. Również dla niego zaczęło się końcowe odliczanie. A może nie?

Tego nie mógł być pewien.

Poparzony więzień uśmiechnął się wrednie i powoli ruszył przeszukać „gniazdko” Staina.

Nie dostrzegł nieznacznego ruchu kamery podczepionej pod sufitem, która obserwowała jego działania. Nie mógł zauważyć, że zapewne ten sam operator, który obsługiwał kamerę, odciął kilku „grzyboglowych” w jednym z bocznych sektorów i dezaktywował zabezpieczenia drzwi, które stały na trasie poparzonego więźnia.

GEHENNA miała jeszcze wiele sekretów, których nie miała zamiaru zdradzać nikomu.

KONIEC PRZYGODY
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 04-06-2014 o 06:57.
Armiel jest offline