Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2014, 12:40   #9
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
część 3. skoro już ją znacie...

- Mmm… to było przyjemne. - wymruczała Urei, uśmiechając się. Po czym pogłaskała włosy Suki, pytając. - To opowiesz mi o wydarzeniach z herbaciarni, czy też pozostawisz moją ciekawość… niezaspokojoną?
Opal roześmiała się cicho i oblizując się zmysłowo, ułożyła obok gejszy. W jej oczach migotały iskierki rozbawienia - Myślę, że nie muszę. Z pewnością wszystkiego się już domyśliłaś. - wymruczała, leniwie wodząc palcami po piersi Urei.
- Słyszałam plotki, papierowe ściany nie tłumią zbyt dobrze odgłosów, a kelnerki bywają wścibskie. - odparła ze śmiechem Słowik.
- Więc o co tak naprawdę pytałaś…? - Suki przekrzywiła głowę, wpatrując się z łobuzerskim uśmiechem w twarz Urei - I komu zazdrościsz? Bo nie zdążyłaś odpowiedzieć… - roześmiała się.
- Będzie kiedyś z ciebie wyjątkowo namiętna i słodka kochanka. Zazdroszczę osobie, która cię oswoi i ujeździ… tej jedynej. - zachichotała Urei i cmoknęła w czoło Yozukę.
- A pytałam o szczegóły… mimo wszystko… mam informacje z trzeciej ręki. - wzruszyła ramionami, tuląc nagą Suki do siebie.
- Jakie szczegóły? - droczyła się z nią Opal, nieustannie wodząc dłońmi po jej aksamitnej skórze.
- Te pikantne oczywiście? Czyżby ogonek kotka nie był wystarczająco satysfakcjonujący, że zwróciłaś swe spojrzenie ku kobietom? - zażartowała Urei.
- Przerwano nam. - Suki wydęła karminowe wargi w udawanym oburzeniu - Więc nie zdążyłam dokładnie sprawdzić, czy pierwsze wrażenie nie było przypadkiem mylące. Zamierzam to nadrobić wieczorem. - pokazała u szerokim uśmiechu równe, białe ząbki - Niemniej… zapowiada się… satysfakcjonująco. “Dziki Kot” nie wzięło się znikąd…
- Tak słyszałam. Uważaj na niego, to łóżkowy dzikus i zbereźnik… jeśli się rozochoci… czeka cię dzika noc… niekoniecznie w łóżku. - zaśmiała się Urei.
- Cóż… nie przeszkadza mi to. - zachichotała w odpowiedzi Suki - Lubię… stanowczych mężczyzn.
- No to trafiłaś na jednego z bardziej stanowczych i bezpośrednich mężczyzn. - odparła w odpowiedzi Urei.
- Hmmmm… ale potrafi być też słodki i delikatny. Jeśli chce. - Opal przygryzła wargę w zamyśleniu - Cóż… jak mówiłam, przerwano nam. Póki co mam apetyt na więcej… - roześmiała się swobodnie - ...choć jutro mogę mieć już inne zdanie na ten temat. - wzruszyła lekceważąco ramionami - Okaże się.
- Potrafi… jeśli zdołasz go okręcić wokół swego palca. - zgodziła się z nią Urei. - Ale ma też duży apetyt, który lubi często zaspokajać.
- Tak… i do mnie dotarły takie pogłoski… - Suki zmrużyła oczy w beztroskim uśmiechu. Wyraźnie cieszyła się na wieczorne spotkanie i wcale nie zamierzała tego ukrywać. Urei była jedną z niewielu osób, które wiedziały o jej słabości do tego mężczyzny… który do tej pory wydawał jej się nieosiągalny. Pociągała ją jego dzikość… choć i pozycja, jaką zajmował, nie była tu bez znaczenia. Cóż… Yozuka zawsze mierzyła wysoko.
- Na to spotkanie też szukasz stroju, czy masz coś już zaplanowane? - zapytała zaciekawiona Urei.
- Właściwie to… nie zastanawiałam się nad tym. Nie mam zbyt wielu strojów… poza tym… przebranie się nie wydawało mi się… konieczne. - zamyśliła się nieco stropiona dziewczyna.
- Cóż… - Urei przesunęła wymownie dłonią po łonie Suki. - Może i masz rację… sama jesteś pokusą. I to dlatego nie miałaś… majtek?
Ocierając się piersiami o nagą Opal, “Słowik” zaczęła muskać palcami pączuszek rozkoszy dziewczyny.
- Przypominają o mnie pewnemu… kocurowi. Bezpiecznie ukryte w kieszeni jego spodni. - odpowiedziała Suki, usiłując zachować na twarzy niewinną minkę.
Słowik spojrzała zaskoczona na Opal, po czym... wybuchła głośnym śmiechem, przez chwilę niezdolna do swych niegrzecznych działań.
- No to pięknie. Nie zdziwiłabym się, gdyby ów kocurek zaciągnął cię w boczną uliczkę i posiadł w dzikim szale namiętności. - odparła na koniec Urei, tuląc Suki do siebie.
- Myślisz…? - Opal przez chwilę obracała tę myśl w głowie - ...żadna boczna uliczka nie jest tak do końca pusta. Cała dzielnica miałaby o czym plotkować przez miesiąc chyba… - roześmiała się wesoło. Najwyraźniej jej to nie przeszkadzało - ...zobaczymy. Tak, czy inaczej, tego braku nie zamierzam uzupełniać. - dodała, uśmiechając się szeroko.
- To niewątpliwie będzie miła niespodzianka dla Kocurka… - zachichotała Urei, po czym nagle zamyśliła się. - Ale ty… chyba zasiedziałaś się u mnie, Suki-chan.
- Chyba jeszcze nie jest tak późno…? - Opal sięgnęła po zegarek, który leżał wśród jej rzeczy na podłodze i westchnęła smutno - Wygląda na to, że nie zdążę ani poprzymierzać Twoich strojów, ani nauczyć się wiązać obi. Masz coś, co jest mniej... skomplikowane przy zakładaniu? - bezradnie wpatrzyła się w barwną zawartość jej szafy.
- Myślę, że przymierzanie możemy jeszcze zrobić i naukę też… ale inne przyjemności musimy sobie odpuścić. - zachichotała Urei wstając z łóżka i podchodząc do szafy. - Chodź i przyjrzyj się moim zbiorom.
Westchnienie zachwytu wyrwało się z ust dziewczyny, gdy powoli sunęła wzdłuż równego rzędu wieszaków ze strojami. Były rzeczywiście różne… od ceremonialnych, po “figlarne”... a wszystkie piękne i starannie wykończone… i z pewnością bajecznie drogie. W końcu spojrzenie Suki spoczęło na czerwonej sukni, na której czyjeś zgrabne palce wyszyły wspaniałego pawia. Powoli powiodła dłonią po misternym hafcie, potem przez chwilę delektowała się jakością materii, z której uszyto cały strój… z niemal nabożną czcią wyjęła suknię z szafy i spojrzała błagalnie na Słowik - Mogę tę, Urei-chan? - zapytała, przykładając strój do ciała i odwracając się w stronę ogromnego lustra, które stało obok szafy.
- Możesz klejnociku… będziesz w niej zniewalająco wyglądać. - odparła z ciepłym uśmiechem Słowik.
- Jesteś cudowna... - Opal ucalowała gorąco wargi Urei i przytuliła do siebie suknię - Ale odbiorę ją chyba jutro... dziś mi nie po drodze. - uśmiechnęła się szeroko, przypatrując się z zachwytem swojemu odbiciu w lustrze.
- Zgoda… zostanę dłużej w łóżku. - zażartowała Urei. - Powinnaś mnie zastać jutro rano.
- Eeeee… rano…? - Suki zachichotała - Nie mam pojęcia, czy wyrobię się rano… ale na pewno przed południem, Urei-chan.
-Poczekam na ciebie, lub zostawię ci wiadomość, gdzie zostawiłam sukienkę. Albo przyjdę do ciebie... jakoś sobie poradzę. - odparła z uśmiechem Urei.
- Cudowna… - Opal cmoknęła mentorkę w policzek i wcisnęła jej w dłonie strój, a sama zaczęła się szybko ubierać - Wybacz, ale muszę już lecieć… - z lekkim niepokojem zerknęła na zegarek i odetchnęła z ulgą - ...powinnam w sam raz zdążyć na miejsce. - mruknęła wesoło.
- Niewątpliwie poczeka na tak smakowity kąsek, jakim ty jesteś. - uśmiechnęła się wesoło Urei, leżąc na brzuchu i przyglądając się ubierającej się Suki.
- To może się spóźnię…? - dziewczyna przysiadła na chwilę na łóżku, ale zaraz się poderwała - Pójdę trochę okrężną drogą. - zdecydowała wreszcie i skłoniła się z gracją mentorce, po czym tym swoim charakterystycznym rozkołysanym krokiem ruszyła do wyjścia.


Yensei już stał pod ścianą jednego z budynków, rozglądając się dookoła. W jego ruchach było widać niecierpliwość, ale na obliczu jeszcze nie było gniewu. Najwyraźniej nie czekał jeszcze dośc długo, by się zdenerwować. Na uliczkach ruch już się zmniejszał, nadchodzący mrok przepłaszał mieszkańców do domów.
Suki nie bawiła się w podchody, szła po prostu środkiem chodnika, wypatrując Dzikiego Kota. Uśmiechnęła się promiennie, gdy go zobaczyła i skłoniła mu się z wdziękiem - Widzę, że już na mnie czekasz… przepraszam więc za spóźnienie, Yensei-dono. - zagaiła nader uprzejmie, niemniej z wyraźnie bezczelnym uśmiechem błąkającym się w kącikach ust… co nieco kontrastowało z treścią wypowiadanych słów.
Kirumasu uśmiechnął się wesoło, zerkając na dekolt kłaniającej się Suki i mówiąc. - Nie szkodzi. To teraz odwiedzimy twój domek, czy udamy się do mnie?
- U mnie ciasno. Niewiele poza łóżkiem się zmieściło. - bezczelny uśmieszek przestał się ukrywać i całkiem jawnie rozgościł się na twarzy dziewczyny - Ze śniadaniem nie będzie problemu, tylko sake się skończyła. A u Ciebie? - zatrzepotała wdzięcznie rzęsami, składając dłonie na podołku jak grzeczna panienka… co tylko uwydatniło kuszące krągłości widniejące ponad dekoltem bluzki.
- U mnie… stajnia… pokój mam nad stajnią. - wymruczał mężczyzna zahipnotyzowany prezentowanymi mu przez dziewczynę krągłościami.
- Stajnia… - mruknęła Suki - A, właśnie… jak ma na imię Twój wierzchowiec? - zapytała niespodziewanie, po czym dodała, jakby do siebie - Nigdy jeszcze nie jeździłam konno…
- Oj, pojeździsz sobie dzisiaj. - odparł w odpowiedzi Kirumasu, nadal wpatrzony w te krąglości. Jego dłoń bezczelnie wylądowała na sukience Opal i pieściła namiętnie pośladek przez materiał stroju. - Wierzchowiec… mój? Który?
- A ile ich masz...? - lekkie pochylenie ciała spowodowało na raz trzy rzeczy… pośladek przywarł do pieszczącej go dłoni, biust zaprezentował się okazalej, a pociągnięte karminową szminką usta znalazły się o włos od ucha Kirumasu, owiewając je ciepłym oddechem, gdy szeptała wprost w nie swe słowa.
- Najlepszego... bardzo blisko ciebie. - odparł bezczelnie i pochwycił dłoń Suki, kierując ją na owego wierzchowca już preżącego się dumnie w skórzanej stajni. Dłoń mężczyzny masująca pośladek Opal szybko znalazła się pod sukienką, dotykając skóry.
- A jak ON ma na imię…? - szepnęła, pocierając dość mocno ów twardy kształt.
- Zdobywca… - ni to mruknął, ni to jęknął mężczyzna, zaciskając dłoń na nagiej pupie dziewczyny i przyciskając Suki do siebie. Nie przejął się w ogóle tym, że minęło ich kilku przechodniów. Jedno władcze spojrzenie “Dzikiego Kota” sprawiało, że odwracali wzrok i przyspieszali kroku.
- Każda brama mu ulega, z każdej wydobywa jęk. - zapewne, by porwać swą zdobycz i dokonać konsumpcji.
- Chodź, Tygrysie…

<...>

Suki mruczała, leniwie wodząc pazurkami po plecach kochanka i czasami pieszczotliwie mierzwiąc włosy. Po dłuższej chwili przeciągnęła się i roześmiała, a potem ucałowała czoło Yensei - Wezmę szybki prysznic, jeśli pozwolisz... i odwieziesz mnie już do domu, dobrze? - zamruczała z uśmiechem.
- Dobrze… - odparł rozleniwionym głosem mężczyzna. W obecnym stanie Kirumasu był zbyt zadowolony z życia, by oponować przeciw jej prośbom. Powoli zsunął się z dziewczyny, by pozwolić jej zająć się swoimi potrzebami. Nadal obserwował ją jednak, jej gibkie ciało i zgrabne ruchy.
Przygotowanie się do wyjścia nie trwało długo, dziewczyna już dawno opanowała do perfekcji błyskawiczne zbieranie się do drogi. Pozostał jedynie taki drobny szczegół…
- Chyba nie powinno się jeździć na koniu bez bielizny? - roześmiała się, widząc błysk w oczach Dzikiego Kota - Na tym dużym… mówimy teraz o odwiezieniu mnie do domu a nie o kolejnej rundce zapasów. - wyjaśniła wesoło. Zupełnie bez fałszywego wstydu czy skrępowania wycierała sobie mokre włosy ręcznikiem, kompletnie naga, lokalizując dopiero kolejne, rozrzucone poprzedniego wieczora po całym mieszkanku, elementy swojego stroju.
- Nie mam… ale można zakupić jakieś pantalony od dziewek służebnych w karczmie obok. - uśmiechnął się Dziki Kot, leżąc wygodnie w sianie i bezwstydnie wodząc za nią wzrokiem. Dolne partie ciała udowadniały właśnie Suki, jak niezmordowanym kochankiem jest Yensei.
- Wyobraź sobie mnie w pantalonach pod tą spódniczką… - Opal założyła rzeczoną część ubrania ii dramatycznym gestem przyłożyła sobie dłonie na wysokości kolan - Tu będą falbanki… - jęknęła z udawanym przerażeniem.
- Wszyscy będą się gapić… - zaśmiał się Kirumasu i spojrzał wpierw na kuszące piersi, po czym na zgrabne nogi, których spódniczka nijak nie potrafiła zasłonić. - A przedtem… się nie gapili? Ubierasz się tak, że zawsze przyciągasz wygłodniałe spojrzenia.
- Nie sądzę, by spojrzenia przyciągane przez pantalony były... wygłodniałe. - Suki naburmuszyła się jak mała dziewczynka, odwracając plecami do mężczyzny i zakładając bluzeczkę, by po chwili sięgnąć także i po gorset.
- Będziesz wyglądała uroczo… i na pewno moje spojrzenie będzie wygłodniałe. - odparł z bezczelnym uśmieszkiem mężczyzna wstając i podchodząc goły do dziewczyny. Jego dłonie wylądowały pod jej spódniczką i gładziły jej pośladki zaborczo, gdy pytał. - To co innego proponujesz?
- Chyba nic. - odpowiedziała, oglądając się przez ramię z beztroskim uśmiechem, po czym dodała bezczelnie - Założę pantalony, jeśli mi je kupisz.
- W sklepie? W najbliższej okolicy nie ma sklepików z damską bielizną. - mruczał już przy uchu dziewczyny Kirumasu, bowiem jego dłonie ześlizgnęły się po biodrach na jej wewnętrzną stronę ud, a o pośladki ocierało się coś… zgoła innego.
- W takim razie będziesz musiał zdjąć je z jakiejś służebnej… - Opal ze śmiechem wyplątała się z natarczywych objęć, ale potem zrobiła zmartwioną minkę, nieoczekiwanie poważną - ...i naprawdę musisz zrobić to szybko. Kończy mi się czas… Chyba, że mam wrócić sama? - dodała wyraźnie zawiedzionym tonem.
- Dobra, dobra… założę tylko gacie. - dłoń mężczyzny zmierzwiła nieco włosy Suki, gdy ją energicznie pogłaskał. - Mój męski zapaszek i goła klata nie powinny ci przeszkadzać podczas jazdy, prawda?
Po tych słowach szybko zaczął się ubierać. I rzeczywiście ograniczył strój do gaci, butów, spodni i pasa z ciężkim rewolwerem.
- Tylko się na mnie nie krzyw, jeśli Cię podrapię. To będzie mój pierwszy raz. - odpowiedziała z udawaną powagą, której przeczyły wesołe błyski w oczach.
- Lubię twoje pazurki. - odparł mężczyzna, wychodząc.
Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, Suki nonszalanckim krokiem zaczęła przemierzać jego mieszkanko, zaglądając tu i ówdzie i pilnie nasłuchując, czy Kirumasu przypadkiem nie wraca. Jej bystre oczy przywykłe do wypatrywania wyławiały mnóstwo szczegółów, które umykały innym. Na przykład coś, co wpadło jej w oko już poprzedniego wieczora… A tym niewątpliwie były drzwiczki zamykane na żelazną sztabkę, drzwiczki, które nie prowadziły do żadnego z używanych pomieszczeń i kojarzyły się z wnęką na szafę. Ciekawość Opal wzięła górę i nim dziewczyna zastanowiła się co robi, jej dłonie już dopasowały odpowiedni wytrych i rozległ się cichy szczęk otwieranej kłódki. Z nieco mocniej bijącym sercem, podekscytowana, najpierw uważnie wsłuchała się w odgłosy dochodzące zza drzwi mieszkanka. Nie byłoby najlepiej, gdyby Kirumasu przyłapał ją na takim myszkowaniu… jednak na korytarzu było cicho, więc Suki ostrożnie uchyliła drzwiczki…
W środku była zbrojownia. Kilka rewolwerów, kilka pasów z amunicją, kilka strzelb. Dziki Kot nie miał wielkiego poszanowania dla tradycji swego ludu, skoro wolał zachodnią broń. Nieco konsternacji u Suki wywołały zapięczetowane skrzyneczki z trzyliterowym napisem TNT oraz… wielolufowe ustrojstwo z pasem nabojowym ważące parę ładnych kilogramów. Suki tylko raz widziała taką machinę u swego okazjonalnego kochanka wynalazcy. Ale nigdy dotąd w użyciu… zawsze jej się wydawało jednak, że coś takiego nie jest przenośne, a stacjonarne.
Nieco przestraszona i zdecydowanie czując się winną, szybko zamknęła drzwiczki na kłódkę i nie rozglądając się już zbyt uważnie, nonszalanckim krokiem podążyła do kuchni w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Ominęła ją już kolacja i śniadanie, a możliwe, że ominie ją też obiad… była więc zwyczajnie głodna. Niemniej tajemnicza broń nie dała się zepchnąć na dalszy plan umysłu, tak samo jak intrygujący napis “TNT”...
- Wróciłem… z pantalonami. Świeżymi prosto z pralni i z koronką. - rzekł Kirumasu, wchodząc do pokoju i triumfalnie machając swoją zdobyczą.
Suki wychyliła się zza lodówki/spiżarki[?], z radosnym uśmiechem salutując mężczyźnie pałeczkami, w których trzymała ryżowe ciastko - Wspaniale. - odpowiedziała wesoło i wskazała głową zamknięte na kłódkę drzwiczki - Co tam jest? - z niewinną miną pochłonęła ciasteczko i sięgnęła po kolejne.
- Moje zabawki. Jak każdy chłopiec, mam skrzynkę z zabawkami… jako duży chłopiec mam duże zabawki. - odparł z bezczelnym uśmieszkiem Kirumasu i pacnął dłonią o stolik kuchenny. - Pakuj tu swoje słodkie cztery literki… założę ci pantalony.
- Cokolwiek rozkażesz... - żartobliwie odpowiedziała Opal, zręcznie wskakując na blat i wesoło machając nogami, jak mała dziewczynka na huśtawce.
Oczywistym było, że w swym dość dziecinnym podejściu do życia Yensei planuje wykorzystać sytuację do zerknięcia jej pod spódniczkę. I nie liczyło się to, że już ją widział nago i że Opal bez skrępowania mogła ową spódniczkę podciągnąć, by pokazać mu to, co chciał zobaczyć. Liczył się sam kontekst tej sytuacji, sama okazja do zerknięcia… i trzeba przyznać, że ją rzeczywiście wykorzystywał, powoli naciągając pantalony na jej zgrabne nogi, wpatrzony w to, co skryte było pod jej strojem… A widoczne, gdyż ją ubierał kucając przed nią.
- Strasznie dziecinny jesteś, Kirumasu-kun. - Opal z udawanym oburzeniem usiłowała zakryć swoje wdzięki falbankami spódniczki, choć na tyle nieudolnie, żeby niczego nie zasłonić.
- Chciałaś powiedzieć uczynny, Suki-chan, nieprawdaż? - odparł z równie udawanym oburzeniem Dziki Kot, powoli zakrywając wdzięki Suki owym jedwabnym kawałkiem bielizny.
- A jak zamierzasz mi je założyć na tyłek, skoro siedzę? - zaciekawiła się uprzejmie dziewczyna. Yensei nie odpowiedział na to pytanie. Zamiast tego wstał i położywszy dłoń na piersi Yozuki, delikatnie popchnął ją do pozycji leżącej, nie omieszakając wykorzystać sytuacji do pieszczenia owej krągłości, na której położył swą dłoń. I powoli naciągał bieliznę na pupę dziewczyny.
Grzecznie czekała, aż dokończy tę czynność, która sprawiała mu tyle radości… lekko unosząc biodra, by mu w niej pomóc. W końcu zerknęła wzdłuż ciała na efekt, jaki wywołały pantalony założone pod minispódniczką i parsknęła śmiechem - Albo mnie wyśmieją, albo jutro wszystkie laski będą chodzić w pantalonach i miniówkach… - wyjąkała z trudem, ocierając łzy śmiechu z kącików oczu.
- Mi się podobasz. - mruknął w odpowiedzi mężczyzna, głaszcząc jej ciało pod pantalonami. - Mi się podobasz… bardzo.
- Niemniej muszę już iść. - przypomniała Suki, podnosząc się i zwinnie zeskakując na podłogę, po czym ujęła Yensei pod ramię i prowadząc do drzwi, zapytała wesoło, usiłując odciągnąć myśli mężczyzny od swego ciała - Myślisz, że uda mi się nie spaść z konia? To podobno trudna sztuka.
- Nie będziesz jechała konno, tylko siedziała na koniu. To drugie jest o wiele łatwiejsze, niż prowadzenie wierzchowca i pilnowanie go. - wyjaśnił Yensei, ruszając przodem. - Nic ci nie będzie.
- Cudownie. - ucieszyła się Opal, wyraźnie podekscytowana nowym doświadczeniem, sprężystym krokiem podążając za mężczyzną.
Przeszli drugimi schodami. Tymi łączącymi mieszkanko Yensei ze stajniami karczmy obok. Tymi, którymi tu przyszli. Kirumasu trzymał tu swego gniadosza.


Zwierzę było całkiem spore i mocno umięśnione. Niewątpliwie wytrzymały wierzchowiec przeznaczony na prerię, a nie delikatny, acz śmigły koń do ścigania się na torze jeździeckim.
- Gryzie? Kopie? Wierzga? - dziewczyna dopytywała ciekawie, trzymając się nieco na dystans i nie odstępując na krok Kirumasu.
- Trochę… ale najczęściej podnosi ogon i robi tam gdzie nie trzeba. Ostatnio na stragan z warzywami. Oj, była afera. - zaśmiał się Kirumasu, klepiąc wierzchowca po grzbiecie. - Nazywa się Łobuz.
- Ach… więc bryka! - roześmiała się radośnie Suki, nieśmiało, choć z wyraźną fascynacją wyciągając rękę, by pogłaskać zwierzę - Długo go masz...? - zapytałą, po czym wymruczała konspiracyjnie do konia - Śliczny jesteś… Łobuzie… już Cię lubię...
- Dwa i pół roku. - stwierdził Kirumasu nakładając siodło na grzbiet Łobuza, który pochylił łeb, wąchając dłoń dziewczyny.
Opal łagodnie pogładziła go po chrapach, potem po głowie i szyi, przeczesała palcami grzywę. Oczy jej błyszczały ze szczęścia tą dziecięcą radością, którą większość dorosłych po prostu traci gdzieś po drodze do dorosłości. Yensei miał jednak tę radość w sobie i miała ją Suki… może dlatego tak ją do niego ciągnęło?
- Ile razy spadłeś? - kontynuowała wypytywanie, delektując się aksamitnością sierści zwierzęcia i grą mięśni pod jego skórą.
- Kilkanaście razy na początku, od czasu do czasu jeszcze teraz. To koń dzikiego zachodu, nie przywykł do odgłosów miasta i nie lubi automobili. Ale nie będziemy jechać dość szybko, byś mogła spaść. - odparł Yensei, zapinając popręg. - Wolisz z przodu czy z tyłu.
- Nie wiem. - Opal bezradnie wzruszyła ramionami - Chyba bezpieczniej będzie z przodu? - nadal nie odrywała dłoni od szyi wierzchowca, odruchowo pieszcząc ją łagodnymi ruchami ręki.
- Też prawda… choć mniej bezpiecznie ode mnie. - delikatnie zaczął zakładać ogłowie na łeb zwierzęcia. - Jedną ręką będę cię… dotykał.
- Chyba miałeś na myśli, że będziesz mnie... trzymał? - niewinnie podpowiedziała Opal.
- Hmmm… tak też to można nazwać. - odparł bezczelnie Yensei, stając za Suki i chwytając ją za pośladki tylko po to, by przesunąć swe dłonie na jej biodra i podsadzić ją przy wsiadaniu na konia.
Miała mocno niepewną minę, zwłaszcza, że nieprzyzwyczajony do tak nietypowego jeźdźca Łobuz przestąpił z nogi na nogę, ważąc ciężar Opal. Dziewczyna kurczowo zacisnęła palce na łęku siodła, starając się nadrabiać miną, choć niezbyt przekonująco jej to wychodziło.
Kirumasu jednak był doświadczonym jeźdźcem i błyskawicznie znalazł się za Suki. Jedną dłonią chwycił za wodze, drugą pochwycił dziewczynę w pasie, dociskając ją mocno do siebie.
- I jak? - szeptał jej do ucha przy okazji wodząc po nim wargami.
- Szerzej, niż przywykłam. - odpowiedziała kpiąco, jednak z ulgą wtulając się w bezpieczne objęcia Yensei.
Nie do końca takie “bezpieczne” jak się okazało, bo dłoń mężczyzny miała tendencje do zapuszczania się na piersi lub poniżej brzucha od czasu do czasu. Niemniej mężczyzna pewnie jeździł konno i wykorzystując brak tłoku na ulicach szybko zmierzał wraz z Suki do kamienicy, w której mieszkała.
Nic dziwnego więc, że Yozuka nawet nie zdążyła się znużyć przejażdżką, a już była przy domu.
Wręcz przeciwnie... wydawała się mocno zawiedziona, że podróż była tak krótka.
- Koniecznie musisz mi obiecać, że zabierzesz mnie na dłuższą przejażdżkę. - zażądała Opal, przerzucając lewą nogę przez głowę konia i spadając bokiem do kowboja, by z bezczelnym uśmiechem spojrzeć mu w oczy.
- Obiecuję… - odpowiedział z równie bezczelnym uśmieszkiem.
- Trzymam Cię za... słowo, Kirumasu-kun. - szepnęła, nachylając się ku mężczyźnie i kładąc na chwilę dłoń na tym drugim rumaku, wyraźnie spragnionym galopu... po czym zwinnie zeskoczyła z siodła i skłoniła się uprzejmie, dodając głośno, acz nadal z bezczelnym uśmieszkiem na karminowych wargach - Dziękuję za odwiezienie do domu, Yensei-dono.
- Nie ma za co... To była nad wyraz przyjemna przejażdżka, Yozuka-san. - odparł wyraźnie zadowolony mężczyzna. Spiął konia do galopu i pognał, od czasu do czasu zerkając za siebie.
Zaś Suki wystarczył jedynie rzut okiem na zegarek, by również puściła się biegiem... modląc się po drodze, by Urei czekała już na nią w jej mieszkanku…

I czekała cierpliwie. Nawet słowem czy grymasem nie dając po sobie poznać, jak długo. Skinęła tylko głową i rzekła. - Witaj, Suki-chan. Jak mija ci dzień?
- Głównie na przejażdżkach konnych. - wesoło odpowiedziała dziewczyna - Przepraszam, że musiałaś na mnie czekać, Urei-chan... - dodała lekko skruszonym tonem.
- Nie musiałaś się o to martwić. Miałam swój flet. Czekanie mi nie ciążyło. - uśmiechnęła się łagodnie Urei. - Ufam, że przejażdżka była ciekawa?
- Nader. - Opal wyszczerzyła ząbki w odpowiedzi - Niemniej mamy mało czasu na pogawędki... powinnam się przebrać. Shifu zaraz tu będzie i chyba padnie trupem, jak mnie zobaczy w takim stroju... - Suki beztrosko zaprezentowała Słowik pantalony niemal w całej ich okazałości.
- Tooo… intrygujące… prowokujące nawet. - zachihotała Urei, zakrywając usta dłonią. Zmrużyła lekko oczy. - Ale i tak leżą na tobie dobrze i... kuszą.
Wzruszyła ramionami, dodając żartobliwie. - Wątpię, by twój mistrz akurat miał dość wiedzy i gustu, by wypowiadać się w sprawie mody… a zwłaszcza kobiecej bielizny.
- Cóż… jest dość… ekscentryczny, przyznaję… - zachichotała w odpowiedzi Opal i żartobliwie zaprezentowała się jak modelka na wybiegu - Jeśli ktoś jeszcze mi powie, że to wygląda seksownie, z pewnością w to uwierzę... - teraz jednak mam wyglądać... odpowiednio. To poważne spotkanie. - łagodny uśmiech na ustach dodał Suki ładnych kilka lat i morze powagi.
- Na wierzchu przynajmniej… - odparła żartobliwie Urei, układając na łóżku suknię dla Yozuki. - Rozbieraj się do bielizny. A potem, gdy się przebierzesz, dobierzemy odpowiednią fryzurę i zapach.
- Jak sobie życzysz… - Suki radośnie pozbyła się ubrania, stając przed Słowik w samych jedwabnych pantalonach - Myślisz, że powinnam je zmienić na coś… mniejszego… czy mogą zostać? - zapytała, uśmiechając się szelmowsko. Urei uśmiechnęła się nieco podstępnie i zachichotała, zakrywając usta przydługim rękawem kimona. - Niegrzeczna z ciebie dziewczyna… ale może lepiej je zdejmij.
- Tak, shifu-ko. - Suki skłoniła się głęboko, po czym szczerząc śnieżnobiałe ząbki w szerokim uśmiechu, zsunęła z bioder pantalony i już zupełnie naga ruszyła niespiesznie na poszukiwanie bardziej odpowiedniej pod suknię bielizny.
Słowik przyglądała się jej poszukiwaniom ze spojrzeniem kocicy obserwującej wyjątkowo smakowitą mysz. Ale nie czyniła nic więcej. Jedynie przysiadła się na łóżku i czekała cierpliwie.
- O, te będą chyba w sam raz… - Opal odwróciła się, z triumfalnym uśmiechem pokazując swoją zdobycz - Jak myślisz? - zapytała niewinnie.
Koci pomruk który wyrwał się z ust Słowik był bardzo zmysłowy. Przez chwilę przyglądała się tej zdobyczy, nim rzekła niby obojętnym głosem. - Nie wiem… zobaczmy jak leżą.
Suki nie umknął pomruk, nie dała się też nabrać na pozorną obojętność. Uśmiechnęła się w odpowiedzi i pochyliła, odwracając się niemal tyłem do swej mentorki, by nader powolnym ruchem wsuwać bieliznę po zgrabnych nogach… “przy okazji” prezentując krągłe pośladki obserwującej każdy jej ruch Urei.
Kolejne kocie westchnienie wyrwało się z ust “Słowik”, niewątpliwie przyglądała sie każdemu jej ruchowi. A gdy bielizna znalazła się na krągłym tyłeczku Yozuki, wydała werdykt. - Nie wyglądasz w nich jak dama, acz... na pewno piorunująco. Niemniej, jeśli przyjdzie ci do prezentowania bielizny… to akurat damą być już nie będziesz musiała.
Słowa te zakończyła chichotem.
- Zawsze mogę poszukać czegoś bardziej… klasycznego. - zgrabny tyłeczek podkreślony czerwoną obwódką znów wypiął się kusząco, gdy Suki na powrót zanurkowała w szafie… zdominowanej wyraźnie przez czerń, biel i wszechobecną czerwień. Po chwili wychynęła, prezentując znacznie grzeczniejszą zdobycz, tym razem zakrywającą “wszystko, co dama zakryć powinna”.
- Te są lepsze? - mrugnęła wesoło do Słowik.
- Też intrygujące. - zgodziła się z nią Urei i zamyśliła nad czymś. - I jakiś dyskretny gorsecik.
- Naprawdę uważasz, że jest potrzebny? - udręka w głosie Opal wyraźnie świadczyła o tym, że nie przepada za noszeniem tej części bielizny… swój gorset nosiła jak pancerz, na wierzchu, pod spodem zaś preferowała… wolność. Niemniej grzecznie, choć z wyraźną niechęcią, wsadziła rękę do szafy, pozornie na oślep. Wyglądało na to, że akurat w tym zakresie ma niewielki wybór…
- Mam tylko ten, więc jeśli jest nieodpowiedni, nie zakładam w ogóle nic. - mruknęła, naburmuszona, pokazując ów jedyny nadający się pod sukienkę gorset.
- Jestem pewna, że niewątpliwie ekscytująco będzie go z ciebie zdejmować. - zamruczała zmysłowo Urei wstając i kołyszącym krokiem podchodząc do Yozuki. - No… nie rób takiej ponurej minki.
- Pancerze nosi się na wierzchu, a nie pod ubraniem. - mruknęła w odpowiedzi dziewczyna, dobitnie dając znać mentorce, co sądzi o gorsetach. Niemniej posłusznie założyła znaleziony komplecik, do którego dodała delikatne czarne pończoszki i zaprezentowała się Urei - Czy na to mogę już wreszcie założyć tę suknię, czy czymś jeszcze powinnam uzupełnić bieliznę? - zapytała kpiąco, choć już także żartobliwie.
Zamiast odpowiedzieć, “Słowik” położyła dłonie na piersiach Suki i delikatnie przycisnęła dziewczynę do szafy. Pieszcząc te dwie krągłości stanowczymi muśnięciami palców, ustami powiodła po szyi Suki, mrucząc. - Czy jeszcze… masz obiekcje co do swego… wyglądu w tym… stroju?
- Wyglądu... już nie… ale bez gorsetu byłoby znacznie przyjemniej… - już zupełnie wesoło i przekornie odpowiedziała Opal, nie odmawiając sobie okazji do pieszczenia dłońmi pośladków Urei.
- Ale cała przyjemność… jest także w jego… zdejmowaniu… - wymruczała Urei i namiętnie pocałowała usta jasnowłosej przyjaciółki. - A teraz suknia, póki jeszcze mam dość siły by cię ubierać, a nie rozbierać.
- Wszyscy tylko o rozbieraniu… - westchnęła z udawanym oburzeniem dziewczyna, choć szeroki uśmiech przeczył owemu oburzeniu… i posłusznie podeszła do łóżka, by z zachwytem malującym się na twarzy sięgnąć po owe cudowne arcydzieło, które dziś może nazywać swoim strojem.
- Strój jest wabikiem, moja droga, tak jak makijaż i uczesanie. Ma przyciągać uwagę i wabić spojrzenia. Ale przychodzi chwila, gdy przestaje być potrzebny. I wtedy zostaje zdjęty. - zachichotała Urei podchodząc do dziewczyny, by pomóc jej założyć suknię.


- Moje wabiki całkiem nieźle działały do tej pory… - Opal wesoło zawtórowała śmiejącej się kobiecie, zerkając w lustro, które pokazywało jej coraz wspanialsze widoki i coraz trudniej było jej uwierzyć, że to nadal ona - ...chociaż nie miałabym też nic przeciwko takim… - westchnęła, nie kryjąc podziwu.
- Nie przeczę… wszak sama się im poddałam. - szepnęła stojąca tuż za Suki Urei, przy okazji muskając jej płatek uszny ustami. Po czym sięgnęła po grzebienie i szpile, by ułożyć jedwabiste włosy “Opal” stosownie do stroju.
Dziewczyna przysiadła na krawędzi łóżka i z niezwykłą dla siebie cierpliwością poddawała się zabiegom fryzjerskim mentorki. Kiedy kok na jej głowie był już absolutnie perfekcyjny, wsunęła stopy w czarne pantofelki na wysokim obcasie i podkreśliła usta nieodłączną karminową pomadką, po czym z niedowierzaniem zagapiła się we własne odbicie, muskając powierzchnię lustra opuszkami palców prawej dłoni. Jakby chciała się przekonać, że to nie sen ani zjawa…
- To… niesamowite... - westchnęła, odruchowo dumnie się prostując… choć zwykle i tak nosiła hardo podniesioną głowę. W jej spojrzeniu pojawiło się coś nieuchwytnego, coś, co kryło się także w osłoniętych kurtyną rzęs źrenicach Urei… a co powodowało u każdego mężczyzny niewytłumaczalną chęć usłużenia każdej kobiecie, mającej w sobie “to coś”.
- To prawda. - dłonie Urei oplotły ją w pasie. Piersi kobiety ocierały się o jej plecy, a podbródek oparł się o jej ramię. - Wyglądasz jak światowa dama, jak gejsza, której względy nie tylko trzeba kupić, ale i zdobyć. Jak żywy klejnot.
- Dziękuję, Urei-chan… - Opal odwróciła się w objęciach przyjaciółki i przytuliła ją czule, muskając jej wargi w lekkim pocałunku… wyraźnie wzruszona. Coż… gdyby nie wspaniałomyślna propozycja Urei, Suki nigdy nie byłoby stać na taki ubiór.
- Muszę już iść, zanim skuszę się by zburzyć dzieło, które stworzyłam. - odparła z łobuzerskim uśmieszkiem Urei, jakoś nie kwapiąc się do odsunięcia dłoni od ciała Yozuki.
- Musisz...? - zapytała niewinnie Suki - A nie możesz poczekać na shifu? Zobaczyć wyraz jego twarzy, kiedy mnie zobaczy? - kusiła.
- Nie mogę… wiesz, że nie. - mruknęła Urei i przesunęła dłonie na pośladki Suki. - Mogłabyś… nie wyglądać tak dystyngowanie, gdybym jednak została.
- To wspaniały komplement z Twoich ust, Urei-chan. - Opal wręcz promieniała wewnętrznym blaskiem, niczym prawdziwy klejnot, zwlekając z wypuszczeniem jej ze swych objęć.
- Ja bym to nazwała… ostrzeżeniem. - usta Słowik przylgnęły do warg Yozuki, całując je delikatnie i delektując się ich miękkością. I nieco rozmazując szminkę.
- A ja… obietnicą. - Opal z tak nietypowym dla siebie spokojem odwzajemniła pocałunek, nadal delikatnie pieszcząc pośladki kobiety.
- Nie możemy… Nie teraz… Nie… - szeptała cichutko Urei. - Nie możemy zrujnować twego stroju i fryzury.
- Więc nie rujnujmy… - z wyraźnym ociąganiem Suki zabrała dłonie i zrobiła krok w tył, by uwolnić także ręce Słowik - ...niestety, nie mam już czasu na rozbieranie i ubieranie jeszcze raz. Ale obiecuję, że kiedy przyjdę oddać Ci suknię… będę miała więcej czasu. - zakończyła z łobuzerskim uśmiechem.
- O ile wyrwiesz się z objęć “Dzikiego Kota”… Nie wątpię, że też będzie zachwycony odkrywaniem kolejnych seketów. - zachichotała Urei, zasłaniając usta rękawem. Jej oczy błyszczały ciekawością, gdy pytała pozornie obojętnym tonem. - A przy okazji, jak się ów kocurek sprawował? Co robiliście? Chyba nie było nudno?
- Nie… i nawet udało nam się przespać. - Suki bezlitośnie i z szerokim uśmiechem dawkowała informacje - Poza tym… raczej nie ma szans, by mnie zobaczyć w tym stroju. - westchnęła.
- Planujesz jakiś inny strój na spotkanie z nim? - zapytała zaciekawiona Urei.
- Nie… ja… - zmieszała się wyraźnie Opal - ...przecież oddam Ci tę suknię zaraz po spotkaniu z shifu… a poza tym... jeszcze się nie umówiłam z Kirumasu na kolejną randkę… więc… nie ma szans…? - dziewczyna ruszyła do lustra, by lekką korektą makijażu zamaskować nagłe zakłopotanie.
- Cóż… To nie jest tak, że zdołam nosić wszystkie moje suknie na raz. Kilka mogłabyś zatrzymać na dłużej… Żebyś miała powód, by mnie odwiedzać od czasu do czasu. - rzekła figlarnym tonem Urei.
- Ty… mi… kilka… - oczy Opal zabłysły bezgranicznym szczęściem, kiedy z szelestem sukni obróciła się na pięcie w stronę Słowik. Jej entuzjazm jednak nagle przygasł - A co jeśli… którejś z nich… coś się stanie? - wyraźnie męczyła ją świadomość uszkodzenia lub zniszczenia jednej z drogich sukni gejszy.
- Od tego są krawcowe, by je naprawiać… a ty znajdziesz sposób, by mi wynagrodzić tą stratę, prawda? - zapytała beztroskim tonem “Słowik”.
- Jesteś kochana, Urei-chan. - dziewczyna przyklęknęła przy nogach mentorki i wpatrzyła się w nią błysczącymi podnieceniem oczami - Absolutnie i niepodważalnie najwspanialsza na świecie. - zawyrokowała z rozbrajająco dziecięcą pewnością w głosie.
- Och… Nie przesadzaj, Suki-chan. Bo się zarumienię. - odparła żartobliwie Urei i pogłaskała ją po głowie. - Na pewno nie na całym świecie.
- Jesteś boginią i będę Cię wielbić po wieczność… póki starczy mi tchu. - z łobuzerskim błyskiem w oczach i odpowiednią dozą dramatyzmu upierała się Opal, wsuwając dłonie pod kimono mentorki i pieszczotliwie wodząc nimi po jej nogach… wyraźnie dając jej do zrozumienia, jaki rodzaj uwielbienia ma na myśli.
- Jesteś... też podstępna… i pomysłowa, jak widzę. - odparła ze śmiechem Urei, prowokacyjnie udając, że nie zauważa jej działania.
- Uczę się od najlepszych. - Suki ucałowała lekko powietrze tuż przed kuszącą wypukłością łona kobiety, po czym wstała z klęczek i z pogodnym uśmiechem spojrzała w twarz Słowik - Cieszę się, że Cię poznałam, Urei-chan. - w tych prostych słowach brzmiała płynąca z serca szczerość.
Tymczasem drzwi się uchyliły i do pokoju wpadł Yoh i zaczął. - Szybko… Su…
Zdziwił się na widok “Słowik”. - Shirako-san… co ty tu robisz?
“Słowik” skłoniła się, uśmiechając się i mówiąc. - Daję ostatnie rady Suki-chan.
- Shifu… - Opal wydęła nieznacznie wargi, nieco naburmuszona brakiem efektu, jaki miała nadzieję wywołać… niemniej uśmiechnęła się po chwili, skromnie składając dłonie na podołku - ...czy taki strój jest według Ciebie... zadowalający? - zapytała niewinnie.
- Tak. Wyglądasz… uroczo. Odpowiednio. - ocenił Yoh, przyglądając się Suki i wywołując podstępny uśmieszek na twarzy Urei, gdy mówiła. - Czyż nie jest to śliczny Przebiśnieg, wybijający się z białego puchu, czyż nie budzi zachwytu i chęci… zerwania?
- Nie drocz się ze mną. -mruknął ostrzegawczo Yoh, a “Słowik” zakryła usta rękawem, by ukryć ironiczny uśmieszek. - Gdzieżbym śmiała, mistrzu Yoh-sama.
Tych dwoje wyraźnie mówiło do siebie nie do końca to, co słyszała Opal… skupiając się zdecydowanie nie na niej, choć to ona tę dyskuję wywołała. Dyskretnie przewróciła oczami zapisując sobie w pamięci, by zapytać Słowik przy okazji, co ją łączy z mistrzem i odchrząknęła cicho, po czym mruknęła - Spieszy nam… się…? - na wpół pytając, na wpół wyrywając mężczyznę w tego dziwnego stanu, w który wprawiła go obecność Urei.
- Tak. Chodźmy. - odparł szybko Yoh, zerkając na Urei. - Miło cię było widzieć w dobrym zdrowiu i humorze, Shirako-san.
Wychodząc z mieszkanka, Opal także zerknęła na kobietę, posyłając jej całusa i pełne pytań spojrzenie, po czym ruszyła za szybko idącym mistrzem. Kiedy wyszli poza zasięg słuchu Słowik, Suki nie potrafiła powstrzymać ciekawości - Dlaczego obecność Shirako-san tak Cię… poruszyła, mistrzu? - zapytała z typową dla siebie bezpośredniością… graniczącą z bezczelnością.
- Byłem zaskoczony… nic więcej.- uciął temat Yoh, wywołując kolejne przewrócenie oczami w wykonaniu Suki i spojrzenie, mówiące wyraźnie “i tak wiem, że coś przede mną ukrywasz i jest jakieś *więcej*”, ale odpuściła. Doskonale wiedziała, że wypytywanie nie ma sensu. Zamiast tego skupiła się na spotkaniu, na które podążali - Dokąd idziemy? Z kim się spotkam? - zapytała wesoło, maskując lekkie zdenerwowanie.
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Choćbym nie wiem co ci powiedział, i tak nie przygotuję cię na to, co cię czeka. - odpowiedział wymijająco Yoh. - Zresztą… o pewnych sprawach nie można mówić na ulicy.
- Och… - brzmiało strasznie poważnie. Dlatego też Opal westchnęła w duchu i pogrążyła się we własnych myślach, w ciszy podążając szybko, choć dostojnie, za mistrzem.
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein

Ostatnio edytowane przez Viviaen : 06-06-2014 o 13:03.
Viviaen jest offline