Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2014, 07:24   #94
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację





[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=shdiTRxTJb4[/MEDIA]






Gorst dreptał po trawie niezgrabnie jak ożywiona bryła martwej natury.

- Będziesz nam do gotowania, jedzenia i spania grał! – Troll wyszczerzył się Ogara.

Jednak Eingulf widząc na co sie zanosi, nie zamierzał czekać, aż olbrzym do niego dotrze. Wycofał się za bramę a wieśniacy w pospiechu zasunęli cztery wielkie sztaby.

- Ma! – krzyknął zawiedziony Gorst odwracając głowę do rodziny. – Piszczałek uciek!

Trzask łamanego drzewa oznajmił wszystkim , że Troll wszedł na pułapkę.

- Aaaauuu! – dało się słyszeć z wilczego dołu.
- Ha?! – zdziwiła sie Trollica.

Jool i Horst bez słowa biegiem rzuciły sie ku wiosce. Ziemia dudniła. Stare, za duże hełmy trzęsły się na głowach młodych chłopców. Starcy i młode kobiety również chwyciły za oręż. Z włóczniami i mieczami wszyscy zdolni do walki spontanicznie wbiegali na mury stając obok wojów. Reszta na dole, desperacko zapierała dziesiątkami rąk wyginającą się złowieszczą bramę.

Nie czekając cisnęła głazem w wioskę. Wstrząsnęło murem i wyrwa kilku kamieni ze szczytu fortyfikacji ściągnęła spadając dwóch obrońców. Łucznicy Zielonej Łąki wypuścili strzały. Grad spadł na napastników. Najbliższy bramy Gorst naszpikowany strzałami uderzył młotem o wrota. Nie ustąpiły, ale ugięły się pod siłą ciosu. Poprawił. I jeszcze raz. I kolejny. Brama trzeszczała a drewno i okucia zaczynały pękać w miejscu spotkań z ciosami potężnego obucha.











Brann szył z łuku tak szybko jak umiał. Raz za razem sięgał ręką do kołczanu.



Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia. Zawsze pragnął poznać Endor wzdłuż i wszerz. Brann chciał kogoś spotkać, komu mógłby zaufać najbardziej w świecie, nawet własne życie. Widział pokrytą bliznami twarz Eigulfa, który z rozwianymi włosami z zaciętością wypuszczał strzały w kark i głowę walącego młotem o bramę trolla. Dwalin wydawał rozkazy powstrzymując wściekle cofających się, przerażonych ludzi. Kiedy matka olbrzymów złapała rękoma za szczyt muru, syn Ginnara pierwszy zagłębił w gigantycznej dłoni topór odrąbując najmniejszy paluch.

Przed nim na mur biegł drugi z braci. Skorlsunn niezłomny w raz powziętym postanowieniu uparcie trwał na posterunku, gdy wielu wokół niego rozpierzchało się na boki. Olbrzym z wzniesionym do góry oburącz młotem okrzyk wydał z siebie mrożący krew w żyłach zwykłych śmiertelników. Brann zdążył wypuścić jeszcze dwie strzały godzące trolla w przedramię i szyję. Potem Horst zmył fragment muru nad parapetem i jeden z głazów powalił Leśnego Człowieka na plecy przygniatając ciężarem. Skorlsunn patrzył w koronę czarnego nieboskłonu pełną mrugających gwiazd. Zawsze myślał, że zginie w lesie, pod konarami drzew, z mieczem w dłoni. W zaciśniętej garści wciąż trzymał łuk, gdy troll wściekle burzył mur z każdym ciosem rujnując go bardziej spowalniany przez łuczników i ciskane włócznie. Konstabl Reinn upadł z przetrącony karkiem obok Leśnego Człowieka. Przed śmiercią Brann zdołał oślepić trolla na jedno oko. Na tyle zadając ból olbrzymowi tak wielki, że tamten stracił serce do walki i łkając odbiegł od muru ścigany pociskami.











Dwalin z toporem niecierpliwił się na murze ściskając w mocarnych dłoniach oręż. Dwoił się i troił mrucząc pod nosem niewybrednymi słowami na temat klanu trolli, który tej nocy pragnął zniszczyć osadę i odebrać życie jej mieszkańcom.


Kiedy Joll do społu z Gorstem rozłamywała wrota Zielonej Łąki, strach zajrzał w oczy wszystkim, nawet krasnoludowi. Jednak syn Dwalin nie zwykł go okazywać jak gniewu z którym bywało różnie. Serdecznie ludzie tego grodu byli jego przyjaciółmi, bo utożsamiali Wolnych Ludzi Północy. A że był wychowany, aby przyjaźń i miłość okazywać poprzez czyny, a nie słowa, dał przykład innym jak walczyć z trollami. Skoczył na dół pod bramę toporem witając wdzierających sie przez łamaną bramę trolle. Rządca Konrad widząc odwagę krasnoluda wybiegł z szeregu cofniętych w oczekiwaniu ludzi okrzykiem zachęcając resztę do obrony. Do ataku. Wkrótce ludzie latali na boki gromieni ciosami kopniaków, pięści i młotów Jol i Gorsta. Dwalin walczył w ramię w ramię z Konradem. Obaj zdołali powalić na kolana Gorsta, któremu Ogar wskoczył z muru na kark i z bliska strzelił zagłębiając grot strzały po samą lotkę na karku, w miejscu łączenia czaszki z szyją. Syn Ginnara trafiony obuchem upadł na bok sunąc po stratowanej, mokrej od krwii ziemi. Ostatnie co zobaczył to opadającą, rzucająca cień wielka stopę Joll. Nie mógł poruszyć się więc leżąc na wznak zaparł trzonem o ziemię swój topór. Nigdy nie wiedział, kiedy umrze i podejrzewał, że ze starości. Tymczasem ginął dotrzymując słowa w poświęceniu dla innych. Ryk ranionej w stopę Joll przetoczył się po okolicy Zielonej Łąki. W tym krzyku zginął syn Ginnara dając życie rodzącej się legendzie. Trollica chwytając się muru, odskoczyła na jednej nodze szpikowana przez mieszkańców wioski włóczniami, strzałami i spychanymi na dziedziniec z muru głazami.











Ogar na początku bitwy zajął miejsce na blankach. Wystrzelił pierwszy pocisk i odprowadził go wzrokiem. Strzała ugodziła Horsta w ucho zagłębiając się głęboko w czarnej dziurze. Tak jak zawsze wierzył, że żyje po to, aby uniemożliwić Mrocznej Puszczy pozbawienie życia jak największej ilości ludzi, tak teraz zagryzając źdźbło dalijskiej trawy, walczył o to samo dla Rhovannionczyków.


Kiedy Jol po zdobyciu bramy uporała się z Dwalinem i zagłębionym głęboko w jej stopie khazadzkim toporem, Gorst umierał w pyskiem w błocie pokonany ostatecznym strzałem pełnego nadziei w zwycięstwo Ogara. Kiedy jednak drugi z braci, oślepiony na oko przez Branna, na krzyk ranionej matki odpowiedział równie wściekłym rykiem, Eingulf wiedział, że zwycięstwo jest wciąż daleko. Rządca Konrad leżał w kałuży krwi obok Dwalina. Ogar widząc jakie spustoszenie trolle sieją pośród walczących ludzi, rzucił się biegiem do Długiego Domu. Dopadł do wrót i otworzy je na oścież. Przed nim stały starzy ludzie oraz dzieci. Matki tulące do piersi płaczące zawiniątka.

- Szybko! - krzyknął. - Za mną!

W biegu poderwał trzyletnią dziewczynkę i młodszego od niej chłopca, którego jasnowłosa mała trzymała za rączkę. Ludzie w pośpiechu pobiegli za Eingulfem. Prowadził wszystkich na drugi koniec osady, gdzie wiedział o ujściu strumienia, który przepływał przez osadę. Odprowadzał ich wszechorniający zgiełk bietewnej wrzawy. Szczęk oręża, krzyki walczących i umierających. Ogień zajmujący bramę świtlał plac osady gdzie wciąż walczył tuzin mieszkańców przeciwko dwóm trollom. Otwór przez który rzeczka wypływała z grodu, był w grubym murze niewielki. Dodatkowo dwa żelazne pręty wyrastające z wody grzązły w skale głazów fortyfikacji. Ogar był szczupły i żylasty. Z trudem, lecz jednak, przecisnął głowę miedzy kratami. Mógł ujść z życiem. Zgromadzeni ludzie garnęli sie do muru. Coraz mniej walczących stało na nogach. Trolle nie spieszyły się w ich zabijaniu, gdyby nie wściekłe przez śmierć Gorsta i zadany im ból z licznych ran, być może nawet wesołe. Z okrutnych grymasów ich twarzy owietlanych płomieniami, Eingulf mógł wyczytać prawdę. Czerpały z zadawania bólu i cierpienia przyjemność. Los jaki zgotują ocalałym i rannym był gorszy niż szybka śmierć na polu bitwy.

Kiedy Jol biegła przez gród szukając nowych ofiar wciąż wielu ludzi czekało w kolejce. Kilka otyłych kobiet i rosłych starców nie miało szansy wydostać się z potrzasku, którym stała się Zielona Łąka. Reszta jednak wciąż miała szansę. Eingulf nie widział nic w złego w ucieczce. Honor był wspaniały w powieściach, w prawdziwym życiu czasem trzeba odwrócić się do przeciwników plecami i wiać, starając się pomóc tym, którzy nie mogą biec sami. Wierzył też, że zginie w drodze, w bitwie, może gdzieś między skałami, ale najpewniej nie we własnym łóżku ze starości. Kiedy lada chwila Jol miała odkryć ocalałych mieszkańców wioski. Ogar rzucił się z bojowym okrzykiem Leśnych Ludzi z wysoko wzniesionym długotrzoniastym toporem na kuśtykającą ciężko, ranioną matronę.










Późną nocą w dogorywające płomienie i zasnuty dymem gród wszedł przez wyrwę w murze, która niegdyś była wielką bramą, brudny i studzony goniec. Cielsko trolla częściowo blokowało dostęp do grodu. Spocony czarny koń jeźdźca, stał nieruchomo z opuszczoną głową przed wilczym dołem. Mężczyzna, a raczej młody chłopak w dalijskiej zbroi wojów Króla Barda, przestępował w milczeniu nad ciałami poległych. Zatrzymał się nad okrutnie okaleczonym ciałem Dwalina i przymknął oczy. Po chwili rozglądając sie uważnie ruszył dalej. Na dziedzińcu, pod wielkim głazem leżał Brann ściskając w dłoni łuk leśnych ludzi. Młodzieniec przymknął niewidzące oczy wpatrzone w gwiazdy. Na środku grodu, sterczał pal z wbitym na niego Ogarem. Ciało Eingulfa pozbawione kończyn górowało nad osadą.

Svein usiadł na splamionej krwią ziemi i zapłakał gorzko. Niósł dobre wieści. Król Dain Żelazna Stopa wysłał świeć setki ciężkozbrojnych Długobrodych dowodzonych przez Gundina Czerwoną Brodę, wuja Balina. Bard na odsiecz Zielonej Łące posłał dwa tuziny łuczników z Królewskiej Gwardii i tyle samo tarczowników z pikami, którymi dowodził Hengist syn Hedinna.

Goniec przechodząc po pobojowisku zatrzymał się nad wciąż piękną, choć niemłoda już kobietą o szlachetnych rysach. Na piersiach poległej srebrzył się wisior. Esgarothczyk wyciągnął zza pazuchy swój własny. Był taki sam...









Siwowłosy starzec długo stał na Długich Bagnach ze smutkiem przyglądając się skamieniałemu posągowi trolla. Poklepał łydkę figury tak jak nagradza się dobrego konia. Potem, podpierając się w grząskim gruncie kosturem, wędrowiec ruszył wzdłuż rzeki na południe ku Górom Mrocznej Puszczy.









 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 09-06-2014 o 07:34. Powód: literówki
Campo Viejo jest offline