Pierwsi byli
Argonauci. Nikt do dziś nie wie, jak wyglądali - choć zapewne przypominali współczesnych ludzi - jak kształtowało się ich społeczeństwo, ani jak żyli. Wszystko pochłonął mrok dziejów; nawet nazwa została wymyślona później; oni sami nazywali się po prostu “ludźmi”. Ze skąpych szczątków wiedzy, jakie odnaleziono, zdołano jednak odczytać nieco rzeczy, które rzuciły światło na pierwsze istoty, które zaczęły kolonizować Wszechświat.
Argonauci pochodzili z planety
Terra. Gdzie znajdowała się owa mityczna planeta i co skłoniło ich do jej opuszczenia - wojna? zewnętrzny wróg? zniszczenie środowiska? przerost populacji? - nie udało się ustalić.
Wbrew pozorom Argonauci nie dysponowali bardzo zaawansowaną technologią, przynajmniej w obecnym rozumieniu; na pewno za to mieli mocno rozwiniętą religijność, a duży procent społeczeństwa stanowili psionicy, którym oddawano cześć. Nie znając napędu typu
Jump, umożliwiających podróże nadprzestrzenne, Argonauci zdobywali wszechświat prostą, ale bardzo czasochłonną metodą: poruszali się na pokładach olbrzymich statków-światów, statków-ogrodów, żyjąc w kosmosie przez całe pokolenia. Znajdując planetę zdatną do życia, zasiedlali ją, lądując na powierzchni - najwidoczniej ich statki nie potrafiły wznieść się powtórnie w niebo. Na pewno jednak Argonauci potrafili terraformować w znacznym stopniu planety, choć proces ten był w znacznym stopniu losowy; posiadali też wystarczająca wiedzę, by tworzyć lub zmieniać na takich światach życie. Następnie, kiedy taka kolonia rozwinęła się w wystarczającym stopniu, budowali kolejny statek na orbicie i odlatywali w kierunku następnej planety.
W ten sposób powstało mnóstwo odizolowanych od siebie społeczeństw, w których, po upływie wieków, często zapominano kosmicznego dziedzictwa i jego zdobyczy. Pierwotne kolonie rozrastały się, rozdzielały, tworzyły osobne nacje, rozwijały technologie, albo pogrążały w barbarzyństwie. O przodkach - Argonautach - często zapominano. Tak mijały tysiące lat. Okres ten znany jest jako
Wielkie Rozproszenie.
[media]http://fc04.deviantart.net/fs71/i/2013/123/6/d/industrial_planet_two_by_zhaoenzhe-d63wx96.jpg[/media]
Trwał on do czasu, kiedy na planecie
Harla wynaleziono prototyp napędu nadprzestrzennego -
Jump-1. Harlanie zamieszkiwali skalistą, niegościnną planetę o dużych zasobach surowców. Ich społeczeństwo było mocno zmilitaryzowane - ze względu na długie wojny, które toczyli w trakcie swojej historii, jednocząc wszystkie nacje na swoim świecie pod jednym panowaniem - ateistyczne i nawykłe do ciężkiego wysiłku, a także podzielone na szereg kast. Co ciekawe, wyznacznikiem przynależności do określonej kasty były przejawiane cechy i osiągnięcia naukowe bądź militarne, a nie urodzenie.
Korzystając z statków napędzanych Jump-1, Harlanie szybko dotarli do granic swojego układu, przekształcając całe społeczeństwo w efektowną machinę pracująca na rzecz ciągle rozwijającej się armii i floty, a samą planetę w potężną fabrykę. Następnie zaczęli zdobywać kolejne planety; napotkanie przez nich pierwszej cywilizacji innych ludzi skończyło się krwawą wojną i ustaleniem na długi czas tzw. kolonizacyjnej doktryny harlańskiej:
najpierw strzelaj, potem pytaj.
Kolejne wieki zajmowało
Hegemonii Harlańskiej podbijanie kolejnych planet, które padały po krótszym lub dłuższym czasie ze względu na miażdżącą przewagę technologiczną; zwykle kończyło się to rzezią tubylców, zniewoleniem pozostałych i wykorzystaniu do cna zasobów planety na rzecz ciągle głodnej machiny wojennej.
W pewym momencie jednak ten festiwal brutalności został zatrzymany: grupa wysokich rangą oficerów zawiązała spisek przeciw rządzącej w Hegemonii
Radzie i udostępniła harlańskie technologie innym planetom i nacjom zagrożonym podbojem. To wydarzenie przeszło do historii jako
bunt Lazarusa, od imienia przywódcy zdrady.
[media]http://th09.deviantart.net/fs71/PRE/f/2014/124/d/1/seldon_crisis__battle_by_adamburn-d7h58ki.jpg[/media]
Od tej chwili inwazja Hegemonii wyhamowała. Harlanie w końcu doczekali się wroga, który był w stanie się z nimi mierzyć: zawiązana przez inne planety
Liga Wolnych Planet, korzystając z harlańskiej technologii, szybko odniosła kilka druzgocących zwycięstw nad flotą Hegemonii, przekonanej o własnej potędze. Jednak żadna ze stron nie miała wystarczającej potęgi, by zadać jeden śmiertelny cios drugiej, więc zamieszkany wszechświat stał się areną wyniszczającej, długotrwałej wojny pozycyjnej, znanej jako
Wieczna Wojna, a według innych historyków -
Ciemne Wieki.
Czasy faktycznie nie były najciekawsze: Rada, złożona z oligarchów i arystokratów przejęła całkowitą władzę nad Hegemonią, wprowadzając absolutystyczne rządy twardej ręki: wszyscy musieli żyć i pracować na potrzeby armii, a każde odstępstwo czy najmniejszy przejaw niezadowolenia był natychmiast surowo karany. Wiele dziedzin, takich jak sztuka, nauki humanistyczne czy cywilna technika upadło jako “niepotrzebne i szkodliwe”.
W związku z odwoływaniem się wroga - Ligi - do ideałów jedności ludzkiej rasy i dziedzictwa Argonautów, archeologia i “nieprawomyślna” historia została zakazana, a naukowe odkrycia w z tej dziedziny zniszczone. Od tej pory w oficjalnej propagandzie to Harlanie byli “pierwszymi ludźmi” i im miało należeć się prawo posiadania całego kosmosu. Jednocześnie za “wrogów ludzkości” uznano “zmutowane odpadki” jakimi byli w rozumieniu Rady
psionicy i rozpoczęto ich
masową i zorganizowaną eksterminację.
W miarę upływu czasu i “przykręcania śruby” Hegemonia zaczęła trzeszczeć w szwach. Owszem, rozwój technologii - w szczególności wojskowej - był imponujący, a zwycięstwa nad Ligą Wolnych Światów coraz bardziej przechylały szalę wojny na stronę harlańską, ale terroryzowanie własnego społeczeństwa i podbitych mas było coraz mniej efektywne i wymagające coraz większych środków. W szczytowym momencie tego szaleństwa większa część wojska zajmowała się tłumieniem buntów i utrzymywaniem porządku wewnątrz granic Hegemonii niż walką na froncie. Tak samo system kastowy uległ wypaczeniu i spłyceniu: ważne stało się urodzenie i krew, a nie faktyczne zasługi.
Mimo wszystko, zwycięstwo Hegemonii wydawało się nieuniknione - Liga, choć większa, była słabiej zorganizowana, wewnętrznie podzielona i niewydolna. Kolejne planety padały, a
tryumfalny harlański marsz wydawał się być niczym nie zagrożony.
Cios jednak, tak jak wieki wcześniej, przyszedł z wewnątrz. Zajęta podbojami Rada nie zauważyła, że na rodzimej planecie zalęgło się ziarno buntu; rosło powoli, ale konsekwentnie, zdobywając sobie coraz to nowych zwolenników wśród samych Harlan, zmęczonych nieustannym wojennym wysiłkiem. I tak oto, moment przed ostatecznym zwycięstwem nad Ligą, zdarzył się przewrót, który zmiótł Radę i ustanowił nowy porządek świata. Wojna domowa trwała krótko - zadecydował o tym harlański pragmatyzm i posłuszeństwo. Nim znajdujące się daleko od domu statki lojalistów wróciły na rodzinny świat, by przegnać buntowników, większość armii i ludzi wypełniała już polecenia nowej władzy.
[media]http://fc00.deviantart.net/fs71/f/2011/058/c/b/the_throne_by_thubakabra-d3aiw5n.jpg[/media]
Po rewolucji Hegemonia stała się
Imperium. Przywódca buntu okrzyknął się Imperatorem i przybrał imię
Szadok I. Swoją władzę oparł na kupcach i tych, którzy mieli pieniądze; armia została odsunięta na boczny tor, a Imperium miało od tej pory stać się potęga nie wojskową, a handlową. Pierwszym zaś edyktem nowego władcy było zrównanie w prawach mieszkańców podbitych planet z Harlanami i nadanie szerokiej autonomii gubernatorom planetarnym i sektorowym w zmian za ich lojalność. Zaczęła się
Era Odrodzenia.
Gasnące Imperium...
Liga Wolnych Planet ostatecznie upadła, ale jej resztki zachowały z trudem wywalczoną niepodległość; i tak po pewnym czasie zostały wchłonięte w struktury Imperium, tym razem na drodze podboju ekonomicznego. Z biegiem lat okropności wojny zostały zapomniane, a światy odzyskały swój dawny blask. Imperium z każdą mijając dekada stawało się mniej scentralizowane, a
Harla - formalna “stolica wszechświata” traciła na ważności względem innych, bardziej rozwojowych planet.
Obecnie, niemal trzy wieki po przewrocie, pod panowaniem młodego
Szadoka VII, Imperium pozostaje bezsprzecznie potęgą, choć niewiele zostało w nim z dawnych, ekspansjonistycznych zapędów. Scalają je wspólna waluta i język (tzw.
komlang - będący mocno przekształconą wersją harlańskiego z naleciałościami z innych światów) oraz system administracyjno-prawny.
Realną władzę dzierżą za to “książęta” - gubernatorzy planetarni czy dynastie zarządzające całymi systemami, którzy, choć uznają formalną władzę Imperatora,
de facto prowadzą własną politykę. Wrócono do nauki, religii, sztuki czy przyjemności życia, a zakazana wiedza i lokalna tożsamość znów stały się czymś pożądanym i wartym kultywowania. Do pewnych rzeczy nie udało się jednak całkiem wrócić - badania nad
Argonautami wciąż raczkują i choć kolekcjonerzy płacą bajońskie sumy za znaleziska związane z tą tajemniczą cywilizacją, imperialni urzędnicy mnożą archeologom problemy. Pozostał też lęk przed
psi, a urodzeni z tym talentem - choć są to pojedyncze przypadki w skali całych nacji - są traktowani z niechęcią i najwyższą podejrzliwością, a nawet linczowani przy milczącej zgodzie władz.
Sam zaś Imperator zachował zwierzchność nad siłami zbrojnymi i służbami państwa. I choć niektóre układy, szczególnie położone na obrzeżach Wszechświata, czy te, które należały ongiś do Ligi - domagają się większej samodzielności i mówią - na razie nieśmiało - o przekształceniu Imperium w konfederację, nikt nie bierze tych głosów na poważnie. Niemniej jednak prawdą jest, że Imperium, niczym syty i tłusty kot, straciło wiele ze swoich pazurów, a tendencje autonomiczne w jego granicach są coraz silniejsze. Popiera je zresztą wielu kupców i przedsiębiorców, których działalność jest krwiobiegiem państwa - wszak im więcej różnorodności, tym handel staje się bardzie opłacalny.
[media]http://www.halowars.com/images/timeline/timeline002.jpg[/media]
Niejako salomonowym rozwiązaniem stał się więc program kolonizacyjny, zaczęty przez
Archibalda III, poprzedniego Imperatora. Nie tylko dał on zajęcie wciąż olbrzymiej armii, ale również zapewnił zyski i świeże rynki zbytu kupcom, nauce nowe informacje, technice kolejne wyzwania, a zwykłym mieszkańcom - obietnicę wymarzonego życia.
Obecnie program wytracił nieco ze swojego początkowego rozmachu - wiele odkrytych planet nie nadawało się do zamieszkania, a te, które mogły zostać skolonizowane, zostały już zajęte podczas pierwszej fali osadnictwa - ale ludzkość, ciągle spragniona nowego, wciąż żegluje na najdalsze krańce kosmosu, by tam szukać spełnienia swoich marzeń...