Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2014, 18:17   #10
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację

Wilki nie sforsowały drzwi, pozwalając kobiecie dotrwać do rana w jednym, nieposzarpanym kawałku. Nie zabiły jej też głód i chłód, ba! Poszła spać z pełnym żołądkiem i obudziła się wręcz wypoczęta. Siedząc na progu wieży zastanawiała się czym był dziwny sen - zwykłym koszmarem, a może zawierał w sobie coś więcej? Jakieś wspomnienia, próbujące przebić się przez zasłonę amnezji. Poszczególne detale wizji blakły, gdy tylko starała się przywołać ich dokładniejszy obraz. Były tam jakieś podziemia i mężczyzna w szacie ozdobionej złotymi symbolami. Czy to przez niego straciła pamięć, stała się ofiarą plugawej magii? A może...
-W co ja się wplątałam? - spytała wiszących nad jej głową chmur, lecz te pozostawały nieme i obojętne na los ludzkiej istoty, zagubionej nie tylko na dzikim odludziu, ale i wewnątrz własnej głowy.

Do działania zmusiła Zoję kolejna pilna potrzeba. Coraz trudniej przychodziło jej przełknięcie śliny, a gardło nieprzyjemnie piekło...podobnie jak spierzchnięte usta. Dałaby uciąć sobie rękę, że część zawrotów głowy również miało swoją przyczynę w postępującym odwodnieniu organizmu. Sięgnęła więc po nóż i, pochylając się w bok, przejechała nim na płasko po pokrytej rosą trawie. Czasochłonność metody nawet Zoi odpowiadała. Dzięki niej zyskała pretekst, by posiedzieć i pomyśleć przed dłuższą chwilę, ułożyć kolejny plan.

Pozostanie w ruinach równało się samobójstwu - to ustaliła już na samym początku. Nie pamiętała, czy przypadkiem ktoś jej nie ściga i, dopóki wspomnienia nie powrócą na swoje miejsce, życie w drodze pozostawało najrozsądniejszym rozwiązaniem.
-Rusz się, trzeba coś zjeść i rozejrzeć dookoła wieży - warknęła zlizując ostatnie krople wilgoci z noża. Do tej pory skupiła się na wnętrzu, ignorując teren otaczający bezpośrednio przeklętą budowlę. Bez tego obraz nie był kompletny, a ona nie znosiła gdy czegoś brakowało.
Przed wyruszeniem w dalszą drogę należało sprawdzić wszystkie opcje, mogące przechylić szalę na korzyść człowieka. Jeśli zaś los postanowi być okrutny i nie znajdzie nic pożytecznego - odejdzie na południe, tam gdzie cieplej. Liche zapasy topniały w zastraszającym tempie. Jeśli miała mieć choć cień szansy na wydostanie się z doliny, musiała porządnie ograniczyć zużycie suchych racji. Tylko jak to zrobić? Nie mogła żreć piachu i kamieni. Potrzebowała porządnego posiłku, by utrzymać ciało we względnie dobrej formie. Swoją pulę szczęścia na ten tydzień wykorzystała znajdując worek cudów w przydrożnych krzakach. Gdzieś wewnątrz jej serca tliła się jednak nadzieja na znalezienie choć pojedynczej wskazówki, odnośnie przeszłości.
Nadzieja jest matką głupich,a każda matka kocha swoje dzieci.

Wiarą i marzeniami nie dało się napchać brzucha, kobieta zeszła więc na ziemię. Jedzenie w dużej ilości i pożywne...naraz zamarła w pół kroku. Ruda głowa samoistnie obróciła się w kierunku leżącego na podłodze bezimiennego trupa. To co zamierzała robić przeczyło wszelkim prawom ludzkim i boskim, lecz kto ją z tego rozliczy? Liczyło się tylko życie i to by podtrzymać je jak najdłużej.

Miecz wylądował w jej dłoni i nim wątpliwości oraz moralność zdołały ją powstrzymać, doskoczyła do ciała i odrąbała mu lewe ramię. Następnie nożem oskórowała je, wycinając kawałki nie objęte zgnilizną.
Nie myśl o tym, po prostu nie myśl...


Kucnęła przy kominku, zbierając wcześniej resztki mebli wciąż nadające się do spalenia. Ułożyła je w pedantyczny stosik i skrzesała ogień, uważając by nie zniszczyć misternej konstrukcji. Pocięte w kostkę surowe mięso nadziała na drobniejsze patyczki, a ich wolne końce wetknęła między kamienie paleniska, dla pewności dociskając glinianymi skorupami.
-...byle się nie porzygać, byle się nie porzygać, byle się nie porzygać - mamrotała pod nosem, zerkając z nienawiścią na przyszły posiłek. Żołądek protestował, rozsądek darł się wniebogłosy, lecz Zoja wiedziała swoje. Mięso to mięso - było jadalne, o ile nie zaczynało gnić.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline