WÄ…tek: Nawiedzony dom
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2014, 19:31   #91
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Było piękne lato 1544 roku kalendarza Bretoni. Nad księstwem Lyonesse słońce zbliżało się do swego najwyższego punktu na niebiskłonie. Hufiec zbrojnych pod dowództwem markiza Dechaumps zbliżał się do właśnie do zamku Lyonesse. W skład oddziału wchodziło dwóch rycerzy i pięćdziesięciu pachołków. Zbrojni równym marszowym krokiem przemierzali rozległą łąkę z rzadka porośniętą drzewami. Jadący na czele dwaj rycerze ze swoimi giermkami zabijali czas rozmową.

- Lordzie D'Argenson‎ szybko się posuwamy. Ani chybi na obiad zdążymy do zamku. Książę Adalhard to dobry gospodarz. Już cieszę się na myśl o uczcie, którą wyprawi.

- Ja też markizie. Można by jeszcze ponaglić pachołków, ale nie ma co ich zanadto męczyć. Zdążymy i tak. Oby tylko nic nie wydarzyło się po drodze, ale nie ma co kusić licha.

Lord D'Argenson wypowiedział to w złą godzinę bo oto przed oddziałem na wysokości około dwóch metrów, otworzył się wśród błyskawic portal i poczęły z niego wypadać tlące się postacie. Niektóre od razu rzuciły się na ziemię by tarzając się ugasić płomienie. Mocno skonfundowani szlachcice wstrzymali konie i wraz z nimi zatrzymał się cały oddział.

Po chwili przyglądania się przybyszom i zastanawianiu się co z tym przypadkiem zrobić markiz Deschaumps odwrócił się gwałtownie i zakrzyknął do zbrojnych.

- Otoczyć, rozbroić i przeszukać. Ani chybi to czarownicy. Może wyznawcy chaosu. Książę Adalhard będzie wiedział co z nimi zrobić.

Przeszukanie ujawniło trochę broni, dwie księgi magiczne z czego jedna, ta z okiem, ani chybi związana z chaosem i trochę luksusowego mienia w ogóle nie pasującego do takiej garstki oberwańców.

- Tak jak podejrzewałem- odparł markiz na wiadomości o rzeczach, które ujawniło przeszukanie- wyznawcy chaosu i złodzieje. Bierzemy ich na zamek Lyonesse. Książę z pewnością ich powiesi. Można by oczywiście zaoszczędzić mu kłopotu i zrobić to teraz, ale trzeba przestrzegać prawa. Ujawnili się w jego jurysdykcji. Poza tym jesteśmy niedaleko zamku. Tam powieszą ich bardziej fachowo.

Zbrojni natychmiast związali nieszczęśników, którzy wypadli z portalu i poszturchując popędzili ich przed siebie. Niektórzy dziwowali się brodatemu karłowi, który był z nimi. Widomy znak nieobecności krasnoludów na terenach Bretonii. Wkrótce na horyzoncie pojawił się zamek.


- Chwała Pani Jeziora markizie. Za godzinę będziemy na miejscu.

- Zaiste lordzie D'Argenson. Słusznie prawicie i bardzo dobrze bo głód porządnie dał mi się już we znaki.

Zamek był malowniczo położony na wyspie znajdującej się na morzu w pobliży wybrzeża. Ze stałym lądem łączyła go wąska grobla. Niepewni swego losu śmiałkowie kroczyli z wolna po drodze wiodącej ku zamkowi. Gdy doszli do bramy zauważyli po obu jej stronach tarcze herbowe z godłem Lyonesse - czerwonym lwie na białym polu.


Po wejściu na zamek i krótkiej rozmowie markiza Desachaups ze służbą zawleczono jeńców do lochu, gdzie przyszło im czekać na osąd Księcia Adalharda.
 
Ulli jest offline