Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2014, 21:40   #202
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację

Kesa z Imarii.

Ogarnął ją nagły atak paniki. Próbowała zaczęrpnąć powietrza, lecz płuca odmawiały posłuszeństwa. Nie wchłaniały wibrującego, lepkiego powietrza.

- Oddychać? Co znaczy oddychać?

Warghh wpatrywał się w nią z przyklejonym do twarzy uśmiechem. Zza wąskiej kreski ust sterczały palisady naostrzonych zębisk. Oparła rękę o pień drzewa. Chropowata powierzchnia kory była miękka w dotyku. Kręciło się jej w głowie. Obcy świat wirował wokół. Usiadła opierając się o drzewo. Głowa zagłębiła się w miękkiej masie. Mech ogrzewał jej dłonie.

Warghh odwrócił się nagle. Jak zwierzę, które zwietrzyło wroga. Obnażył ostre kły. Przygarbił się jak kot gotowy do skoku.

- Tsss… - zasyczał wyciągając długi, rozdwojony na końcu język. Jego gadzie oczy obserwowały pilnie otoczenie.



Nagle zerwał się i rzucił w najbliższe krzaki.



Bernard Wolner, Cathil.

Drzwi stodoły zaskrzypiały przeraźliwie gdy krępy Rzepa wtoczył się do budynku. Z zewnątrz wraz z blaskiem zachodzacego słońca, przez półprzymknięte teraz wrota, wlały się do środka okrzyki i śmiechy najemników. Mężczyzna stanął w progu mrużąc oczy. Nie mogąc przyzwyczaić wzroku do panujących już wewnątrz ciemności.

Z drugiego kąta stodoły dobiegło stęknięcie kobiety, która po żelaznym uścisku mistrza małodobrego najwyraźniej zaczęła odzyskiwać przytomność. Drab przykucnął, jakby to miało mu w jakiś sposób pomóc w wyostrzeniu wzroku. Podrapał się po kroczu. Przez chwilę zastanawiał się czy nie wrócić się do ognia po jakieś płonące polano, ale najwidoczniej stwierdziwszy, że naraziłby się na kpiny zmlął tylko jakieś przekleństwo, splunął przez ramię na odgonienie uroku i pewniej ruszył przed siebie. Nie uszedł dwóch kroków, gdy zawadził o coś nogą. Runął przed siebie jak długi. Prosty mechanizm uruchomił śmiercionośne narzędzie, które z belki, z cichym furgotem, poleciało w ślad za przyszłą ofiarą.

Ciche mlaśnięcie oznaczało, że ostrze znalazło cel. Jednoczesny wrzask Rzepy uświadomił obecnym wewnątrz, że pułapka nie okazała się śmiertelna. Najemnik, z wbitą w plecy siekierą, drapał rękami podłogę, dysząc ciężko i plując krwią.



Irga.

Upojona radością swobodnego wędrowania, niemal zapomniała o otaczającym ją świecie. Wędrówka sama w sobie stała się celem. Młode nogi niosły ją wpierw wąską, stromą ścieżką, którą pokonywała z taką lekkością, później leśną dróżką. Przeskakiwała wykroty i powalone pnie, ciesząc się z każdej napotkanej przeszkody.

Nagle z gęstego, wibrującego jednostajnym rytmem powietrza wystrzelił w górę kształt. Zmrużyła oczy, oślepiona blaskiem nierealnego słońca, gdy coś, co zawisło przez chwilę w powietrzu i zdawało jej się, że tam znieruchomiało, spadło na nią przyszpilając ją do ziemi.

- Ty… - syknęło a w pulsowaniu jego krwi wyczuła braterski znak. - Ty… Ktoś ty?

Potwór usiadł na niej i przekrzywiając głowę i wysuwał raz po raz wężowy język zza ostrych kłów.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline