No i narobiło się.
Jeszcze przed chwilą mieli tylko jednego wroga, gubernatora i jego żołdaków, a teraz ich ilość się potroiła, jako że doszły żądne krwi menhiry i (przy wydatnej pomocy Medara) Boguś.
W tej chwili najgorsze były kamienie, które wykończyły kolejnego bandytę, ale to nie znaczyło, że jeśli zdołają się im wymknąć, to później uda się im zachować całą skórę.
- Wychodzimy, czy chowamy się w komnacie ze szkieletami? - zwrócił się cicho do kompanów, idąc się w stronę wyjścia i stale trzymając broń w dłoni. |