Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2014, 22:51   #3
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Pieczona kaczka z jabłkiem brzmiała ciekawie i nawet była pewna, że coś takiego zamówiła. Wszak powiedziała karczmarzowi że chce po trochu wszystkiego co ten ma do zaoferowania. Uczta zapowiadała się całkiem miło, na towarzystwo również narzekać nie miała co, a przynajmniej w tej chwili niczego złego w nim nie znajdywała.
- Zwą mnie Rubin, ciebie zaś…? - zapytała mierząc młodziana zaciekawionym spojrzeniem. Uwaga jej szybko jednak przeniosła się na wnętrze karczmy i jej gości, szczególnie owa dama nie dawała dziewczynie spokoju. Nie rozumiała jak mając tyle kolorów do wyboru można było nosić się tak zwyczajnie. Delikatny błękit, biel, trochę złota. Złoto zrozumieć potrafiła, jednak cóż było złego w nieco żywszych kolorach? O ile pamięć jej nie myliła to ostatnim razem gdy zawitała do tej krainy, kobiety nieco śmielsze były i jakby większą wolnością się cieszyły. Nie zauważyła bowiem by męskie stroje w jakikolwiek sposób zblakły, a wręcz przeciwnie, zdawać się mogło że niektórzy uparcie z pawiami o pierwszeństwo walczyć zamierzają. Czyż nie powinno być odwrotnie? Głupota, ot co.
Chociaż o jej aktualnym towarzyszu tego powiedzieć nie można było. Może dlatego, że po rycersku się nosił.
- Garet - odpowiedział, nie uznając za stosowne dzielić się nazwiskiem. I nie przeszkadzając dziewczynie w zaznajamianiu się z otoczeniem. Co z kolei nie przeszkadzało jemu w niezbyt nachalnej obserwacji dziewczyny.
Uczesanie również do mody dzisiejszej nie pasowało, chociaż on akurat nic przeciwko takiej fryzurze nic nie miał.
- Ładnie - pochwaliła, powracając spojrzeniem do swego towarzysza od posiłku. - Widzę, że wiele się tu pozmieniało, odkąd ostatnio bytowałam w owej krainie. Czy teraz wszystkie niewiasty tak nijako wyglądają czy też tylko te z wyższych rodów? - zapytała wprost, zapewne niezbyt zgodnie z etykietą, ta jednak nigdy jej mocną stroną nie była. Zbyt duże przerwy miała w swych podróżach by za każdym razem kłopotać się w nadrabianiu zaległości w tej dziedzinie. Wszak to zmieniało się niemal tak szybko jak moda, przynajmniej w jej mniemaniu tak było.
Dziewczyna nie wyglądała na starszą od niego. Żarty się jej najwyraźniej trzymały. Na modzie się Garet zbytnio nie wyznawał, sióstr nie mając ani (od kilku lat) matki, ale wizyt parę złożył, pań i panien kilka w gości do zamku przyjechało. Od lat paru panie tak się odziewały. Królowa Daria modę taką wprowadziła, tak słyszał. A Rubin lat mieć mogła... szesnaście? Siedemnaście góra. Niemowlęciem inną modę mogła oglądać.
- A dawno temu tu bywałaś? - spytał, miast odpowiedzi udzielić. - W Aden, znaczy?
Pytanie to, jak doskonale wiedziała, do bezpiecznych nie należało. Bo cóż miała odpowiedzieć? E... było to z setkę zim temu? Raczej nie przyjąłby takiej odpowiedzi zbyt dobrze, w najgorszym razie potraktował poważnie. Oczywiście pomyśleć o tym powinna nim usta otworzyła, ale widać roztropność miała dopiero nadejść.
- Lat parę będzie - odparła wymijająco, gdyż nawet pewna nie była kiedy ostatnio odwiedziła to królestwo. Jakoś nie sądziła by liczyć się tu miały wizyty na łąkach po coś do przekąszenia. Jak nic powinna naprędce jakąś historię wymyślić i przy najbliższej okazji nabyć odzienie, które mniej się w oczy rzucało.
Dzieckiem w kolebce, pomyślał kpiąco Garet.
- Młoda być musiałaś - powiedział na pozór śmiertelnie poważnym tonem. - Ale nie przejmuj się - twoja suknia podoba mi się zdecydowanie bardziej. Może powinnaś się pokusić o wprowadzenie nowej mody? Twojej?
Niektóre panie sięgną do kufrów i wyciągną kreacje po babciach. I zrobi się kolorowo. Ale to, co miała na sobie Rubin, nie wyglądało, jakby spędziło w szafie ponad pół wieku. Chyba że magią zabezpieczono owe szafy. W Ith też kilka takich było. Jedna w kuchni stała. Dzieło, ponoć, pradziadka Lionela, który magią się parał. Coś tam w genach w rodzinie pozostało, chociaż nikt się nigdy nie chwalił tym, co czynić potrafił, pozostawiając owe umiejętności na czarną godzinę.
Imre, obecny lord Airn, pan na zamku Ith, też dzięki magii z opałów się wydostał i życie ocalił. Ale to nie była opowieść nadająca się dla uszu nieznajomej.
- Wątpię bym tak długo tu pozostała by modę nową wprowadzać. Lepiej to zostawić mieszkankom, w końcu może któraś się zbuntuje.

Rubin na tworzeniu nowej mody nie zależało. Jak rzekła, wątpiła by jej pobyt w Aden miał się w jakikolwiek sposób przedłużyć dostatecznie by taki pomysł w życie wprowadzić. Zwykle udawało się jej pozostać poza domem z dwa tygodnie nim popełniła swój pierwszy błąd i musiała zniknąć. Nie zamierzała marnować owych dni gdyż nie było wiadomo kiedy znowu okazja ku nim się nadarzy. W końcu miała swoje obowiązki, poważne i ciężkie do odrzucenia.
Myśli owe przysłoniły jej twarz welonem powagi i smutku. Ciężko bowiem było być samym gdy dusza rwała się do towarzystwa. Na szczęście karczmarz miał dobre wyczucie i ów właśnie moment wybrał by posłać jedzenie do stołu. Było tego niemało. Gulasz, kaczka pieczona, szynka, ciasta jakoweś, wino, chleb i kiełbasa. Owoce też i jarzyny zarówno gotowane jak i te z pieca wyciągnięte. Porcje były znaczne, nawet dla dorosłego mężczyzny z połowa tego to by było za dużo.


Rubin jednak była w siódmym niebie, bynajmniej mnogością jadła nie zrażona, jak to inne niewiasty miały ponoć w zwyczaju. Z zapałem zabrała się za konsumpcję, porzucając na jej czas jakiekolwiek rozmowy czy nawet sporadyczne wymiany spojrzeń. Cała jej uwaga na tym co na talerzach zdawała się skupiać.

Przez dłuższą chwilę trwała cisza, bowiem Garet nie chciał rozmową o niczym przerywać dziewczynie, która pałaszowała przyniesione przez karczmarza jadło jakby przez ostatnie dwa miesiące żywiła się tylko powietrzem.
Rubin sięgnęła po kolejny talerz, a Garet zaczął się zastanawiać, czy tę dziewczynę taniej ubierać, czy żywić. I gdzie, na miłość boską, to wszystko się mieści.
- Mam nadzieję, że nasza kuchnia odpowiada panience. - Karczmarz, który przyszedł po jeden z pustych już talerzy, skłonił się dziewczynie.
Pamiętając by najpierw przełknąć co w ustach miała, a dopiero później głos zabrać, skinęła głową mężczyźnie wyrażając w ten sposób uznanie dla sztuki kucharskiej tego, kto owe potrawy przygotował.
- Oczywiście, proszę przekazać moje wyrazy szacunku dla kucharki - dodała po chwili, odkładając przy tym widelec na puściuteńki talerz.
- Bardzo się cieszę. - Karczmarz ponownie się skłonił. - I, oczywiście, przekażę podziękowania. Goście zwykle chwalą nasze potrawy, ale panienka najwyraźniej zamiejscowa, więc i inne gusta mieć by mogła.
- Tu zgodzić się muszę gdyż tam skąd pochodzę nieco inne jadło się jada, jednak to co twa karczma oferuje przyćmiewa mą rodzinną kuchnię w sposób niemożliwy do opisania.
- Nie było w tym twierdzeniu krzty kłamstwa gdyż nijak porównać się nie dało surowiutkie mięso młodej owcy to owych rarytasów. Nie żeby narzekała oczywiście, ot różnica wychowania i tradycji się kłaniała. Wątpiła także by jej zamówienie na mięso ludzkie zbyt dobrze się przyjęło. Chociaż z chęcią by spróbowała takowego rarytasu, dobrze przyprawionego i potraktowanego jak ta kaczka.
I przez moment Rubin zaczęła się zastanawiać, czy nie warto by zaopiekować się taką kucharką... Stać ją by było. A gdyby kucharka niechęć okazała, zawsze by można innych argumentów użyć. Pomysł ten jednak szybko z głowy wyrzuciła.
Odczekawszy aż gospodarz i służki zabiorą puste naczynia ze stołu i zostawią jeno wino w karafce i dwa kielichy do tego, ponownie uwagę swą zwróciła na Gareta.
- Cóż zatem porabiasz w tym ślicznym miasteczku? Czyżbyś do stolicy zmierzał jak te gromady dzielnych co to na pół królestwa liczą? - W jej głosie słychać było lekką kpinę, nie skierowaną jednak w stronę rozmówcy, a tych nieszczęśników sławą zwabionych. Jak nic ich szkielety wkrótce ozdobią doliny górskie i kotlinę będącą jedynym przejściem do Darren. Oczywiście jedynym znanym ludziom, gdyż góry wiele sekretów skrywały, miedzy nimi zaś inne przejścia do owego królestwa.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline