Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2014, 22:48   #53
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Dawno i nieprawda

- Tak prędko? - Jon nie próbował ukryć zaskoczenia.
- Tak prędko - potwierdził Jehan.
- A więc?
- A więc mości pan Blanchard nie będzie dłużej sprawiał panu problemów, panie Colbert. Pańskie interesy mogą czuć się bezpieczne, jak kobieta wśród eunuchów. Dokumenty przed panem definitywnie potwierdzają machlojki, nielegalne działania oraz zatrudnianie speców od mokrych robót. Dodatkowo zwój ze wstęgą jest nowym, o wiele korzystniejszym dla pana i pańskiej konfraterii, testamentem. Pan Blanchard, jak się okazuje, ma bardzo szczodre serce i swój majątek zamierza przeznaczyć na rzecz Luskan i Gildii Kupieckiej. Pan ma w rzeczonej Gildii, o ile jestem dobrze poinformowany, dobrych przyjaciół.
- Jestem pod wrażeniem - Colbert pokiwał z zadowoleniem głową. - Wysoki standard i jakość jak na tak młodą osobę. Dokumenty, mam nadzieję, są autentyczne?
- Większość - odparł szczerze Jehan. - Za komplement dziękuję.
- A wszystko to w pojedynkę.
- Nie całkiem. Miałem pomoc.


* * *


"Tam się z Tobą policzę". Zdanie niezbyt zachęcające do wyglądania ponownego spotkania z utęsknieniem. Jehan nie mógł winić zaklinacza. Ich znajomość była, łagodnie mówiąc, burzliwa. Z początku Jocelyn jedynie pomagał Amnijczykowi i pośredniczył w zakupowaniu magicznych bądź alchemicznych produktów, ale znajomość prędko przestała być znajomością stricte biznesową. Ten etap jednak, podobnie jak burza, przyszedł i poszedł, zostawiając za sobą pas zniszczeń. Mimo tego utrzymywali kontakt. Oziębły. Ledwo.

Jehan przed przybyciem do Ybn Corbeth bawił w Luskan przez paręnaście dni i nic nie wskazywało na to, że wydarzenia potoczą się tak, jak się potoczyły. Marcus, Marcus Carlyle - ambitny luskański kupiec, powód jehanowych kłopotów. Cięty i zawzięty na Amnijczyka, przez którego jego ukochana żona straciła należny jej spadek, a sam Carlyle okazję do powiększenia majątku i szersze wpływy. Jehan nie wiedział, że kupiec wziął go pod lupę, dopóki nie było za późno i cudem jedynie uniknął wpadnięcia w zastawione sidła. Teraz wszystko wyglądało na to, że Marcus zaczynał powoli wygrywać.

Uczucie nie należało do najprzyjemniejszych. Jehanowi w ogóle było mało przyjemnie. Najprawdopodobniej wystawił Nataniela na poważne uszczerbki na zdrowiu lub nawet śmierć, jeśli tylko ten dotrze do Luskan i zacznie wypytywać o Jocelyna. Zaklinacz opuścił swoje rodzinne miasto, spieniężając lwią część majątku na posłanie magicznej wiadomości (Lachance wiedział, że takie cuda prawdopodobnie kosztują więcej niż Ybn Corbeth i okoliczne wsi razem wzięte) oraz udając się na przymusowe wygnanie. Jehan przez chwilę zastanawiał się, czy aby nie ruszyć za którymś z mężczyzn, ale ostatecznie wygrał zdrowy rozsądek. Zdradziecki teren, nieumarli, roztopy i inne atrakcje zdecydowanie przemawiały za pozostaniem w Ybn. Pobyt ten mógł jednak znacznie i szybko się skrócić, jeśli paladyni z Luskan wysłuchają ybnijskiego wołania o pomoc.

Jehan
potrzebował jakiegoś planu na ten wypadek.
 
Aro jest offline