- Za. - Ochrypły głos gdzieś z tyłu grupy należał do Petera Price'a. Poprzedziła go krótka wymiana spojrzeń ze zleceniodawczynią. To nie była jego pierwsza wyprawa i zdarzały się już najróżniejsze rzeczy. Poderżnięte gardło i grzechotnik namalowany na kamieniu zdawały się jakimś ostrzeżeniem, starannie zainscenizowanym, trochę patetycznym, w stylu czerwonych, lub kretynów pokroju Dzikiego Diabła.
Strzelanina nie była częścią tego przedstawienia. Najpewniej makabryczni żartownisie w drodze powrotnej nadziali się na coś, czego nie przewidzieli, co dawało szansę dopadnięcia ich z gaciami na kostkach. Być może mieli ostatnią szansę by dopaść Diabła, zanim oskórują go Apacze.
__________________ Show must go on! |