Myślałem już, że żądza jednak wygra, gdy wszystko zniknęło. Dziewczynka oraz zagadkowa kobieta - jakby nigdy ich tu nie było. Pociąg jednak nie przestaje bombardować mnie osobliwymi bodźcami. Moich uszu dochodzi dziwna muzyka z pozytywki. Przywodzi mi na myśl dzieciństwo na wsi. Matka miała na sekretarzyku właśnie taką małą, nakręcaną maszynkę...
Muszę znów zebrać myśli. Wciąż odlatują gdzieś w chaotyczne zakamarki mojego umysłu. Co to? Kolejna projekcja? Krawe pióra. Upadłe anioły. Bardzo oryginalnie. Sam się sobie dziwię, że mogę jeszcze wycisnąć z głowy ironię.
Znów coś zwraca moją uwagę. Tym razem to policjant. Jego postać od razu mnie pokrzepiła. W symbolice takiego mieszczucha jak ja, jego postać to niczym wybawienie. Zawsze uznawałem się za dobrego obywatela, któremu służby porządkowe mogą tylko pomóc, a nie go ścigać. Ale znowuż muszę pamiętać, że tu wszystko jest insze. Równie dobrze mundurowy może być przykrywką dla czegoś złego, czegoś mrocznego. Z moich notatek wynika, że ostatnim razem policjant kogoś ścigał. Nie spodziewam się dowiedzieć kogo. Tutejsi są małomówni i z pewnością nie dostarczają odpowiedzi. Podchodzę, podnosząc ręce na góry, by nie skojarzył, że jestem tu odpowiedzialny za jakieś przestępstwo. I tak w pomieszczeniu pełnym krwi mój gest niewiele znaczy. Uchylam drzwi, ale tylko trochę. Tak, aby się dobrze słyszeć. Nie zamierzam wpuszczać gliny ot tak, gdyż nie wiem kim w istocie jest. Przez szparę zerkam na jego spokojne oblicze. - Jeśli masz zamiar mnie spytać co tu robię, to jestem tak samo zdziwiony jak ty. |