Nagłe wyciągnięcie broni przez Briana towarzysza trochę go zlękło. Co on wypatrzył czego nie dostrzegł stary kowboj. Po chwili zrozumiał, że właśnie chodzi nie o to co widać, a czego nie widać. Nie było wartowników których mieli zmienić. Czyżby ktoś podchodził?
Krzyki z obozu uświadomiły Wikebawa, że już ich chyba podeszli. Zląkł się, gdyż albo się minęli z wrogiem, albo spali gdy ten buszował w obozie. Na tyle ile byłe to możliwe ruszył szybkim tempem do obozy. Bez konia jednak nie było to za szybko, gdyż jedna z nóg bardziej stanowiła podporę niż coś służącego do przemieszczania.
W obozie poszedł do szeryfa, by powiadomić go o brakach w składzie. Po przekazaniu informacji ruszył w kierunku zbiegowiska. Widok jaki tam ujrzał przeraził go. Ktoś pozbył się wartowników i zarżnął człowieka pilnującego koni. Tak blisko wszystkich śpiących. Czy to cud, że tylko tylu z nich zginęło?
Na odgłos strzałów wszyscy się zebrali i ruszyli w kierunku , z którego dochodziły. Czyżby obóz diabła również został zaatakowany?
Na pytanie za lub rano bez zastanowienia odrzekł za. Nie było sensu siedzieć do rana, gdzie zaczęto ich po cichu zarzynać. A tam może diabeł zginie i będą mogli być tego świadkami? To było najważniejsze. Diabeł musiał zginąć, potem on też może udać się do bram niebieskich. |