Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2014, 17:06   #20
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Chociażbym chodził ciemną doliną,
zła się nie ulęknę,
bo Ty jesteś ze mną.
Twój kij i Twoja laska
są tym, co mnie pociesza

Wielebny przyjął rozkaz w milczeniu, bowiem spory mogły tylko pogorszyć sytuację. Była ona napięta, a ludzie z każdym kolejnym wydarzeniem, robili się coraz bardziej nerwowi. Jacoobson i Hemerlay, zapewne dobrzy ludzie, lecz i oni zniknęli. Uderzenie pojawiało się znikąd, niespodziewanie i było ono idealnie wyważone. Tym bardziej, że nie było słychać odgłosu upadającego ciała, czy nawet szelestu. Nawet koń nie dał żadnego znaku, nie wydał choćby delikatnego rżenia...i to zaczęło coraz bardziej niepokoić Johnstona.
Nikt niczego nie mógł zauważyć i Jeremiaha, co jakiś czas tylko mocniej zaciskał dłonie na swoim karabinie. Wprawne oko rewolwerowca, co jakiś czas tylko zerkało na przytroczone przy siodle Pismo Święte. Wierzył w diabła, szatana i sąd ostateczny i choć słyszał opowieści o Mesa Diabła, nie dawał wiary takim opowiastkom. Demony? Jedyne demony w jakie wierzył, to te, które mieszkały w ludzkich sercach. To one szeptały do ucha i skłaniały ludzi ku niegodziwym uczynkom. Lekki grymas pojawił się na twarzy, a mężczyzna tylko pokręcił głową, lecz było to w tych ciemnościach nie do zobaczenia. Nie bał się, lecz był mocno zaniepokojony. Zapalczywość Wolfa zaczęła się udzielać innym, co również dobrze nie wróżyło dla dalszej części łowów. Zdenerwowanie, pragnienie zemsty, ciągle podsycane nowymi ofiarami. Ten, kto się z nimi bawił, zyskiwał coraz większy szacunek i uznanie w oczach Jeremiah’a, a także coraz bardziej pragnął dostać kulkę między oczy od niego.

Szop Muller, którego uważał za człowieka o stalowych jajach, wyglądał jakby nie chciał czegoś powiedzieć. W jego oczach dostrzegł strach, co nie wróżyło dobrze. Nie zamierzał mówić o tym nikomu, ani nawet sugerować na głos tego, co było dla niego oczywiste - Szop coś ukrywał. Samo jednak zachowanie Mullera sprawiło, że Johnston zaczął być trzy razy bardziej czujny niż do tej pory. Choć przewodnik wyglądał na takiego, co by mógł spać z grzechotnikiem pod jednym pledem, ten bał się i nie chciał ruszać dalej. Ale oczy są zwierciadłem duszy, a Wielebny umiał przejrzeć duszę i myśli człowieka, nim ten odmówił Ojcze Nasz w pełni.

Nim zsiadł z konia, rzekł tylko:

-Zaczekajmy...pismo wszak powiada “Chodźcie, dopóki macie światłość, aby was ciemność nie ogarnęła. A kto chodzi w ciemności, nie wie, dokąd idzie.” - pokiwał głową w kierunku szeryfa.

Rozsądek zwyciężył nad emocjami. Chłód i spokój emanował na zewnątrz z mężczyzny, choć w środku się w nim gotowało. Ktokolwiek ich wykańczał, należało podejść do niego z respektem i odpowiednią ostrożnością. Łowca powoli stawał się zwierzyną, lecz nie wiadomo było, kto był myśliwym. Ta myśl sprawiała, że mężczyzna nie chciał ryzykować bez sensu. Żył na tyle długo, a jego doświadczenie również nie było ubogie, żeby lecieć na łeb na szyję w nieznany teren. Reszta mogła myśleć o nim “klecha”, co nawet mu odpowiadało. Pokora. Cztery lata pokory, nauczyły go wiele. Także tego, by odzywać się tylko wtedy, kiedy słowa mogły mieć jakąś wartość.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline