W ciszy, jaka zapadła po słowach starego Tiggeta, można było dosłyszeć krótkiej, dynamicznej dyskusji pomiędzy panią Reed a Peterem Pricem. O ile nawykła do sytuacji towarzystkich zleceniodawczyni mówiła absolutnie niesłyszalnym dla postronnych szeptem, to ochrypły "szept" starego rewolwerowca zdawał się donośniejszy niż cykady i kojoty. W międzyczasie kolejnych wypowiedzi, deklaracji, gestów dało się wyraźnie wyłapać słowa:
"Nie i tyle.", "Bo wcześniej, droga pani, szło o to gdzie pojedziemy RAZEM. W tym terenie, z tym rozeznaniem okolicy, my razem jesteśmy grupą pościgową, a oni trójką debili proszących się o strzałę." "A w dupie mam czy mnie słyszą"
- Słuchać hołota. - zachrypiał w końcu na głos podjeżdżając na koniu do Tiggeta. - Klecha mówi mądrze, a wieśniak jeszcze mądrzej. - wskazał głową kolejno Wielebnego i Wikebawa - Ciemno czy nie, indiańce czy nie, nie powinniśmy się rozdzielać. A ja wam powiem jeszcze jedno. Zabierając się z grupą zgodziliśmy się na dowództwo szanownego szeryfa Tiggeta, brałem udział w niejednej takiej wyprawie i stare kości każą mi zaufać raczej jemu niż trójce postrzelonych żółtodziobów, którzy gotowi są dać sobie dupsko odstrzelić żeby udowodnić, jak bardzo się nie boją. Spróbowaliśmy, nie udało się, gówno w tych warunkach znajdziemy, nie Dzikiego Diabła. Jeśli naprawdę wam zależy, bardziej się przysłużycie jego udupieniu, jeśli powyciągacie łepetyny z dupsk i wrócicie do szeregu, a nie dacie się powybijać jak owce.
__________________ Show must go on!
Ostatnio edytowane przez Gryf : 14-07-2014 o 20:30.
|