Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2014, 17:00   #29
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
“Biada ziemi i biada morzu -
bo zstąpił do was diabeł,
pałając wielkim gniewem,
świadom, że mało ma czasu "

Zbyt często i zbyt długo Wielebnemu towarzyszyła śmierć, by teraz wzdrygał się na widok porozrzucanych części ciał. Gdy tylko po raz pierwszy wyciągnął broń wczorajszej nocy miał przeczucie, że będzie ciężej niż myśleli wszyscy. Kiedy jednak odnaleźli zmasakrowane ciała, a właściwie części ciał drużyny Diabła, zaczęło robić się naprawdę niebezpiecznie. Wątpił w teorię Tiggeta, chyba że Harper oszalał. Początkowo myślał o jakimś dzikim, lecz oni nie zabierali ze sobą swoich zmarłych. Przynajmniej nigdy o tym nie słyszał. Jedyne co przemawiało za pomysłem szeryfa był fakt, że poza ciałami diabelskiej drużyny nie było innych zwłok w pobliżu. Część z nich nie zdążyła nawet sięgnąć po broń, choć niektórym się to udało. Atak musiał nastąpić nagle, niespodziewanie. Czy od dawna to planował? Czemu nikt nie został ranny i co najważniejsze - po co tracić czas na masakrowanie nieboszczyków?
Teoria szeryfa, że zrobił to tylko po to by ich wystraszyć nie trzymała się kupy, do tego sprawiła, iż reszta ruszyła za odgłosami walki. Jeremiah'a nie zamierzał modlić się za śmierć tych bydlaków, bowiem w jego słowniku nie było takiego pojęcia jak “miłosierdzie”.


Nie istniało wytłumaczenie dla nikogo, kto mógł wpaść w pułapkę...i to w taki dziecinny sposób Grupa doświadczonych ludzi dała się podejść jak banda smarkaczy. Dobranie się do nich było mniej skomplikowane, niż zaliczenie kurwy w salonie. Nie było jednak czasu na biczowanie się i samokrytykę, bowiem rozpętało się piekło. Kule latały, a rannych przybywało. Kawałek skały trafił Wielebnego w ramię i, choć ten utrzymywał się w siodle, zdawał sobie sprawę że nie posłuży mu ono w tej chwili do niczego. Spencer zaliczył kulę w łeb, jego bezwładne ciało runęło na glebę. Serce Wielebnego zaczęło szybciej bić, adrenalina skoczyła mu do góry sprawiając, że na chwilę mógł zapomnieć o bólu. W mgnieniu oka wróciły do niego te wszystkie chwile i momenty, gdy znajdował się pod obstrzałem, a śmierć zaglądała mu w oczy. Nie było czasu na kalkulację ani zastanawianie się, więc podążył za instynktem. Wyjął nogi ze strzemion i wylądował płynnym ruchem na ziemi. Nisko pochylona głowa, na mocno ugiętych nogach ledwo dosięgała do owych strzemion, tak że z jednej strony był całkowicie chroniony - przynajmniej taką miał nadzieję. Peacemaker znalazł się w jego sprawnej ręce, gdyż strzelba została już wcześniej odrzucona na bok. Wprawne oko Wielebnego zaczęło poszukiwać celu. Uniesiony lekko do góry Colt zamierzał dać komuś rozgrzeszenie i odkupienie win. Czas sądu widać był bliski. Wszystko pozostawało w rękach Pana, oraz samych sprawiedliwych.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline