- A kim jest bóg? - zapytali jednocześnie obaj mnisi. A ich głos zadudnił w wagonie niczym dzwon. Pytanie zabrzmiało tak, jakby to nie Cooper był jego adresatem. Jakby pytanie to zostało skierowane, gdzieś tam w niedosięgłe niebiosa.
- Kim jest ten, który stwarza? - zapytał siedzący po lewej, wpatrując się w Coopera.
- Kim jest ten, który unicestwia?
- Jesteś tylko człowiekiem.
- Tylko, a może aż człowiekiem.
- Ponoć bóg stworzył was na swój obraz i podobieństwo.
- Dlaczego więc skazał was na cierpienie, życie w nieświadomości i śmierć?
Słówko
"was" uderzyło w Mark niczym młot. Mnich całą swoją osobą, sposobem bycia, a teraz także słowem odcinał się od ludzkości, od bycia człowiekiem. Uważał się za kogoś lepszego, mądrzejszego. Słowo "was" było wypowiedziane z pogardą i brzmiało jak obelga.
- Pytasz o drogowskaz - powiedział siedzący obok niego bliźniak.
- A sam nim możesz być
- Nie wiesz już, co jest prawdą, a co kłamstwem.
- A to pierwszy krok ku oświeceniu
- Ku wolności
- Pragniesz prawdy
- Tylko czy jesteś już gotów ją przyjąć.
- Zostałeś wybrany
- A możesz sam dokonałeś tego wyboru.
- Być może zgubiłeś się
- A być może właśnie odnalazłeś właściwą ścieżkę.
- Czujesz się zagubiony
- A czy podobnie nie czułby się ptak, który spędził całe życie w klatce
- gdyby nagle znalazł się na wolności?
- Jesteś na granicy
- Przebiłeś się przez zasłonę
- Od ciebie zależy, co teraz zrobisz
- Od ciebie zależy, czy masz odwagę poznać prawdę
- Wielu oddałoby wszystko, by być teraz na twoim miejscu
- Nie znalazłeś się tutaj przypadkiem
- Przypadek nie istnieje
- Wszystko jest ze sobą powiązane
- Szukaj
- choć rozpadające się iluzje bolą najbardziej
- Jesteś tu... - zaczął mówić mnich z prawej, ale jego słowa zostały zagłuszone przez przeraźliwy krzyk dziecka. Gdzieś w głębi wagonu, ktoś wrzeszczał wniebogłosy. Krzyk przepełniony był strachem i pragnieniem ucieczki.
Zawieszone na rzeźnickich hakach ludzkie ciała nadal podrygiwały w odrażającym, pantomimicznym tańcu. Cooper ze strachem i obrzydzeniem patrzył na ten makabryczny widok. Krzyk wzmagał się. Doszedł do niego także odgłos ciężkich kroków, które Cooper także słyszał już w tym miejscu.
- Czas ucieka - powiedział mnich z lewej.
Cooper miał mętlik w głowie. Słowa mnichów nie przyniosły mu praktycznie żadnej odpowiedzi. Wwiercający się w mózg dwugłos i frazy, które brzmiały jak mądrości z ciastka z wróżbą. Wytrzymałość jego psychiki i odporność zmysłów była na granicy wyczerpania.
Czuł, że mnisi znają odpowiedzi na wszystkie dręczące go pytania i potrzeba mu tylko czasu, aby do nich dotrzeć. Jednak jego wrażliwa dusza nie potrafiła z obojętnością wsłuchiwać się w dziecięcy krzyk.
Cooper musiał dokonać wyboru. Musiał coś postanowić.