Oksydianin nie mógł już tego znieść otaczające go stwory pomroki, przenikliwy chłód jaki go ogarniał. Najwyższa pora by trochę oświetlić umysł i ogrzać atmosferę. Podszedł do stwora znajdującego się w środku i zapłonął sinym ogniem. Światło sprawiło, że stwór zniknął, ciepło że zimno również odpuściło. Choć lekki niepokój w ciąż go trzymał, nie widział teraz niczego czym musiał by się przejmować.
Podszedł do wozu i poczęstował się paczką brykietu. Pochłonął się dość szybko, po czym wrócił jakby niby nic na swoje miejsce u boku handlarza.
Gdy przybył zwiad nie poruszył się i stąd dobrze słyszał. Po usłyszeniu co odkryli, uznał że to nie wszystko co znaleźli. |