Zdecydowanie spodziewałem się zobaczyć coś innego. Zapewne jakieś monstrum, może kolejną zagadkę. Ale nie tak banalny i zarazem dojmujący obraz jak rodzic, który stracił dziecko. Początkowo sądziłem, że mężczyzna jest zabójcą. Jednak jego emocje były zbyt prawdziwe, aż nadto raziły w oczy. On naprawdę cierpiał.
Nie wiem jak to jest mieć dzieci. Moja imitacja małżeństwa nigdy nie dała mi na to szansy. Jednak gdy raz się spojrzy w oczy osoby, która straciła wiele, robi to wrażenie. - Widzisz? Jakim trzeba być człowiekiem, aby zrobić coś takiego takiej małej, niewinnej istocie. Jaki bóg pozwala na coś takiego? Powiedz mi? - pyta mnie mężczyzna.
Mimowolnie zaciskam pięści, aż bieleją mi knykcie. - To nie kwestia boga. Ludzie są źli. - Jak mam teraz żyć? - w odpowiedzi słyszę wykrzyczane słowa, od których drży cały wagon.
Chcę do niego podejść. Jakoś pocieszyć. Ale w obliczu ogromnej straty każde słowa są tylko wymuszoną grzecznością. Dlatego biorę głęboki oddech i mówię podniesionym głosem: - Po prostu pogódź się z tym. Jej już nie ma. Świat jest złym miejscem, ale musimy żyć dalej i to za wszelką cenę.
Odwracam się i zaczynam odchodzić. Wiem, że moje słowa brzmią okrutnie, ale co innego mam mu powiedzieć? Że będzie dobrze? Przecież sam dobrze wiem, że to bzdura.
Chociaż.
Jest jeszcze jedna rzecz. Przystaję w miejscu. Odwracam głowę przez ramię. - Powiedziałeś "zrobili". Kto ją skrzywidził. Jako ojciec masz pełne prawo do zemsty. Ja... pomogę ci, nawet jeśli trzeba będzie przelać krew - głos mi drży na dźwięk własnych słów.
Księga Kapłańska. "Złamanie za złamanie, oko za oko, ząb za ząb; według tego, jako oszkaradził człowieka, tak mu się też niech stanie." |