Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2014, 22:29   #116
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- W Yezud! W Święto Pucharów! Niech i tak będzie - odkrzyknął Bogdan. Wraz z Julianną oddalili się już znacznie, wciąż kierując się ku lasowi. Z drugiej strony Oleksa i jego ludzie znikali za pierwszym zakrętem starożytnej drogi. Pozostawały kamienie...

Przez chwilę stały nieruchomo, tylko lekko się kiwając w równym rytmie. Wszystkie pokryte były czerwonym, lepkim nalotem - krwią jaką wycisnęły z zabitych, zmiażdżonych bandytów. Znowu zaczęły się poruszać. W ślimaczym tempie, zupełnie ignorując upływ czasu pełzły niczym gigantyczne, czarno-czerwone ślimaki w kierunku porozrzucanych po obozowisku zwłok. Jeden z monolitów, widocznie bardziej łasy na świeżą, ciepłą krew parł wprost w miejsce, gdzie stali poranieni awanturnicy.

Ci, nie czekając na bliskie spotkanie z kamiennym demonem pobiegli, tak szybko jak pozwalały im rany na zbocze, to samo z którego wcześniej obserwowali kotlinkę. Czarne kamienie systematycznie masakrowały ciała poległych nurzając się w fontannach krwi. Tylko ten jeden dotarł do podnóża skarpy i zatrzymał się tam, najwidoczniej nie wiedząc co robić dalej. Jego niezdecydowanie nie trwało długo. Głód krwi zwyciężył i kamienny moloch jeszcze wolniej niż dotychczas, żłobiąc głęboką koleinę zaczął posuwać się w górę zbocza.

Z nieba spadły pierwsze, ciężkie krople deszczu...

 
xeper jest offline