Liczba przeciwników nagle się skurczyła. Oleksa wziął dupę w troki i odjechał galopem, Bogdan wziął za rękę Juliannę i odbiegł, na pożegnanie potwierdzając chęć spotkania, tylko kamienie zostały na miejscu. No i trzech wystawionych do wiatru najemników.
Najgorsze było to, że jeden z kamieni najwyraźniej polubił Tingisa i jego kompanów. Zapałał tak gorącą sympatią, że ruszył w ich stronę, nie zważając na piętrzące się przed nim przeszkody.
- Obejdźmy dolinkę górą - zaproponował Tingis. - Może się okaże, ze zostały jakieś konie. A w razie czego zniszczymy ścieżkę i ten uparty monolit utknie.
Wystarczyłoby wspiąć się wyżej i spuścić małą lawinę, żeby parę metrów ścieżki zniknęło bez śladu.
Zrobił parę kroków, oddalając się od monolitu, a potem wpadł na dość głupi w sumie pomysł. Wyciągnął znaleziony przy szkielecie amulet.
- Ty, słuchaj! - Machnął w stronę kamienia. - Wracaj do swoich!
Ostatnio edytowane przez Kerm : 23-07-2014 o 11:34.
|