Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2014, 19:28   #21
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
~***~

Porządnie naoliwione zawiasy nawet nie zaskrzypiały, gdy ciężkie i toporne z wyglądu drzwi otwarły się do zewnątrz. W Gniewie tytanów panował spory ruch. Klientów było co nie miara, choć większość pewnikiem była z Guldone, tracąc zarobione z trudem złoto w jedynej w miasteczku karczmie. Gniew tytanów przypominał bardziej małą fortyfikację niż szynk. Solidne, kamienne mury, prawdziwa posadzka w środku, strzeliste okna i piętro ponad biesiadną, gdzie miały znajdować się pokoje do wynajmu.
Za szynkwasem stał młody chłopak z paskudną blizną na policzku od poparzeń. Tylko on zdaje się zwrócił uwagę na nowego gościa w progu. Zoja zrobiła kilka kroków do środka rozglądając się dookoła. Mieszczanie, pijacy, kupcy podróżni, rzemieślnicy. Zakazanych mord nie uświadczyła tutaj, choć to o niczym jeszcze nie świadczyło.

~Gdyby coś mi się stało, odnajdź mojego brata w Guldone. Pomoże ci~ przypominała sobie ciągle i ciągle. Miasteczko leżące niemalże na samej granicy z cesarstwem kislevskim było niewielką mieściną, w której można było napotkać sporo leśników, wielu łowców, oraz rzemieślników trudniących się wszystkim w czym mogła pomóc im matka natura.
~Poznasz go po bez problemu. Jego rysy twarzy od razu wyróżnią go z tłumu wieśniaków~ dudniło jej w głowie. Jej kompan wcale się nie mylił. Grom siedział przy jednym ze stolików otoczony rosłymi mężami, którzy musieli być drwalami, kowalami lub kimś kto na co dzień korzysta z swej tężyzny fizycznej. Siedział pomiędzy nimi jak u siebie. Był rosłym chłopem, lecz trochę mniejszych gabarytów niż jego rudowłosy brat. Co do włosów zaś, to były one w kolorze jasnego blondu, sięgające barków. Twarz miał zarośniętą kilkudniowym zarostem.

Jego tors był ogromny, lecz nie tylko ta część ciała była solidnie umięśniona. Grom nie wzięło się znikąd. Za jego plecami, stał oparty o ścianę bojowy młot, zupełnie jakby człek się z nim nie rozstawał. Broń nie była szczytem finezji, lecz prostym, dwuręcznym narzędziem, które miało za zadanie miażdżyć każdego wroga niby imadło zgniły owoc.
Zoja przetarła nadgarstkiem krople deszczu, które spływały jej po czole. Potężna burza, która zastała ją dwie mile przed Guldone zdawała się zawisnąć nad doliną zalewając ją falą deszczu.
-Grom.- rzuciła chłodno w jej stylu zbliżając się do stolika. Mężczyźni ucichli spoglądając to na rudowłosą to na swego kamrata, ten zaś wlepił swe oczy w strudzoną i zmęczoną wędrówką twarz Zoji.
-Znamy się?- spytał zachrypniętym głosem.
-Przysłał mnie Tyr...- odrzekła. Grom spoważniał. Gapił się dobrą chwilę tępo na kobietę, po czym przepłukał gardło resztką piwa z drewnianego kufla.

~***~


Rozdział I: Kto wróg a kto przyjaciel?

Chwilę przed zenitem, trzeciego dnia od opuszczenia wieży Zoja ujrzała Strave majaczące gdzieś z pomiędzy drzew. Niewielka mieścina otoczona głównie drewnianą palisadą, momentami tylko zastąpioną kamiennymi klocami na kształt prowizorycznego muru. Na palisadzie nikt nie pilnował, nie wypatrywał. Po drodze natrafiła na wnyki i sidła, lecz kłusowników na oczy nie ujrzała. Drwali również, choć ponoć od tych aż się roiło w Strave., przynajmniej według słów garbusa. Zoja z bezpiecznej odległości otoczyła mieścinę, korzystając z dobrej widoczności. W pamięci zanotowała tylko dwie bramy wjazdowe, nie strzeżone przez żadnego zbrojnego, co było aż dziwne. Trudno było jej sobie przypomnieć rodzinny dom, lecz miała gdzieś w świadomości, że tak to nie powinno wyglądać. Z daleka przez bramy widziała pojedyncze jednostki mieszczan, krzątających się zabłoconą aleją w tylko sobie znanym celu. Szukała jakiegoś rodzaju kanałów, lecz nic takiego nie odnalazła. Palisada mierzyła półtora metra wysokości, lecz wskakiwanie na nią za dnia byłoby aktem idiotyzmu. Jakiejkolwiek nie wybrałaby drogi czuła, że powinna czekać do zmroku.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline