Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2014, 13:05   #14
Gveir
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Wzdycham. Opuszczam lekko głowę i próbuje zebrać myśli. Jakby nie dość, że uwolniłem się od tych koszmarów - teraz muszę je przywoływać. Ale skoro Mark zobowiązał się mi pomóc.
- Pamiętam. Pamiętam ten cholerny koszmar. Metro, niekończący się pociąg metra. I mój strach, nie wiem przed czym, bo przecież nic mnie w tym koszmarze nie atakowało. Taka beznadzieja, wiesz? - podnoszę głowę i patrzę w oczy Coopera. Używam ostatków aury gliniarza, aby włączyć w sobie wykrywacz kłamstw. Resztki respektu, coś jak Brudny Harry. Glina poza granicami prawa i przyzwoitości.
- Jednak pomimo tej beznadziejności, uwierz mi: czułem jakąś celowość. Jakbym znalazł się tam z jakiegoś powodu. Ciągła wędrówka, z wagonu do wagonu. Sen był kurewsko realistyczny - wiesz, odczuwałem zimno, ciepło, każdy zmysł i bodziec z zewnątrz. I mógłbym przysiąc, że każdy wagon był inny.
Wstałem na chwilę. Podszedłem do półki na której trzyma pamiątki po Lucy. Biorę moje ulubione zdjęcie, oprawione w metalową ramkę. Biorę te ostatnie świadectwo mojej córeczki w dłonie, z pietyzmem, nabożnością. Boże, jak tęsknie za tym radosnym urwisem..

Wracam na kanapę i kładę na stoliku zdjęcie.


- Idąc przez te wagony czułem się dziwnie. Realny sen, część czegoś większego. Myślałem, że obudzę się na końcu jednak tak się nie stało. W jednym z wagonów znalazłem.. Lucy. Umierającą, w kałuży krwi. Padłem na kolana i zacząłem ją tulić. Zabrano mi najcenniejszą osobę, Cooper? Rozumiesz ten ból? Ja, były glina nie mogłem ocalić córki. Wytropić skurwiela i zabić go na miejscu. Myślę, że nikt by nie zipnął... dostałbym jeszcze nagrodę, albo pochwałę od przełożonych za wzorową postawę. Skurwysyna zapakowaliby do pieca krematoryjnego i tyle..
Z paczki Cameli leżących na stoliku wyciągam papierosa. Wkładam go w usta i szybko zapalam. Mały obłoczek dymu posyłam w górę, z dala od Marka. Widziałem jego minę - jest pedantem, perfekcjonistą. Nie lubi chaosu, ale ciekawe jak on zachowywałby się na moim miejscu...
- I potem pojawiłeś się Ty. Powiedziałem "Zobacz co jej zrobili?" Odpowiedziałeś lakonicznie "To nie kwestia boga. Ludzie są źli." Potem coś o zemście, że mam do niej prawo i pomożesz mi jej dopełnić. Pomożesz mi zemścić się na człowieku, który zamordował moją kochaną córeczkę.
Kolejny obłoczek dymu, kolejne emocje ulatują ze mnie. Nie mogę już płakać, nie mam łez. Czuje tylko pustkę, a wraz z pojawieniem się Coopera ogromną determinację, rosnącą furię ukierunkowaną na wypełnienie mnie siłą. Dopadnę tego śmiecia z pomocą Marka.. a wtedy, wtedy pożałuj. Znowu będzie głośno w mediach, jednak tym razem o tym, że Thomas O'Brain odnalazł mordercę i wymierzył sprawiedliwość.
- Co do tego adwokata... sam się zgłosił. Szukał pogłosu, sensacji. Wiem, że nie był tani, ani uczciwy. Właściwie to skurwiel był typem człowieka którego nienawidzę: świnia, która spasła się na cudzym nieszczęściu, o cieniu na duszy. Nic tylko sklepać mu mordę.
 
Gveir jest offline