Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2014, 10:27   #4
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś.
lis na pożegnanie do Małego Księcia

Otworzył oczy. Jasne światło lamp błyskawicznie kazało źrenicom zwężyć się, a powiekom zmrużyć. Zmysły, jeden po drugim powoli i nierównomiernie zaczynały włączać się i przesyłać do mózgu informacje z otoczenia...

Good morning, good morning, good morning!

Zdanie logiczne to każde zdanie o charakterze oznajmującym, któremu można nadać wartość logiczną prawdy, lub fałszu.

Good morning, good morning, good morning!

6 i 9 sierpnia Stany Zjednoczone zrzuciły bomby atomowe na Hiroshimę i Nagasaki co walnie przyczyniło się do kapitulacji Japonii i zakończenia II wojny światowej na terenie Azji i Oceanii.

Good morning, good morning, good morning!

Wodór jest najpowszechniej występującym pierwiastkiem na Ziemi, oraz we Wrzechświecie.

Good morning, good morning, good morning!

Zbiorowość jednostek o własnej kulturze, tożsamości i sieci łączących ich stosunków nazywa się społecznością.

Clap your hands, clap, clap, clap!

Kwas deoksyrybonukleinowy jest podstawowym nośnikiem informacji genetycznej o każdym żywym organizmie.

Stomp your feet, stomp, stomp, stomp!

Europa jest częścią świata kulturowo wydzieloną z kontynentu Eurazji, tworzącą tym samym siódmy kontynent i ostatni bastion ludzkości, Eden.

Spin around, spin, spin, spin!

Ciągły proces zachodzących w czasie zmian dotyczących cech gatunkowych kolejnych pokoleń, którego efektem jest powstawanie nowych gatunków, nazywa się ewolucją.

Good morning, good morning, good morning!

Good morning, good morning, good morning!

Good morning, good morning, good morning!





Podniósł się gwałtownie, sapiąc i wciągając w płuca powietrze tak łapczywie jakby był zaraz po sesji ćwiczeń motorycznych. Pomieszczenie… znał je. Był w nim od zawsze. A może nie? Były różnice…
Spojrzeniem omiatał całą przestrzeń dookoła żądny znalezienia czegokolwiek co przywołałoby jakieś wspomnienia. Prosta aparatura medyczna, stół i krzesła, toaleta, okrągłe kamery w obu rogach pomieszczenia… Z każdym kolejnym elementem uspokajał się. To nie był dom. Ale był podobny. Przenieśli ich? Skrzywił się. Oczywiście, że przenieśli. Lord de Abernathy zadbał o to. Tamten dom został zniszczony...
Ziewnął i przeciągnął się co wywołało ponowny skurcz bólu, jaki przeszył jego twarz. Po raz pierwszy od dziewięciu lat mięśnie mogły przesłać do głowy obraz stanu w jakim faktycznie się czuły. Odetchnął kilka razy głęboko i powoli opuściło nogi z łóżka na sterylną podłogę, po której następnie przejechał powoli spojrzeniem do drugiego łóżka. River też już nie spała. Choć nadal leżała. Z otwartymi oczami i głową zwróconą w jego stronę. Poszła na spacerek. Tak to nazywał. Czasem wiedział, że idzie nawet gdy spał. Teraz też. Mogłaby być w innym pomieszczeniu i i tak by wiedział, że poszła na spacerek.

- Czas na nas... Zbudujmy lepszy świat feniksie… - cichy, niemal niesłyszalny szept rozległ się w pomieszczeniu. Gdzieś przez chłopaka przenikało nieobecne spojrzenie River, tak dobrze znane Robinowi. Znak, że jego siostra przebywa znów w swoim własnym świecie, przyglądając się tylko przez nią widzianym obrazom. Wyciągnęła rękę, jakby chciała czegoś dotknąć, lub coś pogłaskać… przez chwilę przyglądała się temu czemuś, przechylając głowę w jedną stronę. A potem znów powtórzyła - Czas na nas… Zbudujmy lepszy świat feniksie…

- Oczywiście River, że zbudujemy - odparł odruchowo na jej słowa z rosnącym zdziwniem słysząc tembr swojego własnego głosu - W końcu… dzięki temu… - ostrożnie wstał na równe nogi, przyglądając się swojemu ciału - feniks znów powstanie…

Jeszcze bardziej zdziwiony ponownie spojrzał na poruszającą bezgłośnie ustami River, ale po chwili wyprostował się stając dumnie przed siostrą, a z jego twarzy jak na zawołanie znikła konsternacja.
- Idę zrobić siusiu, River - oznajmił poważnie i ruszył do toalety. Nie omieszkał przy tym raz podskoczyć z nogi na nogę w rytm kolejnego “good morning” - Brush your teeth, brush, brush, brush…
Zupełnie niczego sobie ta piosenka…

***

Stracił rachubę czasu, siedząc skulony w kącie kabiny prysznicowej. Usta mu dygotały. Płynące z oczu łzy mieszały się z wodą na jego policzkach. Mogło to trwać kilka godzin. Mogło kilka minut. Letnia, zmieszana z powietrzem woda rozbijała się o jego ciało. Jego? Nie jego. Był małym sześcioletnim chłopcem, który jeszcze chwilę temu wyskakiwał na siostrę z mieczem świetlnym. Nie… tym kimś… Był małym sześcioletnim chłopcem, który cieszył się, że jest czwartek, bo w czwartki na deser były racuchy z cukrem pudrem… Był małym sześcioletnim chłopcem… MAŁYM SZEŚCIOLETNIM DO DIABŁA CHŁOPCEM!!!

W chrześcijaństwie i judaizmie, diabłami nazywa się ogół złych, upadłych aniołów.

***

- Dżewięcz lat... - powiedział wychodząc spod prysznica owinięty ręcznikiem ze szczoteczką do zębów w ustach - Dżewięcz lat, River. Przesz ich niekompetenczje dżewięcz lat przeszpaliśmy.
Wyjął szczoteczkę z ust i odłożył ją do kubeczka.
- Tak po prostu. Wyobrażasz to sobie? Naprawdę ciekaw jestem jak się będą z tego tłumaczyć. Oczywiście to nie oni odpowiadają za to, że zasnęliśmy. Myślę, że to byli Rosjanie. Ale to już nieistotne. Osobiście uważam całe to szkolenie za skończone i jeszcze dziś dopełnię warunków naszego wyjścia stąd.

River nie zwracała na niego najmniejszej uwagi, tańczyła, zataczając szerokie kręgi w niewielkiej, pustej przestrzeni ich pokoju i podśpiewywała piskliwym głosikiem zasłyszaną przed chwilą piosenkę, gestykulując przy tym żywo. Była roześmiana, odchylała głowę do tyłu i przymykała oczy, jakby pod powiekami wciąż tańczył jej śmieszny pan z teledysku. Zachowywała się, jakby wciąż miała sześć lat, przez co jej ruchy były nieco niezdarne, niedopasowane zupełnie do dojrzalszego ciała. Wydawała się zupełnie pochłonięta przez tę czynność i tę jedną prostą piosenkę… SPIN SPIN SPIN!!

Odwrócił się, wytarł do sucha ręcznikiem i ubrał w przyznany im kombinezon. Elektroniczny wyświetlacz pokazywał 4:07. Pokazywał tak od dobrych 10 minut.
Robin podszedł do siostry. Chyba miała problem z wróceniem ze spaceru.
Wziął ją za rękę trochę zaniepokojony.
- Chodź River. - powiedział pewnie i trochę rozkazująco - Weź prysznic. Dobrze ci zrobi.
Nie spojrzał na drzwi, których zatrzymany zegar nie zdołał otworzyć. Niech sobie nie myślą, że będą mówić jemu i River kiedy mają jeść śniadanie.

- Dobrze, Robin. - odpowiedziała nagle zaskakująco przytomnie, rozglądając się wokół - Znów to zrobiłeś, co? Żebym dobrze się rozejrzała i nie zapomniała o niczym? Albo mogła wziąć godzinny prysznic? - roześmiała się i aż klasnęła w dłonie z uciechy - Uwielbiam kąpiele. - potwierdziła sama sobie skinieniem głowy i raźnym krokiem ruszyła do łazienki. Przez chwilę słychać było szum wody, a potem ciszę pokoju rozdarł przenikliwy krzyk, a potem cichy stuk upadającej do zlewu szczoteczki do zębów.

Robin obejrzał się kontrolnie na łazienkę. Gdyby nie wiedział, że nad umywalką było lustro, pewnie by sprawdził, czy nic się nie stało.
- Wszystko w porządku River - powiedział zapewniająco - Mamy teraz 15 lat. I jesteśmy dorośli.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline