Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2014, 13:03   #20
Gveir
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
- Prawda, wielu mogłem zaleźć za skórę, ale nie rób ze mnie ogromnego asa z wydziału zabójstw. Byłem śledczym w dochodzeniowo-śledczym.. ot co, normalne sprawy. Bardzo rzadko coś poważniejszego. Ale miałem kontakty z tymi i owymi.
Siadam na krześle i ponownie robię na nim obrót. Myślę..
W ciągu mojej kariery, odkąd jako 18 letni szczyl wstąpiłem do akademii policyjnej, minęło wiele czasu. Zdążyłem przejść jedno załamanie, kilka nierozwiązanych spraw, które ciążą na duszy policjanta. Zawsze, ale to zawsze szef odbywa z takim policjantem rozmowę. "Słuchaj, Ted, wiem, że się starałeś ale sam znasz wyniki. Wszelkie poszlaki się zacierają, nie mamy dobrych dowodów, świadkowie kręcą albo ich nie ma. Przeanalizowałeś wszystko i potrafisz jeszcze ślęczeć. Ted, wykonałeś dobrą robotę. Nie powinieneś się zamęczać, weź kilka dni urlopu". Brałem, ale to nie pomagało.
Przekonałem się o jednym jako detektyw - przestępcy mają dziwny kodeks honorowy, który niejednokrotnie zadziwi normalnego człowieka. Mnie zadziwił również, szczególnie, że w porównaniu z niektórymi przekupnymi gliniarzami.. szkoda kurwa gadać. Czasami nawet wydział wewnętrzny był przekupiony.
- Przestępcy są dziwni. Z mafią nie miałem do czynienia, z większymi grupami przestępczymi też. Może z jakimiś małymi, czy gangami ale wiesz co? Okazywali większy honor niż nie jedne gliniarz. Pamiętam jednego.. Wielkiego Papę, szef pomniejszej bandy na Brooklynie. Dałem mu wolną rękę, bo sprawa chodziła o jego rodzinę. Nie byłem z tego dumny, powinienem go zapuszkować bo łamał prawo federalne ale tego nie zrobiłem. Po wszystkim, Papa odnalazł mnie, zaprosił do małej knajpki w Brooklynie. Rozmawialiśmy dosyć długo, jedliśmy, piliśmy. Docenił mój gest, to Włoch więc wiesz jakiego mają hopla na punkcie rodziny. Powiedział, że gdy będę potrzebował przysługi mam do niego walić w dym.

Wstaje na tyle szybko, że krzesło robi obrót samoczynnie. Podchodzę do otwartego okna, aby zaczerpnąć zgiełku miasta. Życia, huku, ludzi. Tak długo się izolowałem.
Pogrążałem w rozpaczy i alkoholu, ale teraz mam dziką determinacje. Wręcz furię.
-Czcze gadanie w twoim mieszkaniu niczego nie zmieni. Odwiedźmy tą firmę. Popytamy kto tam ostatnio pracował i czy przypominał wyglądem ciebie. Mogą to uznać za dziwne. Ale co z tego. Kto jak kto, ty masz sposobności by wyciągać z ludzi informacje.
Kiwam głową na zgodę. Marka ma racje. Ciesze się, że ten ułożony urzędnik jest po mojej stronie.
- Mam. Szkoda tylko, że nie mam odznaki: byłoby łatwiej. Broń mogę łatwo zdobyć. Ciut lepiej wyciąga się przy jej pomocy informacje.

Brakuje mi pracy. Bardzo, ale to bardzo. Zamieniłbym alkoholizm na pracoholizm, rozpacz nad butelką, na zaangażowanie w śledztwie. Szkło butelki na dotyk odznaki. Pieprzona świnia..
- Zróbmy to.
 
Gveir jest offline