Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2014, 14:25   #22
Gveir
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Ah, Manhattan. Serce Nowego Jorku. Dawno tutaj nie byłem.
Siedziba 7pack nie budziła mojego zaufania. Firma kurierska, która działa od dłuższego czasu i nie stać ją tylko na wynajem pomieszczeń w starej kamienicy? Cholera.. wiem, że jest kryzys no ale..
W dodatku Ci zbyt uprzejmi ludzie. O co im kurwa chodziło?

W recepcji siedziała pucołowata kobieta o blond włosach. Jakoś tak naturalnie pozwoliłem mówić Cooperowi. Mój upór i determinacja mogłyby tylko ją odstraszyć, a byłem pewien, że Mark posiada bardziej gładką gadkę niż ja. Perswazja, bajer itd.
- Bardzo mi przykro panowie - odezwała się w końcu kobieta - nie mogę jednak udzielić tego typu informacji. To są poufne dane. Mam nadzieję, że mnie panowie rozumieją.
Cholera! Szło za dobrze.. Widzę, że Coope nie ma zamiaru dać za wygraną. Zamyśla się, chyba kreśli nową sztuczkę. Może wykorzysta swój zawód jako kartę przetargową? Cholera wie co umie ten gość.

I wtedy czuje klepnięcie zakończone nazbyt rubasznym okrzykiem
- Roberts! Kopę lat! Tak się cieszę, że cię widzę stary...
Zaraz, chwila. Jaki Roberts? Przecież.. Nagle część układanki zaskakuje na swoje miejsce.
Roberts to ja, tylko pod przykrywką. Kogoś śledziłem w tej firmie, coś odkryłem. Moje przeczucie o większej ilości osób zamieszanych w zaginięcie Lucy musiało zawieść mnie tutaj. Albo śledziłem jedną konkretną osobę, albo podejrzewałem całą firmę. Najgorzej, że nie potrafię sobie tego przypomnieć.
Za cholerę. A gość nadal trajkocze, jak chińskie radyjko na baterie.
-A tak przy okazji to mam nadzieję, że nie zapomniałeś o pożyczce, jakiej ci udzieliłem, co? Wiesz oddałeś tylko jedną ratę i wiesz jak to jest... pieniądze na drzewach nie rosną, co nie?
Co?! Jaka kurwa pożyczka.. Musiałem sprzedać dom aby spłacić koszta sądowe oraz adwokata, za resztki chlałem, a ten pierdoli o pożyczce. W dodatku okrasza to sztucznym śmiechem.
Lustruję go uważnie.
Typ pseudo-śmieszka, który chce być na siłę lubiany, być przy najważniejszych rzeczach. Menda i kapuś, nieudacznik życiowy, który gołą kobietę widział w pornosach albo podczas nocy poślubnej, bo potem jego żonę dmucha młody sąsiad albo inny hydraulik.
Cała ta heca.. to była moja wolna stopa. Moje prywatne śledztwo, bez niczyjej zgody. Ale po co mu je pożyczyłem? I jeszcze ten pierdolony samochód.. chyba należał do kogoś z tych pracowników. Ale którego?

Wzdycham dosyć głośno. Patrzę na zegarek, ignorując jego paplanie. Matko, jak bardzo chcę mu strzelić w ryj! Tak aby zalał się krwią i liczył zęby.
Centruje mój policyjny wzrok na nim. Moja twarz tężej niczym beton.
- Taaa.. nie było mnie, mniejsza o większe. Miałem kilka spraw na głowie. Wybacz, ale nie noszę gotówki przy sobie. Podaj mi numer konta, to przeleje Ci forsę jeszcze dziś. Wybacz, taki ze mnie nowoczesny gość - uśmiecham się półgębkiem. Nie jest to uśmiech łagodzący sprawę czy atmosferę, raczej uśmiech kpiny i gotowości na poniżenie typa. Ale mnie korci..
- A tak nawiasem: nadal jeździsz tym białym samochodem? Jaka to była marka i model?
Przy okazji wykonuje lekkie skinienie głowy w stronę Marka, dając mu wolna stopę. Myślę, że da sobie radę z recepcjonistką.
 
Gveir jest offline