Mina, jaką przybrał mężczyzna po słowach O'Braina mówiła wszystko. Gość pożałował tego, że się odezwał i najchętniej zapadłby się teraz pod ziemię.
- Dobra stary - mruknął pojednawczo - Wiem, że kryzys i ciężko z pracą. Będziesz miał to oddasz. Wiadomka, nie.
Gdy Cooper zaczął się powoli awanturować przy biurku recepcjonistki i uwaga Thomasa skupiła się na jego słowach, gość po prostu prysnął.
Pucułowata kobieta przybrała poważną miną i spokojnym, ale stanowczym głosem powiedziała:
- Proszę pana niech się pan nie denerwuje, a przede wszystkim niech pan mnie nie straszy, bo to nic nie da. Kompletnie nie rozumiem o co panu chodzi. Chce pan sprawdzić, czy obecny tutaj pan Roberts, tak? - upewniła się - Pracuje u nas. Jednak twierdzi pan też, że obecny tu mężczyzna zgubił pańską przesyłkę. Twierdzi jednak że nie pracuje u nas. O co w tym wszystkim chodzi?
Widząc skonfundowaną minę zarówno Coopera, jak i O'Braina kobieta wiedziała, że już wygrała. Mężczyźni lekko się wycofali, a recepcjonistka przeszła do kontrataku.
- Rozumiem, że zapewne całe nieporozumienie wynika ze zdenerwowania. Proszę usiąść - wskazała dłonią ustawione pod ścianą krzesła - i chwilkę odpocząć. Ja zawołam panią dyrektor i jestem pewna, że wszystko się zaraz wyjaśni.
Cooper i O'Brain karnie usiedli pod ścianą i mieli chwilkę czasu, aby zebrać myśli. Musieli przyznać, że dali się ponieść emocjom i impulsom, a przez to nie przemyśleli dokładnie strategii rozmowy. Wprawna recepcjonistka niczym rasowy szachista wypunktowała ich braki w logice i zmusiła do wycofania się.
Być może jednak wizyta dyrektorki całego działu pozwoli im zdobyć jakieś informacje.
Po niecałych trzech minutach otworzyły się drzwi na końcu korytarza i pojawiła się w nich wysoka blondynka o dość typowej urodzie.
Wyuczony uśmiech, lśniące jak w reklamie zęby i stereotypowy, biurowy strój w stonowanym kolorze.
- Panowie zapraszam do mnie - powiedziała.
Zarówno Cooper, jak i O'Brain na jej widok dygnęli niczym uczniacy. Nie chodziło o jej dyskretny i uwodzicielski sexappeal, czy też o jakiś podświadomy lęk przed spotkaniem z kimś mającym władzę.
Obaj mężczyźni na widok kobiety doświadczyli czegoś na kształt przebłysku świadomości.
Obaj niepewnie wstali i ruszyli w kierunku jej gabinetu. Jego wnętrze było do bólu typowe i mogło posłużyć za scenografię do każdego biurowego sitcomu. Szerokie, plastikowe biurko zawalone papierami, płaski monitor w srebrno-czarnej obudowie i centralka telefoniczna. Kobieta usiadła za biurkiem i z szerokim uśmiechem zapytała:
- Czym mogę panom pomóc? Słyszałam, że jest jakiś poważny problem.