Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2014, 08:40   #30
Python
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Wizyty w siedzibie 7Pack! nie przyniosła oczekiwany rezultatów. Utwierdziła jedynie obu mężczyzn, że trop jest właściwy. Dalsze jednak podążanie nim było mocno utrudnione. Problemy z pamięcią, jakie miał O'Brain dodatkowo komplikowały całą sprawę.

Nie mają na razie innych planów, Thomas zaproponował wizytę o Wielkiego Papy, przestępcy u którego miał dług wdzięczności.
Francesco DiStefano, zwany na mieście Wielkim Papą był przestępcą w starym stylu. Takich się już praktycznie nie spotyka. Wyginęli oni lata temu zjedzeni przez młode wilki.
Papa utrzymał się jakoś na rynku głównie dzięki swojemu sprytowi, rozwadze i sieci burdeli, które przynosiły mu spore zyski. Niewielka rodzina DiStefano trzymała się na uboczu wielkich interesów. Nie handlowali narkotykami, nie bratali się latynoskimi, czy murzyńskimi gangami, ale żyli sobie spokojnie w cieniu wielkich przestępców. Nie znaczy to, że rodzina nie miała szacunku na ulicy, czy wpływów. Wielki Papa umiejętnie lawirował pomiędzy grubymi rybami, policjom i etnicznymi gangami.



Miejscem, gdzie najczęściej można go było spotkać była knajpka na rogu Vanderbilt Avenue. Niepozorna z zewnątrz restauracyjka słynęła na mieście z najlepszej lazani i pierożków ravioli.
Już od progu gościł witał niesamowity wręcz aromat przygotowywanych potraw. O każdej porze dnia było tutaj pełno ludzi i często zdobycie stolika bez rezerwacji lub dobrej komitywy z kelnerami graniczyło z cudem.
Gdy Thomas i Mark przybyli na miejsce nie było inaczej. Na szczęście obsługa w takich miejscach nie często się zmienia i mimo, że od ostatniej wizyty O'Braina minęło ponad osiem miesięcy, to kelner Luigi rozpoznał go bez trudu.
- Witam panie O'Braina. Dawno pana u nas nie było. Niech panowie chwileczkę zaczekają, zaraz przygotuje stolik.

Po dwóch, może trzech minutach Luigi wrócił i zaprowadził obu mężczyzn do bardziej kameralnej części restauracji, która przeznaczona była głównie dla rodziny, przyjaciół i współpracowników.
Ta część knajpki sąsiadowała z główną salą, ale była oddzielona od niej dyskretnym parawanem.
W momencie, gdy Thomas i Mark usiedli przy stoliku na sali było jeszcze tylko czterech mężczyzn. Siedzieli przy jednym stoliku i rozmawiali o czymś szeptem przy kieliszku wina. Ich aparycja sugerowała, że zajmują się prawdopodobnie dosyć kontrowersyjną działalnością.
Cooper nie czuł się w tym miejscu dobrze. Miał wrażenie, że wszyscy go obserwują. Był niczym zbłąkany turysta w siedzibie mafii kalabryjskiej.
Już po chwili przy stoliku ponownie pojawił się kelner:
- Co podać panie O'Brain?
- Poprosimy może dwa razy carbonarę i jakieś lekkie wino do tego.
- Już się robi - odparł kelner kłaniając się nisko.
- Chciałem jeszcze zapytać, czy jest Papa?
- Chciałby się pan z nim zobaczyć?
Thomas potwierdził kiwnięciem głowy.
- Zobaczę, co da się zrobić.

Cooper i O'Brain zdążyli zjeść spaghetti i nasycić się wyśmienitym chianti i dopiero wtedy uraczył ich swoją obecnością Wielki Papa.
Był to mężczyzna około pięćdziesiątki o masywnej budowie ciała i pokaźnym brzuchu. Siwe włosy miał zaczesane do góry, a na dłoniach błyszczały się złote sygnety.

Po serdecznym i jakże włoskim powitaniu przysiadł się do stolika i zapytał:
- Czym ci mogę służyć Thomasie? Zakładam bowiem, że nie odwiedziłeś mnie z czystej kurtuazji. i powiedz mi kim jest twój przyjaciel oczywiście, bo zdaje mi się że skądś go kojarzę. Pamięć mnie już jednak powoli zawodzi.
 
__________________
Pies po kastracji nie staje się suką.
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor
Python jest offline