Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2014, 20:01   #108
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Sophie Grey


Wtulone w siebie odpoczywały. Sen ogarnął ich szybko. Sophie też. Nie wiedziała jednak co jej się śniło.
Pamiętała jednak upadające ciało, krew w okolicy i sztylet w dłoni. Nie rozpoznawała twarzy, nie wiedziała kim był i dlaczego zginął. Widziała w śnie jednak sztylet… ten sam który znalazła w kościele. W tym śnie… ów sztylet był w jej zakrwawionej dłoni. Ale ciało mężczyzny leżało na szpitalnym korytarzu.
Obudziła się nagle i przeraziła wpatrując w Susan. Bowiem Sophie trzymała ów sztylet w swej dłoni i czubek przyciskała do kurtki nieprzytomnej dziewczyny. Gdyby nie wata w okolicy serca, to sztylet wbiłby się w ciało i zabił Chatiere.
Na szczęśćcie Susan spała i Sophie zdołała schować sztylet, zanim się obudziła. A po pobudce obie zaczęły kolejną długą wspinaczkę po rusztowaniu mostu i dotarły na drugi brzeg. Do wyraźnie zniszczonych i zrujnowanych przedmieść.


Były głodne. Choć sen dodał im sił, to kiszki obu kobiet grały im marsza. Tylko czy w tych ruinach znajdą jedzenie? I czy zdążą się posilić, zanim jakieś bestie dopadną ich ?
Bo to było kwestią czasu, zanim łowcy znów podążą za swą zwierzyną. A w okolicy w której się znalazły nie było widać żadnego sklepu czy supermarketu, o domu handlowym nie wspominając. Jedynie domki mieszkalne.


Teodor Wuornoos


Droga się dłużyła Teodorowi. Zwłaszcza że Joan… jakby zapadła się w sobie. Zjadła z trudem kanapkę, a potem wpatrując się mijane ich przez nich lasy milczała.


Wydawało się, że to co powiedział Indianin rozbiło ją psychicznie. Wydawało się, że Joan przechodzi załamanie. Że twarda dziewczyna się sypie… a on jak na razie nie bardzo mógł pomóc, bo i jak?
Sam czuł się wstrząśnięty i zmęczony. A droga wydawała się ciągnąć i ciągnąć w całkowitej ciszy i monotonii. Kiedy ostatnio coś mijali?
Ostatni samochód mignął im przed stacją benzynową. Ale kiedy to było, godzinę, dwie?
Droga była pusta, dookoła lasy… zupełnie jakby wszystko wymarło. Ściemniało się. Monotonia ta była nużąca. Nagle… Teodor przed sobą zauważył na drodze Joan, uśmiechała się złowieszczo ubrana w biały garnitur i wycelowała w niego rewolwer nie przejmując się że ją staranuje.
Huk!
Teodor ocknął się ze snu i gwałtownie zahamował skręcając w bok. Samochodem wstrząsnęło.
-Co się stało?!- krzyknęła przerażona Joan.
Co miał jej powiedzieć? Że zasnął za kierownicą ? Że śniło mu się, że do niego strzela?

Ruszyli w końcu dalej… I na ich szczęście dotarli do motelu. Bo przecież nie mogli jechać całą noc.

[MEDIA]http://tvhackr.com/wp-content/uploads/2013/07/bates-motel.jpg[/MEDIA]

Motel co prawda nie wyglądał zbyt obiecująco. Ot rządek obskurnych pokoików przypominających bardziej baraki niż pokój, ale na bezrybiu i rak ryba. A zarówno Teodor jak i Joan byli zmęczeni ostatnimi dniami.
Po chwili pukania w drzwi otworzyła im ładna kobieta dobiegająca najwyżej trzydziestki.
Mimo nieco zmęczonego oblicza była dość urodziwa. I umiała to podkreślić, nawet będąc w szlafroku, który okrywał jej zgrabne ciało.
-Dobry wieczór.- rzekła zmysłową chrypką przywodzącą na myśl Marlenę Dietrich. Uśmiechnęła się do obojga dodając.-Co… za miła niespodzianka… co moi drodzy robicie tutaj. Podróż poślubna?
Zaśmiała się.- Nie sądzę. Pewnie mały wypad od małżonku na erotyczną przygodę na boku. To jedyny powód. No cóż.. tu wam nikt nie będzie przeszkadzał. Mam nawet alkohol jak i lekkie prochy na rozluźnienie atmosfery…
Spojrzała wprost na Toma.-Co tak się gapisz mój drogi. Kotek zjadł ci język?A może…
Zorientowała się że Wuornoos ma doskonały widok na jej półprzeźroczystą halkę pod szlafrokiem, uśmiechnęła się więc lubieżnie i poprawiła strój tak… by mógł zobaczyć więcej.
Powód zdębienia Toma nie sprowadzał się jednak do krągłości kobiety… No nie bezpośrednio. Wuornoos
znał ją. To była Mary Pigeons… taka sama jak na zdjęciach z jego matką. Mary taka jaka była, zanim stała się schorowaną staruszką po chemioterapii leżącą w szpitalu Silver Ring.Ta kobieta była żywcem wyjęta z rodzinnych fotografii.

Michael Montblanc


Michael otworzył drzwi silny blask światła sprawił, że na kilka minut oślepł. Gdy jego oczy odzyskały sprawność zorientował się, że jest na korytarzu szpitalnym.


Czyżby zatoczył koło? Czyżby znów trafił do dziedziny władcy szczurów? Ten akurat korytarz był czysty, sterylny i nowy… I dobrze oświetlony i pusty.
Nagle usłyszał kroki za sobą odwrócił się i trzymał sztucer w pogotowiu. Ostatnie godziny nauczyły go czujności.
Kroki dochodziły z zakrętu korytarza. Odgłos ów czyniła niemłoda i niezbyt urodziwa pielęgniarka, która na widok Michaela...


… wrzasnęła głośno i upuściła papiery, które niosła. Po czym rzuciła się do ucieczki nie dając zszokowanemu jej widokiem Montblancowi na odezwanie się. Przez chwilę zastanawiał się o co jej chodziło, po czym przypomniał sobie o ciężarze w dłoniach. Sztucer. Był uzbrojonym osobnikiem w szpitalu. Cholera… wezmą go za bandytę lub terrorystę.
Niewątpliwie przerażona pielęgniarka pobiegła zawiadomić o uzbrojonym mężczyźnie dyżurkę i zaraz zjawią się policjanci.
Jak wytłumaczy się z broni? To dopiero będzie trik stulecia.
O dziwo… Michael przyjął ten fakt z ulgą. Bądź co bądź… świadczyło, dla odmiany że trafił do normalnego miejsca. Magik sięgnął po upuszczone przez nią papiery, by dowiedzieć się gdzie trafił.
Dostrzegł na nich adres szpitala w Las Vegas. Tego samego w którym leżała Mia. Dzięki wszystkim bogom magii za papiery firmowe.
Więc zatoczył koło?
Jednakże gdy tak przeglądał upuszczone przez pielęgniarkę papiery dostrzegł w nich przypadkowo zaplątany inny dokument.


Logo UF, świadectwo obronienia na piątkę magisterki z mediewistyki. Owym szczęściarzem był urodzony w Silver Ring Michael Montblanc… Chwila, co?!
Michael wszak nigdy nie studiował na tym uniwersytecie, a tym bardziej tak egzotycznego kierunku. Czym do cholery jest ta mediewistyka ?
I co to za dziwny tytuł pracy magisterskiej ? “Średniowieczne korzenie Goecji”?

Emma Durand


Samochód prowadził się gładko. Z nim akurat nie było problemu. Co innego jej telefon, którego bateria padła. A Emma nie mogła czekać, aż się załaduje. Wyruszyła dalej… teraz droga była prosta, wskazówki jakie jej udzieliła Mary nie były potrzebne.
Szybko dotarła do policyjnych zapór. Drewniane i lekko zbutwiałe… brudne. Porzucone zapory policyjne na drodze.
Ten kto je ustawił, najwyraźniej całkowicie o nich zapomniał. Jak o całym mieście. Brak dojazdu pociągiem i autobusem.
Emma dodała gazu i staranowała jedną z nich. Przejechała bez problemu. Droga robiła się coraz bardziej mglista i Durand musiała zwolnić nieco i zaświecić światła. Ale mimo, że okolica była w okowach mglistego oparu, to wokalistka rozpoznawała rodzinne strony. Wkrótce… znak drogowy potwierdził jej nadzieje.


Wróciła do domu. Miasta jeszcze samego nie widziała. Nie widziała też żadnego ruchu na drodze. Nie słyszała żadnego dźwięku, aż do czasu...

Nagle radio się włączyło bez żadnego powodu.

Come touch me like I’m an ordinary man,
Have a look in my eyes,
Underneath my skin there is a violence,



personal responsibility
personal responsibility
personal responsibility
personal responsibility


Z jakiegoś powodu część utworu brzmiała bardzo złowieszczo w uszach Emmy.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline