Wątek: Drzwi
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2014, 23:36   #2
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Niedopałek papierosa żarzył się w popielniczce obok wydania The Daily Telegraph z dnia 12 maja 1964 roku – ostatniego, jakie zdążyła kupić przed wylotem z Anglii. Normalnie wyrzuciłaby gazetę, wysiadaj ac z samolotu, ale tym razem napisali także o niej. Na 8 stronie znajdował się półstronnicowy, kąśliwy artykulik.


Mimo, że uderzał on w bolesną strunę – pogarszające się stosunki w jej małżeństwie, postanowiła go zatrzymać. Ojciec Sary – fizyk James Parker zwykł mawiać: „Jeśli chcesz mieć wpływ na innych, spraw by o Tobie mówili. Nieważne jak, ważne żeby istnieć w świadomości innych.”

Teraz, gdy dziennikarka podjęła decyzję, że to już czas, również spakowała wydanie The Daily Telegraph wraz z kilkunastoma innymi rzeczami do plecaka. Czuła zew działania.

Co ją nieco dziwiło, był on tak silny, że czuła go niemal zewnętrznie, jakby to KTOŚ ją nawoływał… Szybko jednak racjonalny umysł przetworzył informację i wytłumaczył sam sobie, że jest to po prostu bardzo silne pragnienie, spowodowane frustracją, jaką Sara odczuwała przez ostatnie dni.

Na zewnątrz tyle się działo. Kongo przechodziło prawdziwą rewolucję, a ona, która miała zbierać materiał do książki i napisać kilka artykułów, tkwiła w podrzędnym hotelu, niemal zapomniana przez wszystkich. Żeby dotrzeć na tereny walk, ludzie z ambasady mieli jej zapewnić przewodnika, lecz przy każdej okazji słyszała tylko „lada dzień, przydzielimy pani najlepszego człowieka, tylko niech wróci z misji”. Na początku jeszcze w to wierzyła. Głupia. Teraz po przeszło tygodniu biernego siedzenia miała pewność – grali na czas. Była TYLKO kobietą i przecież nie mogła sobie poradzić na terenach wojennych, a śmierć medialnej osoby… to zawsze był kłopot dla ambasady. Tyle papierkowej roboty, może nawet ktoś zleciałby ze stołka… Zdecydowanie lepiej było trzymać „tę szaloną babę” w czterech ścianach i płacić za jej pobyt.

- Niedoczekanie wasze, sukinsyny – wysyczała Sara pod nosem, zarzucając sobie plecak na ramiona.

Na czoło nasunęła kapelusz, który w dzień miał ją osłonić przed słońcem, a w nocy zapewnić anonimowość. Otworzyła okiennicę i oceniła wysokość. Pokonanie pierwszego piętra na szczęście nie wymagało od niej wielkiego bohaterstwa. Poczuła się zupełnie jak w czasach dzieciństwa, kiedy mimo szlabanu od rodziców, wychodziła po rynnie na zewnątrz budynku. Zgrabnie zeskoczyła na zaniedbany trawnik, nie robiąc przy tym nawet hałasu.

Czuła dreszcz ekscytacji. Zawsze lubiła iść pod prąd.

- Saro… - głos wabił z oddali, niosąc ze sobą obietnicę chwały.

Nie zamierzała się mu sprzeciwiać.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline