Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2014, 10:59   #109
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Droga była dłuższa, niż oczekiwał. Samochód spisywał się bez zarzutu, czego jednak nie można było powiedzieć o Teodorze i Joan. Joan zamilkła, pogrążyła się w myślach - sądząc po jej minie – raczej nieprzyjemnych. Teodor nie miał ochoty przerywać milczenia. Nawet radio w samochodzie nie współpracowało. Co jakiś czas gubili sygnał i dźwięki muzyki rozciągały się dziwacznie lub zamieniały się szumy i trzaski.

Motel przy drodze Teo powitał, jak strudzony żeglarz port macierzysty. Skierował samochód na zjazd przed motelem.

- Nie ma sensu jechać do Silver Ring po nocy – wyjaśnił Joan. – Prześpimy się, zajmy coś rano, odpoczniemy i rano pojedziemy do Silver Ring, dobra?

Nie protestowała. Nie skomentowała jego decyzji nawet słowem, więc Teo uznał to za aprobatę.

Motel wyglądał tak, jak z drogi. Pokoje na seksualny wypad z kochanką lub miejsce, w którym klientów obsługiwały przydrożne dziwki. Albo noclegownia dla kierowców ciężarówek, chociaż za wiele samochodów na tej drodze to nie minęli. Wręcz liczba ta zbliżała się do zera. Absolutnego zera.

Właścicielka przybytku okazała się niczego sobie, lecz jej maniery i zachowanie dopełniały obrazu motelu i wizerunku. Teo rozpoznał jej twarz. Powinna być staruszką konającą na chemioterapii, ale była dojrzałą kobietą wysyłającą silne, seksualne sygnały. Nimfomanką.

Może Teodor powinien się zdziwić. Może powinien zacząć krzyczeć, dopytywać się, jak to jest możliwe, ale pisarz po prostu pokręcił głową, jakby odpędzał zmęczenie.

- Poprosimy pokój – powiedział po portu.

Mógł porozmawiać o Silver Ring, o tym, jak umierała na raka w szpitalu, o tym, że nie ma tu chyba zbyt wielu gości. A on po prostu zamówił pokój.

Pani Pigeon wydawała się być nieco zdziwiona, kiedy dopełniali formalności, a oni z kluczem poszli do pokoju. Teo dokładnie wniósł bagaże do środka, sprawdził samochód, obejrzał dokładnie mały pokój z aneksem kuchennym i łazienką. Był tam prysznic na monety.

- Odśwież się – powiedział do Joan wrzucając kilkanaście monet do skrzyneczki.

To powinno starczyć na kilkunastominutową kąpiel.

- Prześpię się na podłodze, ale lepiej się nie rozdzielać na dwa pokoje.

Kiedy Joan brała prysznic, od dokładnie obejrzał resztę pomieszczeni a i zamknął drzwi zostawiając klucz przekręcony w drzwiach, tak na wszelki wypadek. Dokładnie zasłonił okna.

Gdy wróciła Joan, poszedł pod prysznic, wcześniej karmiąc aparat wrzutowy dodatkową porcją drobniaków.

Przez dłuższy czas pozwalał, by woda lała się po jego posiniaczonym ciele, co nie zrelaksowało go tak, jakby tego pragnął. Wiedział, czego potrzebuje.
Wyszedł z kabiny, dokładnie wytarł się do sucha i ubrał w zabraną na wizytę w domu piżamę, która wyglądała jak japoński strój do ćwiczeń.
Wrócił do pokoju. Joan już leżała w łóżku, a w pokoju paliła się tylko jedna mała lampka.

Teodor podszedł do łóżka i nim Joan zdążyła zaprotestować położył się obok niej. A kiedy kobieta odwróciła się w jego stronę, by coś powiedzieć zamknął jej usta pocałunkiem, starając się oddać w nim całą swoją młodzieńczą, wręcz naiwną miłość, jaką darzył Joan, jako nastolatkę.

Liczył na to, że odda mu pocałunek, że pozwoli mu wsunąć jego dłoń pod jej ubranie, rozpocząć pieszczoty, a potem będą kochać się, być może po raz ostatni, złączeni tym pierwszym, młodzieńczym wspomnieniem i wspólnym koszmarem, w jaki zmieniło się ich życie. Że ten prosty, przyjemny akt, pozwoli im obojgu chociaż na chwilę zapomnieć o obłędzie, w jakim przyszło im się zanurzać.

Miał nadzieję, że ona pragnie tego tak samo mocno, jak on i na jego czułość odpowie tym samym. A pocałunek miał być żarliwym zapewnieniem – „kocham cię, nadal Joan i zrobię wszystko, by cię ocalić.”.

Bo tak właśnie pragnął zrobić Teo.

Sam zginął dawno temu, na służbie, kiedy wróg nafaszerował jego ciało ołowiem. Tylko dzięki lekarzom żył jeszcze. A Joan, wspaniała Joan, zasługiwała na lepszy los. Nie na strach, zwątpienie i pełną napięcia walkę o życie. Jeszcze nie wiedział jak, ale Teodor miał zamiar ocalić ją z tego koszmaru. W końcu była miłością jego życia. Kimś, kogo pokochał dawno temu szczerą, młodzieńczą miłością i kimś, kogo – jak sobie uświadomił przez te kilka ostatnich dni – nigdy nie przestał tak naprawdę kochać. To dlatego nie miał żony ani dzieci. Bo żadna inna kobieta nie mogła mu jej zastąpić.

A ten pocałunek miał być tego dowodem i zapewnieniem.
 
Armiel jest offline