Rebecca stawiała męskie długie kroki ograniczane niefortunnie dwoma warstwami spódnic. Rozdzierające krzyki szeryfa działały jednak jak bicz na koński zad, przyspieszała ignorując zadyszkę aż jej oczom ukazał się... ranny czerwonoskóry. W pierwszym odruchu opadła na jedno kolano i już otwierała torbę lekarską sprawdzając stan mężczyzny zapominając niemal o powodzie, który ją tu przygnał.
Szop Muller wyszedł gdzieś zza zarośli i wdowa nie zwróciłaby na niego większej uwagi gdyby nie szept rannego. Szop, jak gdyby usłyszał te słowa, a może domyślił się obserwując tą scenę, niemniej poderwał rewolwer i wycelował w panią doktor. Serce na moment zatrzepotało w kobiecej piersi jak wróbel w ciasnym worku.
Pan Price i Pan Hawkes przyszli wdowie Reed z pomocą i strzelili w błyskawicznej reakcji gdy nikt inny nie zdążył zareagować. Utwierdziło to Rebeccę w przekonaniu, że Price był odpowiednią osobą zatrudnioną do okoliczności. Mimo bajońskiej sumy jaką mu płaciła obiecała w duchu dać mu za to premię. Mortowi kiwnęła ostatecznie głową i wykrztusiła ciche "dziękuję panu".
... I pomyśleć, że Rebecca jako kreta w ich kompanii typowała po cichu Indianina. Shilah leżał teraz na rozgrzanej słońcem ziemi brocząc z rany pod żebrami i desperacko łapał powietrze a ona wróciła z pełnym zaangażowaniem do pracy. Nie zamierzała pozwolić Indianinowi zginąć, za dużo już zostawili trupów po drodze. Ubabrana po łokcie tamowała krwawienie nie odrywając wzroku od ran, działała szybko zachowując w pełni zimną krew.
- Lepiej go nie przenosić dopóki nie opanuję sytuacji. Panowie, potrzebuję więcej światła. Kilka pochodni by nie zaszkodziło. Price... może mógłby pan sprawdzić jak wiele prawdy leży w historii z grzechotnikami wypełzającymi przez gardła i wijącymi się w trzewiach? Myślę, że Szop Muller zatruł nam wodę i padamy ofiarami jakiś zbiorowych halucynacji ale... Mógłby pan zajrzeć do szeryfa Tiggsa i poddać te hipotezy ostatecznej konfrontacji? Panie Harris, pan też mógłby pomóc Price'owi z racji doświadczenia i stosownych narzędzi. |