Wątek: Drzwi
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2014, 22:08   #8
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Nahthan zniknął z oczy pozostałych w tej samej chwili gdy przekroczył próg. Mgła nie poruszyła się przy tym, nie zakryła go, była martwa.
- Nie bój się - odezwała się kobieta, kierując wzrok na Briana. - Twa próba jeszcze się nie zaczęła. Przejdźcie i dokonajcie wyboru.
- Co tam jest? Jak tu trafiłem? - Żołnierz nieco się uspokoił, opuszczając nawet lufę broni, ale nadal był przerażony. - Ja umarłem? Jestem przed Sądem Bożym?
- Pozwoli pan? - Duncan miał powoli dosyć histerycznych zachowań żołnierza. - Jeśli nie ma pan nic przeciwko temu, to ja tam pójdę, a pan się będzie mógł zastanowić, co robić dalej.
Nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę drzwi. Jedynych w tym pomieszczeniu. Czekanie, aż się pojawią następne zdało mu się mało rozsądne.
Klucznik nie odpowiedziała na żadne z pytań żołnierza. Miast tego przyglądała mu się obojętnym wzrokiem, nadal trzymając dłoń skierowaną w jednym kierunku. Tym samym, w którym zniknęli jego nowi towarzysze.
Magana nieustępliwie powtórzył swoje pytanie.
- Jak tu trafiłem i gdzie jestem! Gdzie zniknęli tamci dwaj?!
Wydawało się że i to pytanie pozostanie bez odpowiedzi. Najwyraźniej kobieta nie należała do tych rozmownych, lub też zaspokojenie ciekawości żołnierza była daleko poza kręgiem jej obowiązków. Gdy jednak wreszcie się odezwała, byłą to jej najdłuższa przemowa od chwili, w której pojawiła się w drzwiach.
- Przeszedłeś przez drzwi podobnie jak pozostali z tych, którzy mają w sobie cząstkę boskości. Wezwano cię, byś poddał się próbie. Miejsce to nie ma nazwy, aczkolwiek jego bywalcy zwykli nazywać je poczekalnią. Twoi towarzysze znajdują się obecnie w miejscu pomiędzy tu, a tam. Powinieneś do nich dołączyć by nie ominął cię wybór. Ci, którzy zdają się na los, zwykle nie dożywają momentu chwały.
Mówiła obojętnie, nie marnując czasu na zaczerpnięcie powietrza, które najwyraźniej nie było jej potrzebne.
Dłuższa wypowiedź nieco rozjaśniła mu umysł. Umarł, a teraz jest w poczekalni do Sądu Bożego. Próby pewnie mają udowodnić to, czy trafi do nieba czy piekła. Uświadomił sobie też, że zachował się karygodnie przy tamtych dwóch, którzy też umarli. On nawet nie wiedział co go trafiło, lecz podejrzewał ostrzał artyleryjski albo nalot dywanowy.
Nieco niepewnie i ostrożnie przeszedł na drugą stronę.

Po drugiej stronie drzwi

Przejście było nagłe i gwałtowne. W jednej chwili Nathan stał na szczycie schodów, by w następnej znaleźć się w powietrzu i spoglądając na niekończącą się przepaść pod jego stopami. Złote balustrady majestatycznie unosiły się po jego prawej i lewej stronie. Nie miały swego początku ani nie było widać ich końca. Nie miały swego oparcia ani nic ich nie utrzymywało z góry. Były, tyle można było o nich rzec.

Nathan rozejrzał się. Zdawało się, że za cały komentarz posłuży jedynie uniesienie brwi w wyrazie zdziwienia, ale kiedy tylko powróciły na swe miejsce odezwał się do siebie:
- Mam zatem odpowiedź na postawione pytanie - rzekł z powagą spoglądając pod nogi. Nie wiedział tylko, że jest aż tak źle.
- Jeśli ktoś mnie słyszy, niech wie, iż nie wszystek umarłem w swym szaleństwie i sprowadzi mistrza Xiaopinga. Tak - odezwał się w pustkę.

Po chwili, która równie dobrze mogła być godziną jak i sekundą, do samotnego Nathana dołączył poznany wcześniej Duncan. Sytuacja jednak nie uległa zmianie. Nadal pod stopami były tylko chmury i pustka, nadal nie było widać na czym stoją, oraz nadal balustrady prowadziły ich donikąd i znikąd.

Duncan obrócił się chcąc sprawdzić, jak z drugiej strony wygląda pełne mgły przejście. Niestety - za jego plecami nie było drzwi. Były tylko ciągnące się w nieskończoność poręcze.
Potem spojrzał pod nogi i natychmiast tego pożałował.
Nie stał nawet na chmurce. To było tylko i wyłącznie powietrze. Odruchowo przesunął się w stronę najbliższej barierki, po czym pochylił się by sprawdzić, na czym w gruncie rzeczy stoi.
Zdecydowanie miał nadzieję, ze to jest jednak sen...
Czymkolwiek było to, na czym stał posiadało jedną, dość istotną zaletę - było twarde. W dotyku przypominało kamień, chłody i wypolerowany.
Na wszelki wypadek postukał w to tajemnicze podłoże trzymany w ręce kijem, po czym powiedział:
- Chyba nie mamy co tutaj stać i czekać nie wiadomo na co, sir Nathanie - powiedział. - Musimy tylko zdecydować, w którą stronę iść.
Nim decyzja zapadła, na niewidzialnym moście pojawił się trzeci osobnik, a był nim nie kto inny tylko żołnierz, który nie tak dawno groził im śmiercią.
Teraz dla odmiany już w nich nie mierzył, tylko stanął nieco dalej. Wiedział że umarł, ale nie miał co do tego jest 100% pewności, więc wolał uważać. W głowie przeplatała mu się myśl śmierci z myślą pojmania przez Niemców i podawania mu jakiś tajemniczych substancji. Zdrowy na umyśle być przecież nie mógł skoro unosił się w chmurach.
Duncan, który w głębi serca miał nadzieję, że skłonny do strzelania wojak zostanie po tamtej stronie drzwi, nie czekał dłużej na odpowiedź Nathana. Zakładając, że przybyli stamtąd, gdzie miał plecy, logicznym zdało mu się pójście do przodu. Ruszył więc niezbyt spiesznym krokiem przed siebie, na wszelki wypadek sprawdzając drogę przed sobą. Skoro ścieżki nie było widać, to i dziura w niej mogła być niewidoczna. A w to, ze nagle wyrosną mu skrzydła, jakoś nie wierzył.
Rascal zamyślił się nie odpowiadając przez chwilę na zadane pytanie, a gdy chciał już coś powiedzieć pojawił się żołnierz. Nathan szybko ocenił czy konieczne jest wypełnienie obietnicy. Nie było.
Spojrzał zatem w kierunku Duncana, który już ruszył przed siebie badając podłoże przed sobą i ponownie odwrócił się do mężczyzny z dziwną bronią.
- My idziemy… tam - poinformował, z braku lepszego odniesienia wskazując laską na kierunek wybrany przez barona Aden. Tak, gdyby chciał podążyć zgodnie lub w kierunku przeciwnym.
Nathan nie mógł pozwolić sobie na nietakt pozostawienia ów człowieka bez słowa zostawiając go samemu sobie.
Żołnierz, nadal niezbyt ufając pozostałej dwójce, skierował się z braku lepszego kierunku w stronę przeciwną. I tak wydawało mu się to wszystko jedno, w którą pójdzie.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 22-08-2014 o 23:32.
SWAT jest offline